Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: Restaurant Day, czyli jedzenie z koszyczka [ZDJĘCIA]

Elżbieta Podolska
Restaurant Day w Poznaniu
Restaurant Day w Poznaniu Waldemar Wylegalski
Sobota była w Poznaniu dniem specjalnym dla łasuchów i łowców okazji. Przez kilka godzin można było świetnie zjeść w różnych punktach miasta, wszędzie tam, gdzie pasjonaci otworzyli swoje jednodniowe restauracje. To była już siódma edycja Restaurant Day.

Stolica Wielkopolski była pierwszym miastem w Polsce i jednym z pierwszych na świecie, gdzie ludzie zaczęli włączać się do tej ogólnoświatowej akcji zapoczątkowanej w Finlandii. Za każdym razem powstaje więcej niesamowitych lokali gdzie można zjeść prawdziwe rarytasy i czuć się naprawdę wyróżnionym, bowiem są w stanie obsłużyć od kilkudziesięciu klientów do ok. 200.

Tym razem swoje podwoje otworzyło 26 lokali w tak różnych miejscach miasta, że nie było nawet możliwości, żeby zajrzeć i zobaczyć co przygotowali. Od mieszkania U studentów, po jedzenie z koszyka spuszczanego z ostatniego piętra kamienicy na jeżyckim Zaciszu. Tym razem było więcej słodkości, ale widać jesienią tego właśnie potrzebujemy, by nie dopadła nas depresja.

- Dostałam jedne z ostatnich muffinek w Dolinie Muffinek na Placu Wolności – mówi Katarzyna Przygocka, poznanianka, która wraz koleżankami krążyła po jednodniowych restauracjach. – Wybieramy się też do Restauracji Wino na Widelcu na Szewskiej, by skosztować konkretów, a potem jeszcze deser, ale nie wiemy jeszcze gdzie.

Pełne smaku tym razem były też Jeżyce, gdzie m.in. na malutkiej uliczce Zacisze wśród secesyjnych kamienic było można odwiedzić dwie jednodniowe restauracje. W klubie U Sąsiadek były domowej roboty pasztet, zupy, pierogi z trzema nadzieniami i desery, a na przeciwko u Dobrych dziewczyn było...jedzenie z koszyczka. Trzeba było napisać zamówienie, wraz z pieniędzmi (12 złotych za 4 ciasta) włożyć do koszyka pełnego liści i zadzwonić domofonem. Koszyk wędrował wciągany po ścianie kamienicy na ostatnie piętro, gdzie Dziewczyny przyjmowały i szykowały słodkości. I znowu koszyk zjeżdżał w dół.

W nim w torebkach były rogaliki świętodziewczyńskie z powidłami, czekoladowy banana na na, dyniowiec i pastel (nie dla) de nata. Nie wiadomo, które lepsze.

Zagłębiem jednodniowych restauracji jak podczas ostatnich edycji była też Galeria Malta i ulica Zielona.

- Pierwszy raz wybraliśmy się kosztować w takich miejscach, ale teraz już z niecierpliwością będę czekał na kolejne edycje – twierdzi Juliusz Marcinkowski student z Poznania. – To bardzo smaczna akcja i jak się okazuje niezliczone są rzesze świetnie gotujących i piekących ciasta pasjonatów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski