Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznańscy wojownicy po raz pierwszy razem na gali KSW 24. Chcą zostać bohaterami starcia gigantów!

Radosław Patroniak
Czterech uczestników gali KSW 24. Od lewej: Borys Mańkowski, Mateusz Gamrot, Anzor Ażyjew i Karol Bedorf
Czterech uczestników gali KSW 24. Od lewej: Borys Mańkowski, Mateusz Gamrot, Anzor Ażyjew i Karol Bedorf Fot. Marek Zakrzewski
Wielki krokami zbliżamy się do wydarzenia jesieni w świecie sportów walki, czyli do gali KSW 24 (28 września w Atlas Arenie w Łodzi). Dla sympatyków MMA w Poznaniu będzie to szczególne wydarzenie, ponieważ po raz pierwszy w historii na jednej gali zaprezentuje się aż dwóch zawodników ze stolicy Wielkopolski, czyli Borys Mańkowski i Mateusz Gamrot.

Jakby tego było mało na ringu wystąpi też dwóch wojowników powiązanych z Ankosem Zapasy Poznań, a więc Karol Bedorf (zmierzy się w walce wieczoru z mistrzem olimpijskim w judo, Pawłem Nastulą) i Czeczen Anzor Ażyjew. Ten ostatni w najbliższy piątek pojawi się w Poznaniu w towarzystwie Kamila Walusia (jego pojedynek też jest zaplanowany w karcie walk), by stoczyć kilka sparingowych pojedynków z Mańkowski i Gamrotem. Ich trener z kolei, Andrzej Kościelski, podczas łódzkiej gali KSW 24 Starcie gigantów, stanie w narożniku aż czterech zawodników. Będzie podpowiadał nie tylko swoim wojownikom, ale również Bedorfowi i Ażyjewowi.

– Jesteśmy na rynku 2,5 roku, a inne kluby są od dziesięciu lat. Liczymy się w Polsce i nieprzypadkowo uchodzimy za najlepszy ośrodek do przygotowania zapaśniczego pod kątem MMA. U nas nie trenuje się tradycyjnych zapasów, tylko zmodyfikowane zapasy, pozwalające na pełne wykorzystanie technik zapaśniczych podczas walk mieszanych sztuk walki - tłumaczył Kościelski.

Według niego fakt, że poznaniacy będą konfrontować się z zawodnikami zagranicznymi (Mańkowski z Amerykaninem Benem Langmanem, a Gamrot z Anglikiem Andre Winnerem) może być dla nich pomocny. – Obaj niechętnie mierzą się z Polakami, bo wtedy czują dodatkową presję.Znają się poza ringiem, nie mają pewności, kogo będzie forować publiczność i nie wiedzą jak wynik walki wpłynie na ich wzajemne relacje. Te wszystkie elementy nie występują, kiedy trzeba się bić z obcokrajowcami – dodał Kościelski.

Sami zawodnicy podkreślali jeszcze jedną kwestię. – Dodatkowo mobilizuje nas to, że po raz pierwszy będziemy reprezentować Ankos na jednej gali KSW. Mamy nadzieję, że podwójne uderzenie poznaniaków zakończy się sukcesem – mówił Mańkowski.

Gamrot znalazł się w rozpisce gali w zastępstwie kontuzjowanego Macieja Jewtuszki. – To tylko motywuje mnie do wytężonej pracy. Nie chcę sprawić zawodu, sobie, organizatoromi ikibicom, choć oczywiście doceniam klasę rywala – przyznał popularny „Gamer” i dodał, że w Łodzi będzie miał nawet wspólną szatnię z klubowym kolegą.

Zdaniem jego szkoleniowca Gamrot nie podejmuje zbyt dużego ryzyka. – Czeka go trudne zadanie, tym bardziej, że jest świeżo po wyleczeniu kontuzji ręki i będzie walczył z doświadczonym przeciwnikiem, ale jak go pokona, cały świat MMA będzie stał przed nim otworem. Jeśli przegra, to tragedia też się nie stanie, bo przynajmniej spadnie z wysokiego konia – dodał trener Ankosu.

Wspólnie ze swoim podopiecznymi przechodzi on obecnie do ostatnie fazy przygotowań. – Siła i kondycja są już wytrenowane. Teraz popracujemy jeszcze nad szybkością i zadbamy o czasowe przestawienie chłopaków, czyli zaplanujemy zajęcia w sali o tej samej porze, co będą toczone walki na gali KSW. To zresztą stała i znana praktyka – przekonywał Kościelski.

Uważa on, że Mańkowski nie może się czuć faworytem, tak samo jak Bedorf w walce z Nastulą. – Szczecinian wygrywał ostatnie walki, ale Nastula ma też swoje atuty. Daję więc obu po 50 procent szans na wygraną. Nie chcę też sugerować, że akcje Borysa stoją wyżej niż Langmana. WMMA nie ma pewniaków, o czym najlepiej przekonaliśmy podczas jego starcia z Saidowem. Przeciwnika zawsze trzeba docenić i uszanować. Tę zasadę wpajam swoim zawodnikom od pierwszego treningu – zakończył szkoleniowiec Ankosu.

Optymistyczne dla „Diabła Tasmańskiego” może być natomiast to, że gala odbędzie się w Łodzi. – Borys lubi walczyć w każdym mieście poza Warszawą. Wszystkie swoje walki przegrał bowiem w stolicy. Wprawdzie jedną z nich wygrał, ale po kilku tygodniach sędziowie orzekli jego porażkę. Mam nadzieję, że Atlas Arena znów mu przyniesie szczęścia – zauważył promotor Mańkowskiego, Piotr Smuniewski.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski