Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznański psycholog pisze doktorat o marihuanie

Danuta Pawlicka
Mikael Kowal, który szwedzko brzmiące imię zawdzięcza urodzeniu i dzieciństwu spędzonemu w Szwecji.
Mikael Kowal, który szwedzko brzmiące imię zawdzięcza urodzeniu i dzieciństwu spędzonemu w Szwecji. Paweł Miecznik
Hiszpanie mówią o niej mariguana. W slangu ma wiele imion - gańdzia, maryśka, marycha, trawka, zioło, a bardziej oficjalnie po prostu konopie indyjskie. Dlaczego kontrowersyjna w opinii społecznej marihuana, a nie dziurawiec czy rumianek, ziółka szanowane przez medyków, zaprzątają umysł polskiego doktoranta?

- Bo skandalem jest niewykorzystywanie marihuany w celach medycznych! - kwituje jednym zdaniem powód swojego zainteresowania Mikael Kowal, który szwedzko brzmiące imię zawdzięcza urodzeniu i dzieciństwu spędzonemu w Szwecji. Opuścił ten kraj wraz z rodzicami, którzy obecnie są właścicielami włoskiej restauracji i pizzerii w Poznaniu.

Doktorant z setką narkomanów

Bardzo waży słowa, aby dokładnie oddać to, co chce uzyskać swoimi badaniami. Setka ochotników, którzy mu w tym pomagają, ma za sobą lata zażywania marihuany. Nie są "czyści" od narkotyków, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie ryzykowałby takich eksperymentów z osobami bez takich doświadczeń. Polski badacz chce przybliżyć prawdę o działaniu konopi: - Mnie nie interesuje, jak marihuana wpływa na poprawę nastroju, ale jak funkcjonuje mózg po zażyciu określonej dawki.

Przy niewielkiej porcji powinna usprawniać umysł. Ale Mikael Kowal stawia własną hipotezę i, o czym zapewnia, będą to pierwsze badania na świecie, które odpowiedzą na kilka konkretnych pytań, ale przede wszystkim po raz pierwszy wykorzystają w badaniach nad konopiami placebo (jak w badaniach klinicznych!). Pomagają mu w tym osoby, które zamiast skręta do wypalenia siadają przy waporyzatorze (inhalatorze) wytwarzającym dym do wdychania. Komputerowy program zawierający łamigłówki i roszady, a także rejestracja fal mózgowych wyjaśnią, czy delikwent poddający się badaniu ma świadomość popełniania błędu (czy wie, że go popełnia)? Czy w tym stanie poprawia się giętkość umysłu, czy przeciwnie - maleje? A jak jest z kreatywnością, gdy mózg pogrąża się w oparach "marychy"? Głowę rozsadzają genialne rozwiązania, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia? A może powstaje taki kociokwik i gonitwa myśli, że pomysły kwalifikują się na karty powieści science fiction?

Nastolatek z błyskiem w oku

Było jak zwykle. Jakiś tam wypalony z kumplami skręt, pierwsze wypite piwo, ale nic poza tym. Do tego się przyznaje. Ale nie w tym, zaprzecza Mikael, należy doszukiwać się źródeł fascynacji marihuaną. Nawet nie pamięta, jak ten jedyny joint smakował. Na pewno niezbyt dobrze. Największy wpływ na wybór zawodowej drogi miała poznańska szkoła z angielskim językiem wykładowym, którą nazywa naturalną kontynuacją nauki rozpoczętej w Szwecji, gdzie mieszkał przez pewien czas z rodzicami.

Dobrze wspomina tę pierwszą polską "budę". W niej spotkał Macieja Wasilewskiego, nauczyciela, który zasugerował mu psychologię: - Z wyborem studiów miałem problem, a psychologia mi odpowiadała, więc szybko na nią się zdecydowałem.
- Ja widzę to inaczej, akurat trafiłem w taki jego okres, gdy potrzebował odpowiedzi na pytania, szukał nietypowych możliwości - mówi Maciej Wasilewski, nauczyciel, filozof z wykształcenia, który dobrze pamięta zdolnego ucznia.

Pedagog twierdzi, że nie jest w stanie przewidzieć, kim będzie w przyszłości nastolatek, ale, jak dodaje, widzi ów błysk ciekawości świata, który będzie go prowadził przez całe dorosłe życie. Po prostu dostrzegł go u Michała.

Nie było w tym pędu za modną psychologią, która u polskich maturzystów od lat nic nie traci ze swojego mitycznego powabu. Na Uniwersytecie Warszawskim znalazł taką, o jakiej zamarzył - z angielskim i z zagranicznymi wykładowcami. To mu odpowiadało, bo nie chciał w przyszłości rozwiązywać ludzkich problemów i obserwować zakłopotanych pacjentów, którzy opowiadają swoje życiorysy. Nie widział siebie w takiej roli. Patrzy krytycznym okiem na wizerunek polskiego psychologa, który został wykreowany w mediach.

- U nas nadużywa się opinii psychologów, którym dziennikarze zadają rutynowe, niemądre pytanie: "dlaczego to zrobił"?. Bez analizy osobowości sprawcy czynu nie można tego wiedzieć, więc zwykle padają książkowe, nieraz żenujące, odpowiedzi. Część ludzi bierze je za prawdziwe, a przecież psycholog nie jest kimś wyjątkowym, nie posiada magicznej wiedzy o człowieku - tłumaczy swoje uprzedzenia.

Nie zamierzał też zostać psychologiem klinicznym. Uważa, że nie da się poznać człowieka w oparciu o kilka obrazków i serii pytań. Warszawska uczelnia dała mu to, czego oczekiwał - przygotowanie do naukowego startu, ponieważ miał dużo statystyki i dobry instruktaż, jak prowadzić badania.

Absolwent z widokiem na przyszłość

Mikael Kowal mógłby zostać doradcą dla młodych i sfrustrowanych ludzi, którzy nie widzą przed sobą przyszłości. Sam wymyślił tytuł swojej pracy doktorskiej, w której główną i pierwszoplanową rolę miała odegrać marihuana. Nie planował szukać szczęścia za granicą: - Dopiero kiedy usłyszałem od doktorantów, w jakich warunkach pracują i za jakie pieniądze, wiedziałem, że to nie dla mnie - wspomina. - Polskie uczelnie tracą na brakach organizacyjnych, bo teoretycznie dobrze przygotowują studentów.

Jeżeli marihuana, pomyślał, to tylko w Holandii. Tam znajdę zainteresowanie moimi badaniami. Zaczął od wertowanie internetu i wysyłania e-maili: - Przeszukałem wszystko, co w tym kraju łączy się z marihuaną - opowiada. Przez dwa miesiąca prawie nie odstępował od komputera. Upór i konsekwencja wreszcie się opłaciły. Trafił na Uniwersytet Leiden, najstarszą holenderską uczelnię i tamtejszego prof. Bernharda Hommela. Drugim promotorem została dr Lorenza Colzato, która notabene znana jest z badań nad wpływem gier, które według niej pomagają w poprawianiu naturalnego refleksu, szybkości myślenia, polepszają przystosowanie do współczesnego życia. Obydwoje naukowcy z wydziału psychologii okazali się badaczami z "otwartymi umysłami". Obdarzyli go pełnym zaufaniem i dali mu wolną rękę w tym, co będzie robił. Czy można sobie wyobrazić lepsze warunki?
- Nie zwolniło mnie to z załatwiania wszystkich formalności, jakie musiałem przejść po zgłoszeniu tematu marihuany. Zajęło mi to dwa lata, więc nie było łatwo, co przeczy powszechnej opinii o tym kraju. Społeczeństwo holenderskie jest tolerancyjne dla palaczy marihuany, ale w specyficzny sposób. Uważam, że akceptacja dla ludzi palących jest tam niższa niż w Polsce, a coffee shopy odchodzą już w przeszłość - twierdzi.

Po tym pierwszym doświadczeniu, jakim było zderzenie z holenderską rzeczywistością, zdał sobie sprawę, że badanie wpływu marihuany na przebieg schizofrenii musi odłożyć na przyszłość. Z dostępnych badań wynika, że cierpiący na tę chorobę lepiej funkcjonują po zażyciu marihuany: - Ale uzyskanie zgody na udział ochotników z rozpoznaną schizofrenią byłoby bardzo trudne i czasochłonne - tłumaczy.

Na doktorat ma cztery lata, a przy dużych obostrzeniach, gdy badania nie mogą obejść się bez ludzi, zabrakłoby czasu. I musiałby mieć na to bardzo duże pieniądze, a Michael Kowal startował bez grantu. Dopiero na własną rękę szukał sponsora za granicą. Znalazł w firmie uprawiającej konopie indyjskie do celów leczniczych. Tam uzyskał fundusz 40 tys. euro, z którym mógł wreszcie ruszyć z miejsca.

- Istnieje sztuczny, niczym nieuzasadniony podział człowieka na ciało i psychikę. Tymczasem obie te sfery przenikają się i tworzą jedność - mówi badacz psycholog, uzasadniając tym swoje zainteresowania medyczną stroną ziela.

Roślina z dwoma obliczami

Konopie indyjskie - jedno ziele, a dwa oblicza: zły Mr Hyde i dobry Dr Jekyll. Medycyna, a jak się okazuje również psychologia, interesuje się tylko tą stroną, która może być wykorzystana dla dobra człowieka, a więc jej uwaga skupia się na dr. Jekyllu. Konopie indyjskie i zawarte w nich kannabinoidy (THC), które są bardzo podobne do substancji wytwarzanych przez nasz organizm, najwięcej zyskały na znaczeniu w medycynie USA i Kanady, gdzie wykorzystuje się wyselekcjonowane odmiany uprawiane na ściśle strzeżonych i kontrolowanych plantacjach. Z takich odmian powstał preparat o nazwie Sativex (w tym roku zarejestrowany w UE i w Polsce!), który skutecznie łagodzi silne bóle neuropatyczne w chorobach nowotworowych i SM. Trwające badania mają niebawem odpowiedzieć, czy ten sam lek równie dobrze radzi sobie z niedowładem spastycznym i zaburzeniami funkcji pęcherza w SM. Sprawą jeszcze otwartą jest zastosowanie Sativeksu w reumatoidalnym zapaleniu stawów (rzs). Badacze donoszą także o przeciwwymiotnym działaniu marihuany, która z powodzeniem może być stosowana w trakcie chemioterapii.

Wraz z badaniami nad leczniczym wykorzystaniem marihuany sukcesem zakończyły się prace nad uzyskaniem syntetycznych preparatów opartych na pewnych jej składnikach, które zapobiegają uporczywym wymiotom w chemioterapii, leczą anoreksję w AIDS, a być może okażą się skuteczne w leczeniu jelita drażliwego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski