- To nieżyciowe tłumaczenie, bo kto będzie winny jeśli pomagający nam przechodzień źle oszacuje odległość i doprowadzi do zderzenia z autem mającym pierwszeństwo? - komentuje wyrok sądu Ryszard Rybicki, biegły sądowy. To tylko jedna z zaskakującego uzasadnienia wyroku. Sędzia Piotr Michalski uznał też, że nie wolno kierowcy liczyć, że zostanie uprzejmie wpuszczony do ruchu, bowiem nie istnieje pojęcie "kultury jazdy". Co więcej taka "kulturalna jazda" mogłaby według sędziegodoprowadzić do paraliżu komunikacyjnego w mieście.
Wszystko zaczęło się od kolizji na ul. Bukowskiej. Maciej Puczyłowski chcąc wyjechać z bramy ostrożnie podjechał do krawędzi jezdni. Przystanął i czekał na wolną jezdnię. wtedy najechał na niego dostawczy Iveco. Kierowca ciężarówki nie przyznał się do winy i nie przyjął 200 zł mandatu. Sprawa trafiła na wokandę. Sąd Rejonowy uniewinnił w całości M. Puczyłowskiego. Uznał też, że zeznania kierowcy ciężarówki są częściowo nieprawdziwe, a opinię biegłego za błędną.
Według sędziego częściowe wjechanie na jezdnię by zobaczyć czy nie nadjeżdża pojazd było wymuszone ograniczoną widocznością (wjazd był zastawiony zaparkowanymi autami). Kierowca nadjeżdżającej ciężarówki miał rzeczywiście pierwszeństwo, lecz - kultura jazdy wymagała wzięcia pod uwagę istotnych trudności związanych z włączeniem się do ruchu przez obwinionego i dostosowanie swojego zachowania do tej okoliczności - uzasadniał uniewinniający wyrok sędzia Jacek Tylewicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
