Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: Ryszard Szurkowski wśród nadziei olimpijskich [ZDJĘCIA]

Robert Domżał
Wizyta Ryszarda Szurkowskiego na poznańskich Smochowicach  była dla kibiców wydarzeniem dopełniającym sukcesy mistrza szos sprzed lat. Pokazała ona jak wielkie jest w społeczeństwie zapotrzebowanie na sukces. Dla młodych zawodników zaś to wielka niespodzianka i nobilitacja
Wizyta Ryszarda Szurkowskiego na poznańskich Smochowicach była dla kibiców wydarzeniem dopełniającym sukcesy mistrza szos sprzed lat. Pokazała ona jak wielkie jest w społeczeństwie zapotrzebowanie na sukces. Dla młodych zawodników zaś to wielka niespodzianka i nobilitacja Robert Domżał
Był bożyszczem kibiców. Niedościgniony przez rywali. Porównywany do Edy Merckxa, króla zawodowych peletonów. Ryszard Szurkowski, wielokrotny zwycięzca Wyścigu Pokoju, zdobywca tęczowej koszulki przypadającej mistrzowi świata na początku sportowej kariery zasłynął tym, że przewracał w peletonie wszystkich dookoła siebie. W sobotę wraz z Zenonem Czechowskim i wieloma pasjonatami kolarstwa zainaugurował Wyścig Uliczny o Puchar Nadziei Olimpijskich, jaki odbył się na osiedlu Krzyżowniki - Smochowice.

A później rozmawiał z kibicami, rozdawał autografy. Sławni przed laty zawodnicy wypuszczali na trasę kryterium kolejne grupy zawodników.

Barcelona. Upalne popołudnie. Ostatnie kilometry wyścigu o tytuł mistrza świata w kolarstwie szosowym. Czteroosobowy wachlarzyk. Na czele biało czerwona koszulka. To Stanisław Szozda. Na czwartej pozycji kolejny Polak - Ryszard Szurkowski. Piękna pogoda, szeroki łuk. Z małej grupy jadącej przed peletonem, odskakuje, jakby wystrzelony z armaty zawodnik w biało czerwonej koszulce. Jego przewaga rosła w oczach. Sto, dwieście metrów. Szozda nie pracuje, bo przecież biało czerwony ucieka.

- Umówiliśmy się, że na jedną albo dwie rundy przed końcem zaatakuję. Ale, w którym to będzie miejscu, tego nie sam nie wiedziałem. Zawodnik musi podjąć taką decyzję w zależności od sytuacji na szosie. I atak musi być ostateczny, by rywal nie był w stanie, jak mówiliśmy w peletonie "poprawić" - opowiada Ryszard Szurkowski.

Wtedy w Barcelonie w czasie Mistrzostw Świata Ryszard Szurkowski minął linię mety pierwszy. Kibice już są szczęśliwi, bo Polak zdobył tęczową koszulkę. Ale niemniej ważne było dla nich to, co miało się stać za kilkadziesiąt sekund. Bo przecież pozostały jeszcze dwa medale: srebro i brąz, a kandydatów do tych medali było trzech. Czy Szoździe wystarczy sił, czy zdoła wywalczyć choćby brąz?

To pytanie zadawały sobie miliony Polaków skupionych tego dnia przed telewizorami. I Stanisław Szozda zrobił to. Zrobił najlepiej, jak można było. Ograł, a właściwie objechał rywali bez litości. Na finiszu pokazał klasę godną nie wicemistrza, ale wręcz mistrza świata. To był rok. Z Barcelony Polacy przywieźli jeszcze złoty medal w jeździe drużynowej na czas. Nieco wcześniej w maju Szurkowski wygrał Wyścig Pokoju. Na najwyższym podium stanęła też sześcioosobowa drużyna w biało czerwonych koszulkach. Takie wydarzenia pamięta się nawet po kilkudziesięciu latach. A najlepszym tego dowodem było rowerowe święto na osiedlu Krzyżowniki - Smochowice.

- Kiedyś rower potrzebny był całej rodzinie. Korzystało się z niego za zgodą ojca. Na czas trzeba było rower odstawić i musiał być sprawny. Pierwszym moim rowerem wyścigowym był czeski Favorit. Na nim startowałem w wyścigach, jakie w okolicy były organizowane - wspomina Ryszard Szurkowski.

Systematycznie zaczął trenować dopiero w wojsku. Wtedy, w Radomiu pod opiekę wziął go trener Radomiaka Ryszard Swat. Przekonał dowódców, że warto by Szurkowski w czasie, czyli na przepustkach jeździł na rowerze. To był rok 1966. Przyszły mistrz świata miałem wtedy 20 lat.

Rok później został zawodnikiem Dolmelu Wrocław. Zaczął wygrywać, najpierw Przełajowe Mistrzostwa Polski. Starty na szosie pokazały, że poza umiejętnością jazdy w peletonie, nie odbiega niczym od innych zawodników. Przewracał wszystkich wokół siebie, bo zanadto się kołysał, nie potrafił zachować bezpiecznego odstępu od kół rowerów innych kolarzy. Szybko zaczął jednak wygrywać. A że zdarzały się zwycięstwa nad poznaniakiem Zenonem Czechowskim czy Zygmuntem Hanusikiem, chęci do ciężkich treningów przybywało.

- Kolarstwo znów stanie się popularne, zauważane przez media, gdy polski kolarz zacznie regularnie wygrywać. Kibic musi wiedzieć, gdzie i kiedy będzie on startował, co chce osiągnąć. Wtedy będzie zainteresowany śledzeniem tych wyścigów. Ale żeby tak się stało na kolarstwo muszą być większe nakłady finansowe - mówi Ryszard Szurkowski.

Według Ryszarda Szurkowskiego w Polsce nie brakuje zdolnej młodzieży. Ale trzeba mieć świadomość tego, że młody, zdolny Polak, nawet jeśli dostanie propozycję pracy w zawodowym peletonie, to zawsze będzie tam robotnikiem. Trzeba zrobić, co się da, by kolarze szosowi mieli podobne warunki do Justyny Kowalczyk.

- Liderowi trzeba zapewnić dobry sprzęt i warunki do treningu. Pod pojęciem dobre warunki mieści się też grupa silnych partnerów. Mobilizacja zawodnika pojawia się wtedy, gdy czuje na plecach oddech nie tylko rywala z innej grupy, ale także zawodników ze swojej drużyny - mówi wielokrotny mistrz świata z Barcelony.

Taka właśnie wewnętrzna rywalizacja może doprowadzić do dobrych wyników z medalami z igrzysk i mistrzostw świata włącznie. Najlepszym tego przykładem były dwa medale na Mistrzostwach Świata w Barcelonie. Ale to było blisko czterdzieści lat temu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski