Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań stanął w gigantycznych korkach [ZDJĘCIA]

Katarzyna Fertsch
Tak się jeździ po Poznaniu.
Tak się jeździ po Poznaniu. Grzegorz Dembiński
TIR-y blokujące skrzyżowania i wymuszające pierwszeństwo. Samochody osobowe wpychające się w ostatniej chwili na pas do skrętu w lewo. Rozjeżdżane pasy zieleni, przerażeni piesi. Tak, w dużym skrócie, można opisać to, co w piątek działo się na poznańskich ulicach. Paraliżowi komunikacyjnemu winne są nie tylko remonty, ale także kierowcy. Głównie tych największych pojazdów - TIR-ów.

Czytaj także:
Poznań stoi w korkach
Korki na ulicach Poznania

Skrzyżowanie Umultowskiej z Lechicką. Do jazdy na wprost jest tylko jeden pas. Ale kierowcy nic sobie z tego nie robią. Korzystają z pasa do skrętu w lewo, by w ostatniej chwili wepchnąć się przed jadące prawidłowo samochody. Wśród "spryciarzy" są też kierowcy TIR-ów. I kiedy taki postanowi się wcisnąć, mało kto odważy się zaprotestować.

Podobnie przy remontowanym moście Lecha. Samochody wjeżdżające na most z ulicy Hlonda stoją w gigantycznych korkach. Ale są i tacy, którzy podjeżdżają do samego skrzyżowania prawym pasem i tam wciskają się przed wolniej ruszające TIR-y.

Skrzyżowanie ulic Lechickiej z Serbską, tuż przed mostem Lecha. Tam trudno mówić o jakimś wciskaniu się. Bo stoją wszyscy. Mniej cierpliwi zawracają na pasie zieleni lub... przejściu dla pieszych.

Jazda po Poznaniu to od kilku dni prawdziwy koszmar. Z jednej strony remonty, z drugiej - kombinujący kierowcy. Nerwy puszczają. Doskonale było to w piątek słychać przez CB-Radio.

- Takie słowa padały, że aż uszy puchły - śmieje się Edward Sawicki, wśród CB-radiowców zwany Kolibrem. - Ale ja się nie dziwię. Niektórym kierowcom pokonanie pięciu kilometrów Poznania zajmowało cztery godziny. Tragedia - podsumowuje.

Sytuacja poprawiała się, gdy na skrzyżowaniach pojawiali się policjanci. Kierowcom od razu odechciało się łamania przepisów.

- Tragiczna sytuacja na drogach to często skutek bezmyślności kierowców. TIR-y wjeżdżają na środek skrzyżowania i nie mają jak z niego zjechać. I kiedy innym zapala się zielone światło, to i tak stoją. Bo przejazd blokuje ciężarówka - przyznaje Józef Klimczewski, naczelnik poznańskiej drogówki, z którym w piątek obserwowaliśmy sytuację przy moście Lecha.

A co na to pozostali kierowcy? Trąbią, złorzeczą, wyzywają. Ale i tak nic to nie daje. TIR jest duży i na mniejsze ulice nie ucieknie. Co innego auto osobowe. Tak skutecznie omijały Lechicką, że zakorkowały ulice: Słowiańską, Szelągowską, Winogrady, aleję Wielkopolską, Pułaskiego czy niemal całe Garbary.

- Kierowcy spoza miasta nie są zaskoczeni sytuacją. Wieść o tym, jak jeździ się po Poznaniu, rozeszła się po całym kraju - mówi Koliber. - A bardzo prawdopodobne, że usłyszeli o tym nawet w Afryce.

Jak to możliwe? W piątek mocno świeciło słońce, a to odbija fale radiowe, które mogą trafić nawet tysiące kilometrów dalej. W ten sposób Koliber połączył się kiedyś z Waszyngtonem i Afryką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski