Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznański notariusz trafi za kratki?

Łukasz Cieśla
Sąd Apelacyjny ogłosi wyrok 22 grudnia
Sąd Apelacyjny ogłosi wyrok 22 grudnia archiwum
Tuż przed świętami, 22 grudnia, sąd ogłosi wyrok ws. notariusza C., któremu zarzucono nielegalną współpracę z oskarżonymi o oszustwa.

Notariusz C. ma w tej chwili trzy sprawy karne. We wszystkich jest oskarżany o nielegalną współpracę z osobami zajmującymi się oszustwami.

W jednej ze spraw zasiadł na ławie oskarżonych wspólnie z Tomaszem L. i Bartoszem W., oskarżonymi o przejmowanie mieszkań pod pozorem udzielania pożyczek. W sprawie wypowiedział się już poznański Sąd Okręgowy, który w maju całą trójkę skazał na bezwzględne więzienie. Od tamtego wyroku apelację złożyli ich obrońcy.

We wtorek w Sądzie Apelacyjnym obrońcy oskarżonych domagali się ponownego procesu albo uniewinnienia klientów.

Adw. Sebastian Winiecki, obrońca Tomasza L.: - Wśród pokrzywdzonych jest pracownica banku, pani z Urzędu Miasta, kolejna osoba była w radzie nadzorczej spółdzielni. Sąd pierwszej instancji popełnił błąd, stwierdzając, że te osoby nie rozumiały znaczenia podpisanych umów. A rolą mojego klienta nie było weryfikowanie ich zdolności kredytowej albo mówienie, co będzie dla nich dobre, a co nie.

Adw. Wojciech Wiza, obrońca notariusza C.: - Notariusz spisuje wolę stron. Jego rolą nie jest doradzanie. Nie miał też wiedzy, czy ktoś chce kogoś oszukać. Nie ma przy sobie wariografu. Nie można mu przypisać niedopełnienia obowiązków, bo nie dopytywał stron o umowy, które były zawierane w jego kancelarii.

Z argumentami obrońców nie zgodzili się prokurator oraz kilku obecnych w sądzie pokrzywdzonych.

Jedna z ofiar powiedziała, że Tomasz L., skazany w pierwszej instancji na 4 lata więzienia, z oszustw uczynił sobie sposób na życie. W sądzie była także kolejna pokrzywdzona. To emerytowana urzędniczka z Poznania.

- Z ogłoszenia trafiłam do Tomasza L. Był bardzo miły. Powiedział, że spłaci moje zadłużenie, ok. 50 tys. zł, a ja do śmierci będę mogła mieszkać w mieszkaniu. Potem miało trafić do niego. Gdy podpisaliśmy umowę u notariusza, której nie przeczytałam, byłam w euforii. Jako osoba mieszkająca samotnie cieszyłam się, że ktoś mi pomógł - opowiedziała nam emerytka.

Po jakimś czasie wezwała ją policja. Jak twierdzi, dopiero wtedy dowiedziała się, że podpisała umowę pożyczki na 100 tys. zł, którą miała oddać w ciągu trzech miesięcy. Z kolei od znajomej dowiedziała się, że Tomasz L. wymeldował ją z mieszkania.

- Moja nieżyjąca mama mówiła, że zginę, jak jej kiedyś zabraknie. I miała rację. Mam żal do Tomasza L., ale jeszcze większy do siebie, bo byłam strasznie głupia. Wstyd mi teraz, ukrywam te sprawy przed bliskimi, nadal mam długi. Z emerytury zostaje mi ok. tysiąc złotych na życie - opowiada emerytka.

Sąd Apelacyjny ogłosi wyrok 22 grudnia. Jak we wtorek zaznaczył, sprawa ma skomplikowany stan faktyczny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski