Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznański artysta po udarze żyje w zamknięciu. Apel o pomoc obiega cały świat

Paulina Jęczmionka, Agnieszka Świderska
Piotr Sznura po udarze cierpi na zespół zamknięcia. Komunikuje się za pomocą ruchu oczu.
Piotr Sznura po udarze cierpi na zespół zamknięcia. Komunikuje się za pomocą ruchu oczu. Marek Zakrzewski
"Diagnoza zespół zamknięcia pozbawia mnie złudzeń. Zostałem zatrzaśnięty w potrzasku własnego ciała, ze światem komunikuję się tylko za pomocą ruchu gałek ocznych i mrugania. Jestem tu. Bardzo jestem. (...) Mam ośmioletniego synka i czternastoletnią córkę i nie zamierzam się poddać" - to fragment apelu, jaki rodzina i przyjaciele poznańskiego artysty wysyłają w świat.

Urodził się z muzyką

39-letni Piotr Sznura jest śpiewakiem, kompozytorem. Od ok. 10 lat współpracuje z Bardabusz Orchestrą. Jego piosenki kilka lat temu rozbrzmiewały w znanych reklamach telewizyjnych. Później zajął się własną twórczością. W szufladzie leży 14 utworów. Niedokończonych. Czekają. Jak Piotr, który mrugając oczyma pyta: "Kiedy będzie lepiej?".

- On już się urodził z muzyką - mówi Mariola Bąk, siostra Piotra. - Wciąż ją w sobie ma. I wierzę, że jeszcze dla nas zaśpiewa.
Piotr Sznura w kwietniu ubiegłego roku przeszedł rozległy udar mózgu. Był wulkanem energii, dowcipnisiem, miłośnikiem literatury i filmu.

- Taka mieszanka wewnętrznej siły, wyobraźni i humoru - wspomina Przemysław Kostrzewa, przyjaciel ze studenckich czasów. - Na egzaminie na polonistyce zaskoczył wykładowcę porównaniem Batmana do Konrada z III części Dziadów. "Wznoszę się! Lecę!" - tłumaczył z zawadiackim spojrzeniem.

Przemysław również zaznacza, że muzyka od zawsze była życiową pasją Piotra. Wspomina muzyczny przegląd przed festiwalem Fama, na którym Piotr zagrał "One" U2. Po nim nocowali u Przemka. Piotr położył się spać ze swoją gitarą.

Jak "Motyl i skafander"

Od kilku lat bardzo dbał o swoją kondycję. Zdrowe odżywianie, bieganie, siłownia, karate. W marcu 2012 r. podczas rozgrzewki doznał kontuzji. Zerwał mięsień w łydce. Na pogotowiu nogę wsadzono w gips.

- Ortopeda powiedział, że mięsień sam się zrośnie. Zbagatelizował sprawę - opowiada Magdalena Sznura, żona Piotra. - Noga cały czas bolała. Trafiliśmy do ortopedy sportowego. I usłyszeliśmy, że mięsień dawno powinien być zszyty. Było za późno - doszło do zakrzepicy.

Piotr dostawał spore dawki leków przeciwzakrzepowych. Było lepiej, zaczął nawet chodzić. Ale 2 kwietnia z krzykiem upadł. I już nie wstał. Doszło do zatoru, a w konsekwencji do niedokrwienia mózgu. Rozległy udar, uszkodzony pień mózgu i móżdżek - brzmiał wyrok. Perspektywy? Wielka niewiadoma. U Piotra, jak w głośnym filmie "Motyl i skafander", stwierdzono zespół zamknięcia. Jest w pełni świadomy, ale z powodu paraliżu nie może się poruszać, wydawać dźwięków.

- Choć pracuję z ciężko chorymi, znając Piotra jako pełnego werwy i dowcipu mężczyznę, byłam w szoku, gdy weszłam na OIOM - wspomina Agnieszka Kaluga, wolontariuszka z Hospicjum Palium, prywatnie znajoma Piotra, którego historię opisała na blogu Zorkownia. - Wokół niego pełno sprzętu, a jego... jakby nie było. Miałam odruch bezwarunkowy - jako wolontariuszka muszę pomóc.

Lekarze nie wierzyli

Rozpoczęła się walka. O każde spojrzenie, drgnięcie oka. Agnieszka Kaluga, wzorując się na filmie "Motyl i skafander", rozpisała na kartce alfabet. Czytała go na głos, prosząc, by Piotr wymrugał swoje imię. Była cierpliwa, poczekała. I tak bez dźwięku wypowiedział pierwsze słowo.

- Z rodziną i Agnieszką spędzaliśmy z Piotrem po kilkanaście godzin dziennie - opowiada żona. - Widzieliśmy próby komunikacji i przezwyciężenia męczących jego ciało skurczów. Ale lekarze - kolejni i kolejni - nie wierzyli nam.

"Lekarz zaprzecza temu, co widzę. Kontaktu z pacjentem brak, uśmiechy, owszem, ale mimowolne, Pe (tak blogerka nazwała Piotra - przyp.red.) nie mruga na zawołanie, nie rusza ręką. Rusza, Doktorze, tylko czasem o centymetr i po minucie od prośby. (…) Proszę spróbować. Proszę też pomyśleć, Doktorze, czy czasem nie robi Pan krzywdy rodzinie mówiąc, że kontakt z Pe jest tylko życzeniowy, że rehabilitacja niewiele da. (…) Proszę mieć tę odwagę, Panie Doktorze, proszę czasem słyszeć" - tak w maju pisała na blogu Kaluga.

W końcu - dopiero w październiku - w Koźminie Wielkopolskim znalazła się lekarka, która miała odwagę. W trakcie ćwiczeń z nią Piotr potrafił nawet wymrugać fonetyczne brzmienie angielskich słów. Dziś buduje już złożone zdania. Niedawno zaczął też ruszać głową. Jest radosny, okazuje to przez nie zawsze kontrolowany śmiech.

- Lekarze niczego nie obiecują - mówi Magdalena Sznura. - Żyjemy z dnia na dzień, ważne jest tu i teraz. Piotr cały czas jest rehabilitowany. Opłacenie prywatnego terapeuty i opiekunki kosztowało miesięcznie 4 tys. zł. Niestety, nie stać nas. Więc, poza opiekunką, pomagają nam Kasia i Damian - wolontariusze, studenci rehabilitacji Uniwersytetu Medycznego. Są niesamowici.

Żona przyznaje, że czasem Piotra nie poznaje. Bo niegdyś niecierpliwy nerwus dziś jest pełen woli walki i pokory. Walczy dla siebie, dla dzieci, dla rodziny.

Apel dociera za granicę

- Nie poddamy się. Musimy walczyć dla Piotra, żeby on miał siłę walczyć o siebie - mówi Mariola Bąk, która mimo że mieszka poza Poznaniem, wraz z mężem spędza u Piotra każdy weekend.

To ona postanowiła zaapelować do świata o pomoc. Zaczęła od ulotek rozdawanych na ulicy. Koleżanka podsunęła pomysł, by umieścić apel na portalu Facebook. Lawina, która ruszyła potem, zszokowała całą rodzinę. I wzruszyła. Odezwał się kolega z dawnych lat. I uruchomił w internecie akcję "Razem dla Piotra". Damiana Andrzejewskiego do tych działań pchnęła... muzyka. - Mam wrażenie, że Piotr i jego muzyka byli zawsze - mówi Damian.
- Nie widziałem go jednak od dawna. I nagle zatęskniłem. Kilka tygodni temu zacząłem szukać wśród znajomych jego nagrań. Wtedy dowiedziałem się o udarze. Odwiedziłem go. Widziałem człowieka, który chce do nas wrócić.

Akcja na Facebooku trwa od kilku tygodni. Początkowo fanpage "Razem dla Piotra" śledziło kilkanaście osób. Teraz jest ich ponad 400. Apel przetłumaczono już m.in. na język angielski, francuski, niemiecki czy chiński. Głosy wsparcia płyną niemal z całego świata. Kobieta z Santa Monica napisała o podobnym do Piotra wyleczonym przypadku. I przekonywała, że skoro ktoś wyszedł z zamknięcia, to i Piotr może. Odezwała się znajoma z Irlandii zajmująca się terapią odblokowywania "życiodajnych" kanałów w komórkach. W lipcu przylatuje do Polski. Chce pomóc. Bo potrzebna jest wiedza, ale i pieniądze.

- Zbieramy na syntetyzator mowy - mówi Magdalena Sznura. - Miał go już na próbę. I okazało się, niestety, że ma uszkodzone nerwy wzroku. A bez umiejętności skupienia wzroku, trudno jest posługiwać się urządzeniem. Szukamy więc możliwości operacji. Ale w Polsce nie ma odpowiedniego sprzętu.

Rodzina konsultuje sprawę m.in. z lekarzami z Niemiec. Ale na zabieg też potrzebne są pieniądze. Podobnie, jak na ciągłą rehabilitację. Te, które już udało się zebrać, czekają na koncie na syntetyzator. Ale żona Piotra przyznaje, że jej zarobki nie wystarczają, żyje z oszczędności, które się kończą. Dlatego liczy się każdą pomoc. Ofiarowała ją już np. Ochotnicza Straż Pożarna w Klęce. Na jej konto z dopiskiem "Dla Piotra Sznury" można przelać pieniądze bądź przekazać 1 proc. podatku.

W kwietniu w Poznaniu mają odbyć się także dwa koncerty, z których dochód zostanie przeznaczony na pomoc Piotrowi.
- Muzyka i ludzie potrafią zdziałać cuda, czego najlepszym przykładem jest WOŚP - mówi Damian Andrzejewski. - My jesteśmy taką małą orkiestrą, która gra dla Piotra.

Dane do przelewu z dopiskiem "Dla Piotra Sznury":
Numer konta: 19908500020030000014690001
Ochotnicza Straż Pożarna w Klęce
KRS 0000060265
Klęka, 63-040 Nowe Miasto nad Wartą

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski