Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznanianka wygrała maraton w Łodzi w rewelacyjnym czasie! Nie wiadomo jednak czy pojedzie do Rio!

Radosław Patroniak
Monika Drybulska-Stefanowicz została w Łodzi mistrzynią Polski w maratonie
Monika Drybulska-Stefanowicz została w Łodzi mistrzynią Polski w maratonie Fot. Archiwum Dziennika Łódzkiego
Monika Drybulska-Stefanowicz ustanowiła rekord życiowy w maratonie, ale na MŚ nie pojedzie. Zawodniczka Grunwaldu opowiada o dziwnych zasadach w PZLA i zobowiązaniach wobec armii.

Monika Drybulska-Stefanowicz w minioną niedzielę wygrała łódzki maraton z udziałem 4500 biegaczy. Była olimpijka z Aten i Pekinu wróciła do wyczynowego biegania po urlopie macierzyńskim. Już rok temu zajęła drugie miejsce w poznańskim półmaratonie. W tym była piąta w Maniackiej Dziesiątce i najlepsza w mieście włókniarzy, gdzie pobiegła po rekord życiowy (2:29:28) i imponujące, jak na polskie warunki, nagrody (12 tys. zł i ford fiesta).

– Organizatorzy postanowili powiększyć emocje i zawodniczki z elity stanęły na starcie ponad 18 minut przed mężczyznami, bo tyle wynosi różnica czasu między rekordami Polski obu płci. Nie dałam się dogonić plejadzie Kenijczyków i w ten sposób jako pierwsza zameldowałam się na mecie w Atlas Arenie o ponad minutę przed zwycięzcą biegu męskiego. Dlatego otrzymałam dwie nagrody, a nie jedną. Myślę, że takie rozwiązanie uatrakcyjniło zawody – podkreśliła poznanianka.

O spektakularny sukces 35-letniej zawodniczce rodem z Wągrowca nie było łatwo, bo przez większość czasu musiała samotnie dyktować tempo. –Byłam przygotowana na współpracę z innymi biegaczkami. Tymczasem musiałam walczyć z rywalkami i wiatrem. Mimo to przetrwałam trudne chwile. Kiedy zgubiłam na 33 km Kenijkę wiedziałam już, że będę najszybsza wśród kobiet. Potem doszła jeszcze do tego satysfakcja wygranej w klasyfikacji open – dodała reprezentantka Grunwaldu Poznań.
W niedzielę wystartuje ona w dodatkowym biegu warszawskiego maratonu Orlenu na 10 km. W październiku natomiast wybiera się na Igrzyska Wojskowe do Korei Płd, a nie na MŚ do Pekinu, choć jej czas z Łodzi jest praktycznie przepustką na sierpniowe MŚ w Pekinie.

– Nawet gdybym otrzymała powołanie, to do Chin nie pojadę, ponieważ mam zobowiązania wobec armii. Reprezentacyjne aspiracje mogłabym mieć w kontekście przyszłorocznych igrzysk w Rio de Janeiro, ale z kwalifikacją do Brazylii jest jakaś dziwna sprawa. Nieco ponad rok przed tak ważną imprezą powinno być już ustalone minimum, ale PZLA zapomniał je ogłosić i w tej sytuacji mogę mówić, że zdobyłam je według założeń sprzed czterech lat i ustaleń IAAF. Niczego więc nie przesądzam, bo związek rządzi się swoimi prawami – zauważyła mama 2-letniej Marysi i żona Krzysztofa Stefanowicza.

Przy okazji zapytaliśmy ją, co sądzi o pomyśle organizatorów poznańskiego półmaratonu, by nie kontraktować podczas ostatniej edycji biegu zawodników z elity. – Start samych Polaków ma jakieś plusy, bo wtedy nikt chleba im nie zabiera. Z drugiej strony jednak nie warto chyba iść w kierunku obniżania poziomu sportowego, bo potem cierpi na tym prestiż imprezy. Grupę elitarnych biegaczy można przecież dobierać w różny sposób, niekoniecznie tylko z grona afrykańskich zawodników. Uważam, że nie ma co przesadzać z tą masowością – tłumaczyła poznanianka, która do zawodów przygotowuje się pod okiem trenera Zbigniewa Nadolskiego.

Nie wyobraża sobie ona biegania bez uwag szkoleniowca. – Wiem, że jestem doświadczoną zawodniczką, ale oko trenera dostrzeże to, czego ja nigdy nie wychwycę. Najczęściej ćwiczę w okolicach Rusałki i stadionu Olimpii. Poza Poznaniem natomiast najbardziej lubię biegać po górach w Szklarskiej Porębie i plaży w Międzyzdrojach. Latem chyba też pojadą na obóz wysokogórski do szwajcarskiego Sankt Moritz. Nie miałam go w planach, ale po wygranej w Łodzi nie muszę już tak bardzo ograniczać wydatków – przyznała była i aktualna mistrzyni Polski w maratonie (łódzki bieg miał rangę MP na dystansie 42 km 195 m).

Drybulska-Stefanowicz jeszcze dwa lata temu nie miała pojęcia, że dojdzie do tak wysokiej formy. –Po urodzeniu dziecka zakładałam, że wrócę do szybkiego biegania lub przejdę na sportową emeryturę. Symptomy, że mogę jeszcze coś fajnego zdziałać pojawiły się już jednak w ubiegłym roku. Wtedy powiedziałam sobie, że do kolejnego sezonu przygotuję się na maksa. Jak się okazało miałam rację i teraz już nie myślę o końcu kariery, tylko o kolejnych wyzwaniach – zakończyła sympatyczna biegaczka.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski