Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznańscy taksówkarze boją się utraty numeru telefonu, a przez to źródła dochodów

Marcin Idczak
W poniedziałek przed jednym z biur Orange zjawiło się około 30 taksówkarzy. Domagali się zatrzymania numeru telefonu dla prowadzonej przez siebie korporacji
W poniedziałek przed jednym z biur Orange zjawiło się około 30 taksówkarzy. Domagali się zatrzymania numeru telefonu dla prowadzonej przez siebie korporacji Marcin Idczak
Kto będzie dysponował numerem telefonu korporacji taksówkowej? Pracownicy boją się, że mogą go stracić i nie będą mogli zarabiać.

- Ponad sto osób może zostać bez pracy, tylko przez jeden numer telefonu - mówi Dariusz Czerniejowicz, prezes taksówkowej korporacji Top Taxi (wcześniej radio Taxi Stop).

W poniedziałek wraz z ponad 30 kolegami z firmy zjawił się w placówce Orange przy ul. Wierzbięcice. Ponad 23 lata temu pod numerem 222 333 zaczęli działać jako radio taxi. Choć przez te prawie ćwierć wieku do sześciu cyfr została dopisana ósemka oraz kierunkowy, to jednak numer stał się znany wśród poznaniaków.

- Teraz możemy go stracić, a tym samym my taksówkarze oraz panie przyjmujące zlecenia przez telefon nie będziemy mieli żadnego źródła dochodu - stwierdza Dariusz Czerniejowicz. Łącznie to około 110 osób.

Wspomina, że część z pracowników była niezadowolona z działań szefów korporacji. Dlatego najpierw przed dwoma laty odwołano jednego, pół roku późnej drugiego członka zarządu.

Choć taksówkarze mają to potwierdzone przez notariusza, to jednak wciąż w krajowym rejestrze sądowym (dane dotyczące wszystkich polskich przedsiębiorstw) jako odpowiedzialni za prowadzenie spółki taksówkowej widnieją poprzedni szefowie.

- By się od nich ostatecznie odciąć postanowiliśmy założyć własne stowarzyszenie. Złożyliśmy jednocześnie w Orange pismo o cesję numeru - wyjaśnia Dariusz Czerniejowicz.

Wspomina, że w styczniu przyjęto ich pismo. Jednak po okresie około dwóch i pół miesiąca taksówkarze dowiedzieli się, że przejęcie numeru telefonu zostało wstrzymane.

- Otrzymywaliśmy liczne wyjaśnienia od operatora z których dla nas nic nie wynika. Oprócz tego, że stracimy numer telefonu - dodaje prezes stowarzyszenia. - Przecież wiadomo, że bez niego będziemy skończeni. Nawet jeśli weźmiemy nowy, to już nic nie będzie on znaczył. Potrzeba dużo czasu, wielkich nakładów finansowych, by pasażerowie zaczęli nas na nowo kojarzyć. Ludzie się przyzwyczaili do naszych cyfr i nazwy - wyjaśnia D. Czerniejowicz.
Wraz z kolegami próbował to w poniedziałek wytłumaczyć pracownikom Oragne. - Sprawa dla nas była pilna. Tym bardziej, że poinformowano nas, że pomiędzy godziną 13 a 14 telefon zostanie przełączony i nie będziemy mogli z niego korzystać - mówi taksówkarz.

Rozmowy nie przyniosły jednak oczekiwanego przez niego skutku. - Nie chciano nas wysłuchać. Czekamy aż telefon zamilknie - stwierdza taksówkarz.

Poprzedni szef spółki, która prowadziła korporację niebyt chętnie chce się wypowiadać. - To sprawa bardziej dla prawników, niż zwykłych ludzi - tłumaczy, były prezes. - W sumie to ja nawet nie szefowałem spółce. Zajmowałem się jedynie sprawami technicznymi - dodaje.

Po chwili jednak stwierdza, że nie mogło dojść do cesji numeru, gdyż był on przypisany do spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, a chce go przejąć stowarzyszenie. To, jego zdaniem, by było nielegalne.

- W przypadku radio taxi to najważniejszy składnik majątkowy. Ja zgłosiłem do Orange tylko swoje zapytania, czy można w ten sposób scedować numer telefonu na inny podmiot - zaznacza.

- Decyzja kwestionująca porozumienie cesji, podjęta została po weryfikacji dokumentów w zakresie reprezentacji, które otrzymaliśmy od pełnomocników stron - wyjaśnia Maria Piechocka z Orange. - Na podstawie przedstawionych dokumentów, uznaliśmy cesje numerów telefonicznych na Stowarzyszenie Top Taxi za nieważną. W związku z tym usługi zostały formalnie przywrócone dla Radio Taxi Stop i zgodnie z dyspozycją tego klienta zostaną przeniesione do pierwotnej lokalizacji - dodaje.

W ubiegły piątek pełnomocnicy obu stron otrzymali pisma ze stanowiskiem Orange Polska, w którym podtrzymana została decyzja o nieważności cesji i tym samym decyzja o przeniesieniu usług.

Taksówkarze nie zamierzają się składać broni. Już zgłosili na policji, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa przez byłych członków zarządu. - Nie mają prawa, a posługują się danymi firmy - stwierdza Dariusz Czerniejowicz. - Nie mam sobie nic do zarzucenia - stwierdza były prezes.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski