Poznań: Został skazany za przestępstwo, bo... pomylono go z inną osobą. Na sprawiedliwość i uniewinnienie czekał ponad półtora roku

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Gdak
NK

Poznań: Został skazany za przestępstwo, bo... pomylono go z inną osobą. Na sprawiedliwość i uniewinnienie czekał ponad półtora roku

NK

Najpierw pomylił go urząd skarbowy, potem prokuratura, aż w końcu sąd. W 2017 roku mieszkający w Poznaniu Kanadyjczyk Matthew Harris został skazany na karę grzywny za rzekome niepłacenie podatków.

– Chociaż jesteśmy zadowoleni, to było frustrujące, że niewinna osoba została skazana przez sąd oraz musiała poświęcać swój czas i pieniądze, aby udowodnić niewinność

– opowiada Anna Harris, żona Matthew, który od kilku lat mieszka w Wielkopolsce, choć z pochodzenia jest Kanadyjczykiem.

W październiku 2018 roku mężczyzna otrzymał z krakowskiego sądu list wzywający go do zapłaty kary grzywny w wysokości 7 tys. zł. Wyrok skazujący Matthew Harrisa zapadł w listopadzie 2017 roku, choć on sam w ogóle nie wiedział o sprawie. Kanadyjczyk rzekomo miał nie zapłacić podatków swojej firmy w Krakowie. Problem w tym, że Matthew... nigdy nie prowadził żadnej firmy w Krakowie i ze stolicą Małopolski nie miał biznesowych powiązań. Sąd stwierdził jednak zupełnie inaczej, choć dopiero po czasie okazało się, że doszło do pomyłki.

Czytaj też: Poznań: Kanadyjczyk został skazany za przestępstwo, którego nie popełnił

W Krakowie funkcjonował bowiem oddział amerykańskiej spółki loop Mobile INC S.A, na czele której stał Matthew Harris. Nie był to jednak Kanadyjczyk, lecz... Amerykanin. To zupełnie inna osoba niż skazany przez sąd Matthew Harris. Ten prawdziwy, który rzeczywiście nie opłacił podatków, jest o ok. 20 lat starszy i na co dzień nie mieszka w Polsce.

Matthew Harris, po półtora roku od niesłusznego skazania, został uniewinniony
Łukasz Gdak Matthew Harris, po półtora roku od niesłusznego skazania, został uniewinniony

W jaki sposób mogło więc dojść do skazania Kanadyjczyka? Amerykańska spółka nie opłaciła podatków za kilka miesięcy między lutym 2012 a grudniem 2013 roku. Z tego powodu postępowanie wszczął Małopolski Urząd Skarbowy, który zwrócił się do Urzędu ds. Cudzoziemców o informacje ws. Matthew Harrisa. A ten przekazał dane dotyczące Kanadyjczyka. Tym samym urząd skarbowy, po akceptacji prokuratury, oskarżył niewłaściwą osobę a sprawa trafia do sądu. Jednak nawet tam nie zorientowano się, że wszystkie podane dane dotyczą niewłaściwej osoby.

Zobacz też: Kanadyjczyk skazany za przestępstwo, którego nie popełnił. Na sprawiedliwość musi jeszcze poczekać

Kiedy Kanadyjczyk w końcu dowiedział się o sprawie, otrzymując pismo do zapłaty zasądzonej grzywny, od razu skorzystał z pomocy prawnika. Sprawa była o tyle istotna, że Matthew Harris funkcjonował w rejestrze karnym jako osoba skazana. A to utrudniało mu chociażby staranie się o polskie obywatelstwo.

Mecenas Olga Łączkowska-Majda, reprezentująca Kanadyjczyka, złożyła do krakowskiego sądu wniosek o przeprowadzenie normalnego procesu. Chociaż miał się on rozpocząć jeszcze w styczniu, ten termin został przesunięty z uwagi na... nieobecność prokuratury. Kolejny termin wyznaczono na ostatni wtorek. I wtedy też sprawa się zakończyła, bo sąd umorzył postępowanie.

Sprawdź też: Najgłośniejsze sprawy kryminalne w Wielkopolsce. Sprawdź, czy je pamiętasz

– Sąd podjął decyzję o umorzeniu sprawy z uwagi na to, że pan Harris nie popełnił przestępstwa. Okoliczności, które podnosiliśmy w pełni przekonały sąd, że na ławie oskarżonych jest niewłaściwa osoba. Cieszy nas taka decyzja oraz fakt, że klient ma już za sobą tę sprawę. Teraz czekamy jeszcze na uprawomocnienie wyroku i wykreślenie pana Harrisa z krajowego rejestru karnego

– mówi mecenas Olga Łączkowska-Majda.

Komentarz Norberta Kowalskiego
Kompromitacja i żenada - tak można określić sytuację, która spotkała Kanadyjczyka Matthew Harrisa. Mężczyzna został skazany, choć był... całkowicie niewinny. Napisać, że to, co go spotkało, jest kompromitacją polskiego wymiaru sprawiedliwości - to nic nie napisać.

Można doszukiwać się teraz różnych porównań. Pisać o jakiejś kompletnej abstrakcji, niezrozumieniu, pomyłce czy wręcz głupocie, ale żadne z nich nie odda tego, co się stało. I nawet ostateczne uniewinnienie w żaden sposób nie ratuje wizerunku polskiego wymiaru sprawiedliwości, bo do skazania niewinnego człowieka w ogóle nie powinno dojść. Tym bardziej w tak kuriozalnych okolicznościach, jak z powodu pomylenia go z inną osobą o tym samym imieniu i nazwisku. To woła o pomstę do nieba.

Chociaż na temat sądownictwa piszę już od dłuższego czasu, z taką sprawą jeszcze się nie zetknąłem. I w zasadzie do dziś nie jestem w stanie uwierzyć, jakim cudem mogło dojść do takiej pomyłki. Nie jestem w stanie pojąć, jak Małopolski Urząd Skarbowy, potem prokuratura, aż w końcu sąd w Krakowie nie potrafiły dostrzec że w aktach sprawy figurują dane niewłaściwej osoby. W tej sytuacji nie ma żadnego usprawiedliwienia. Z kolei uniewinniający wyrok nie jest żadnym naprawieniem błędu tylko czymś, co po prostu musiało mieć miejsce.

W przypadku Matthew Harrisa pomyłka była na szczęście względnie „nieszkodliwa”. „Nieszkodliwa” o tyle, że chociaż Kanadyjczyk i jego żona musieli poświęcić swój prywatny czas i pieniądze na naprawienie tego błędu, Mathhew Harris na szczęście nie został skazany na karę więzienia i nie trafił za kratki. A, jak dobrze wiemy, w Polsce już zdarzało się, że niewinna osoba trafiała do więzienia. Wydawać by się mogło, że osiągnęliśmy już wszelkie granice absurdu i kompromitacji. Ale życie uczy, że jeszcze wciąż wiele przed nami. Bo w tym kraju granice absurdu niestety nie istnieją.

NK

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.