Cisza, cisza i jeszcze raz spokój. Tego głównie potrzebowałem zaraz po przekroczeniu linii mety. Maraton w Nowym Jorku kończę z wynikiem 2:38. Wcześniej bardzo broniłem się przed tym, by deklarować wynik jaki planuje uzyskać. Dziś śmiało mogę powiedzieć że interesowało mnie bieganie na poziomie 2:31:00 - 2:31:30. Tego dnia zrobiłem wszystko na co było mnie stać. Wszystko na co miałem osobiście wpływ zrobiłem jak należy. Począwszy od treningu, nastawienia, aż po żywienie - napisał Marcin Kęsy na swoim profilu facebookowym.
To doświadczony zawodnik, który startował już z powodzeniem w największych maratonach w Europie, a swoją drogę do wielkiego biegania rozpoczął kilkanaście lat temu od walki z otyłością.
Czytaj też: Niesamowita historia maratończyka Marcina Kęsego
Nieco krótszą przygodą z biegami ulicznymi, ale nie mniej barwną, może pochwalić się Robert Rataj, który swego czasu miał też spore ambicje piłkarskie.
- Gdyby ktoś mi powiedział parę lat temu, że przebiegnę nowojorski maraton uznałbym go za osobę niepoczytalną. A jednak zacząłem śnić i robić wszystko, aby te sny stały się rzeczywistością. To, co spotkało mnie na trasie przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Bieg w Nowym Jorku dostarcza niesamowitych wrażeń i wzruszeń. Wyciska łzy i maluje uśmiech na twarzy pomimo wielkiego zmęczenia. Przez tę dłuższą chwilę czuć jakby dotykało się nieba bram - opowiadał nam poznański biegacz.
Ciekawie przedstawił on również drogę na start jednego z największych na świecie maratonów.
- Trzeba wstać z łóżka tuż po godz. 4. Dwie godziny później odjechaliśmy żółtymi, szkolnymi autobusami na start. Miała być godzina jazdy, wyszły prawie dwie, by były korki. Z autobusu udaliśmy się do strefy dla biegaczy. Było zimno, ale były też koce, ciepła kawa, herbata, ciastka i owoce - dodał Rataj.
Największe wrażenie na nim zrobił Most Brookliński. - 53 tys. biegaczy, 2 mln kibiców na trasie. Dokoła same drapacze chmur. Trasa trudna, ale tłum ludzi pozwala zapomnieć o jakimkolwiek kryzysie. Wśród nich Polacy, którzy dopingowali "brawo Polska" czy "jesteś najlepszy". Greenpoint był cały biało-czerwony. Kilka mostów do pokonania, kilka podbiegów i mil aż w końcu pojawia się Central Park i zostają cztery mile do mety. Ludzie wrzeszczeli, wiwatowali i przybijali piątki. Na mecie podniosłem wysoko polską flagę i miałem swój wyśniony medal. Dla mnie to był piękny sen, z którego nie chciałem się obudzić - zakończył poznaniak, który w przyszłym roku chce ukończyć maraton w Rio de Janeiro.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?