Ulica Koszalińska w Poznaniu. Wczesnym wieczorem przejeżdża nią patrol wodniaków. Policjanci widzą w oddali mężczyznę. Kilka metrów za nim bieg- nie olbrzymi dzik. - Był potężny. "Na oko" mógł ważyć ze 120 kilo - opowiadają policjanci. Postanowili działać natychmiast. Podjechali bliżej, licząc, że zwierzę przestraszy się samochodu albo że mężczyzna - zanim dzik go zaatakuje - zdąży wsiąść do auta. To, co się później stało, kompletnie ich zaskoczyło.
Mężczyzna zerknął na radiowóz, szybko skoczył w las i zaczął uciekać. Dzik truchtem pobiegł za nim. Policjanci spojrzeli po sobie i... również ruszyli między drzewa.
Po kilkuset metrach złapali mężczyznę. Poprosili o dokumenty, zaczęli je sprawdzać. Dzik przez cały czas im się przyglądał.
- Mało tego! Zza krzewów i drzew zaczęły schodzić się kolejne zwierzęta - mówią policjanci. Teraz uśmiechają się, wspominając zajście, jednak wtedy nie było im do śmiechu. - Tych zwierząt było 9-10.
Mundurowi szybko jednak dowiedzieli się, dlaczego dziki nie chciały odejść od nich, a właściwie od 50-latka, który - jak się okazało - był poszukiwany listem gończym. Gdy zajrzeli do jego plecaka, znaleźli w nim 50 kolb kukurydzy. Mężczyzna po prostu dokarmiał zwierzęta, które - sądząc po ich zachowaniu - zdążyły się do niego przyzwyczaić. Na razie zostaną jednak bez smakołyków: poszukiwany 50-latek trafił bowiem do aresztu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?