Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: W wielkiej rodzinie prezydenta Ryszarda Grobelnego nikt nie zginie

Tomasz Nyczka
Sławomir Hinc będzie teraz zasiadał w radzie nadzorczej Term Maltańskich
Sławomir Hinc będzie teraz zasiadał w radzie nadzorczej Term Maltańskich Marek Zakrzewski
Nie milkną echa po publikacji "Głosu Wielkopolskiego", w której napisaliśmy, że były zastępca prezydenta Poznania, Sławomir Hinc, będzie zasiadał w radzie nadzorczej spółki Termy Maltańskie. Radni opozycji twierdzą, że to skandal i przykład na to, że prezydent Ryszard Grobelny rozdaje synekury swoim byłym współpracownikom. I mówią: - Powinno się rozpisywać konkursy na posady w radach nadzorczych spółek powiązanych z miastem.

Sławomir Hinc był wiceprezydentem Poznania od sierpnia 2009 roku. Zajmował się oświatą i kulturą. Ze stanowiskiem rozstał się w styczniu w atmosferze skandalu. I choć dymisję złożył sam, tajemnicą poliszynela jest, że chciał tego prezydent Ryszard Grobelny. Bo, jego zdaniem, Hinc nie poradził sobie z reformą poznańskich szkół. Sam Hinc ripostował, że w tegorocznym budżecie jest za mało pieniędzy na oświatę.

- Czasami brakowało mi wsparcia prezydenta - mówił wtedy, w czasie konferencji prasowej, podczas której poinformował o swojej dymisji. I wśród powodów rezygnacji podawał właśnie różnice między nim a prezydentem. Sam prezydent Grobelny bezpośrednio do zarzutów swego zastępcy odnosić się nie chciał. Stwierdził jedynie, że "czas wiceprezydentury Hinca się skończył".

Sławomir Hinc powiedział "Głosowi", że do zasiadania w radzie nadzorczej term przygotowywał się od półtora roku i kończył specjalne kursy, które do tego uprawniają. Dodał też, że będzie na półrocznym okresie próbnym, po którym podejmie decyzję, co dalej z funkcją w maltańskiej spółce.

Radni opozycji twierdzą, że spór między Ryszardem Grobelnym i Sławomirem Hincem był poważny, ale nie na tyle, by byłemu zastępcy nie załatwić nowej posady. Bo prezydent i tak docenia lojalność Hinca.

- Miłość w rodzinie często burzą kłótnie. Ta między Grobelnym i Hincem była burzliwa, ale to już przeszłość. W radach nadzorczych, szczególnie teraz, powinni zasiadać ludzie mający baczenie na każdą złotówkę. Tymczasem rady służą Grobelnemu do nagradzania lojalnych mu ludzi. Nawet jeśli nie sprawdzą się w poprzedniej pracy. Pan Hinc mówił w styczniu, że ma "waleczne serce", a okazał się wyjątkowo miękki. Szkoda - komentuje nominację Hinca Szymon Szynkowski vel Sęk, szef PiS w radzie miasta.

Marek Sternalski, przewodniczący klubu radnych PO w radzie miasta: - Formalne wymogi do zasiadania w radzie Hinc spełnia, ale na temat rzeczywistych kompetencji nie chcę się wypowiadać. Ta sytuacja to scenariusz z brazylijskiej telenoweli. Najpierw panowie się kłócili i deklarowali obustronny brak zaufania, a teraz zaufanie wróciło i będzie kilkumiesięczny okres próbny Hinca w termach. Albo Grobelny uważa, że Hinc jest fachowcem i nie kończy z nim współpracy, albo się z nim żegna. To, co dzieje się teraz, jest niezrozumiałe.

Dalej idzie Tomasz Lewandowski, szef klubu radnych SLD. I mówi, że w spółkach powiązanych z miastem trzeba rewolucji.

- Uważam, że na stanowiska w radach nadzorczych takich spółek powinny być rozpisywane konkursy - twierdzi.

O to, co sprawiło, że nagle odzyskał zaufanie do swojego byłego współpracownika, chcieliśmy zapytać samego prezydenta Grobelnego. Ale ten, po raz kolejny, odmówił nam dzisiaj komentarza.

Prezydent i jego synekury

Z Tomaszem Lewandowskim, szefem klubu SLD w radzie miasta, rozmawia Tomasz Nyczka

Sławomir Hinc odchodził ze stanowiska w atmosferze skandalu. Co się zmieniło, że Hinc dostał drugą szansę?
T.L.: "Byłeś, jesteś, będziesz" - to zasada obowiązująca w rodzinie Grobelnego. Mamy już w Poznaniu do czynienia z sitwą władzy. Jeśli ktoś jest lojalny i będzie milczał na temat wspólnych spraw, to na pewno nie zginie. W innych spółkach związanych z miastem jest podobnie. Roi się tam od nazwisk osób współpracujących kiedyś z magistratem. Gdyby miasto było prywatną spółką, to rozumiałbym, że Grobelny nie daje zginąć znajomym. Ale to nie jego prywatne przedsiębiorstwo!

Ostatnie wydarzenia świadczą o tym, że nie ma już spięć na linii Hinc-Grobelny?
T.L.: Rozumiem argumenty Hinca, który mówił, że źle się czuje w urzędzie, że budżet na oświatę jest za mały. Wiadomo, że najważniejszych decyzji i tak nie podejmował on i że go to uwierało. Dlatego wierzę, że w styczniu nie wytrzymał.

Jakie kompetencje ma Hinc, by zasiadać w radzie?
T.L.: Nie ma, bo zajmował się oświatą, a nie sportem. W Wielkopolsce jest kilkadziesiąt tysięcy osób ze zdanymi egzaminami na członków rad nadzorczych. Ale oni tej pracy nie dostaną. Dostał ją Hinc - ze względów politycznych.

Hinc mówił "Głosowi", że umówił się, że do term przychodzi na okres próbny. A potem zdecyduje, czy się na coś przyda.
T.L.: Absurd! To świadczy o tym, że nie rozumie, jak działa rada nadzorcza. To nie program "Pierwsza praca". W termach jest wiele do zrobienia, bo są przykładem na to, jak spółką nie zarządzać. Przez rok nie wynajęto tam powierzchni na działalność komercyjną i miasto na tym nie zarabiało. Do tej pory nie znaleziono sponsora tytularnego. Do Term Maltańskich dopłacamy 6 mln zł rocznie. Tam trzeba fachowców, np. blisko związanych z PKOl, by uczynić je ośrodkiem przygotowań olimpijskich.

Rozmawiał Tomasz Nyczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski