Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: Wszczepiono już ponad 1000 implantów ślimakowych

Marta Żbikowska
Operacja wszczepienia implantu wymaga precyzji
Operacja wszczepienia implantu wymaga precyzji Paweł Miecznik
Profesor Witold Szyfter doskonale pamięta swoją pierwszą pacjentkę, której wszczepił implant ślimakowy. - Była to kobieta ze Szczecina prowadząca sklep warzywny. Miała piękny rudy warkocz - wspomina prof. Szyfter. - W ten warkocz wplatała sobie kabel łączący części urządzenia. Procesor miał wtedy wielkość paczki papierosów i pacjenci montowali go na klatce piersiowej lub na plecach. Teraz cały implant mieści się w okolicy ucha.

Kolejny operowany mężczyzna zajmował się produkcją kaloryferów. Jeden z pierwszych pacjentów, którzy odzyskali słuch w poznańskiej klinice był szefem zmiany pracowników w zakładach drobiarskich pod Poznaniem. - Pamiętam dobrze tego pacjenta, bo widziałem, jak on doskonale dawał sobie radę z implantem, dzięki tej operacji wrócił do normalnego życia - wspomina prof. Szyfter.

Pierwsza operacja wszczepienia implantu ślimakowego w Klinice Otolaryngologii Szpitala Klinicznego im. H. Święcickiego UM w Poznaniu odbyła się 18 stycznia 1994 roku. Od tego czasu w poznańskim szpitalu przeprowadzono 1000 takich operacji. Oznacza to 1000 osób, których życie zmieniło się diametralnie po odzyskaniu słuchu.

- To doskonały wynik w Europie - mówi prof. Szyfter. - Praga może pochwalić się 650 wszczepionymi implantami, Budapeszt około 400, w Oslo zoperowano 710 pacjentów.

Wprowadzenie metody implantacji w poznańskiej klinice było przełomem w życiu wszystkich osób niesłyszących w Polsce. - Nie wszyscy pacjenci kwalifikują się do zastosowania implantów, ale nadzieja obudziła się w każdym głuchoniemym - mówi prof. Szyfter. - Przyjeżdżali do nas ludzie z całej Polski i wywierali ogromną presję, aby im lub ich dzieciom przeprowadzić taką operację.

Czytaj też
Cały świat widział jak operuje się w Poznaniu
Profesor Szyfter operuje w internecie

Aby uzyskać najlepsze efekty osoba głucha od urodzenia powinna otrzymać implant ślimakowy jak najwcześniej.

- Pod wpływem tej presji, przed którą ostrzegali nas koledzy zza granicy, gdzie odbywaliśmy szkolenia, wszczepiliśmy jakąś część implantów nastolatkom głuchym od urodzenia - przyznaje prof. Szyfter. - Ale te dzieci nie nauczyły się nigdy mówić, cały czas posługiwały się językiem migowym. Po pierwszych sukcesach z wszczepianiem implantów dorosłym, którzy utracili słuch w wyniku chorób i wypadków, a po operacji go odzyskali, przyszła kolej na dzieci głuche od urodzenia.

- Po wprowadzeniu 10 lat temu wraz z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy programu badań przesiewowych słuchu u noworodków, rozpoczęliśmy implantację u bardzo małych dzieci - mówi prof. Szyfter. - Najmłodszy nasz pacjent miał 11 miesięcy.

Marta Rajewicz urodziła się w 2008 roku w szpitalu przy ulicy Polnej w Poznaniu.

- W drugiej dobie życia wykryto, że coś jest nie tak ze słuchem Marty - mówi Katarzyna Rajewicz, mama dziewczynki. - W naszych rodzinach nie było osób niesłyszących, mieliśmy starsze dziecko, które nie miało problemów ze słuchem, byliśmy naprawdę zaskoczeni.

Badanie przesiewowe wykazało nieprawidłowości ze słuchem Marty, ale na początku rodzice mieli jeszcze nadzieję, że to wody płodowe zatykały uszy dziewczynki. Kolejne badania potwierdziły, że Marta urodziła się z głębokim niedosłuchem.

Czytaj też
Cały świat widział jak operuje się w Poznaniu
Profesor Szyfter operuje w internecie

- Na początku dostaliśmy aparat słuchowy, ale on nic nie dawał, Marta nie słyszała - mówi mama dziewczynki. - Gdy miała 16 miesięcy przeszła operację wszczepienia implantu ślimakowego. To zmieniło jej i nasze życie. Nawet nie potrafię opisać, jak bardzo.

Dziś Marta jest rezolutną pięciolatką. Chodzi do przedszkola, prawidłowo się rozwija. Mówi.

- Mówi jak najęta - żartuje doktor Magdalena Magierska-Krzysztoń, która w Ośrodku Rehabilitacji Laryngologicznej zajmuje się pacjentami z implan-tami ślimakowymi. - To jedna z tysiąca naszych pacjentek, u której implant doskonale zdał egzamin. - W przypadku osób głuchych od urodzenia implanty mają największy sens, gdy są wszczepione w okresie największej neuroplastyczności, czyli do około 3. roku życia - tłumaczy doktor Magierska. - Dźwięki słyszane z pomocą implantu nie są takie same, jak w przypadku naturalnego słuchu, ale dają możliwość rozwoju mowy i języka. Dziecko, które nie słyszy nie nauczy się mówić. Kiedyś takie dzieci były skazane na szkoły specjalne i język migowy. Dzisiaj, przy właściwej rehabilitacji i odpowiedniej motywacji rodziców kończą normalne szkoły i dobrze radzą sobie w życiu.

Profesor Szyfter podkreśla, że w wyprowadzaniu pacjentów ze świata ciszy bierze udział cały zespół specjalistów. - Wszczepienie implantu to praca lekarzy chirurgów z zespołem anestezjologów i pielęgniarek, neuro-radiologów, foniatrów i audiologów - mówi prof. Szyfter. - Pacjenci wymagają też pomocy laryngologów, logopedów, psychologów. Potem urządzenia kontrolują akustycy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski