Centralny urząd cenzury w PRL formalnie zaczął działać w 1946 roku.
- Cała prasa i wszystkie inne polskie media były wówczas mediami reżimowymi. Utworzenie centralnego organu, koordynującego jednolitą w kryteriach selekcję odredakcyjną, było więc naturalnym posunięciem organizacyjnym dla kogoś, kto zawładnął nie jednym przecież i nie kilkoma, lecz wszystkimi środkami masowego przekazu - wyjaśnia Tomasz Strzyżewski, były cenzor, który w latach 70. zdemaskował działania swoich kolegów w Polsce. Strzyżewski wyemigrował do Szwecji, tam przepisał w całości ,,biblię" GUKPPiW, czyli księgę zapisów i zaleceń, i opublikował je jako ,,Czarną księgę cenzury PRL".
Stonkę zrzucili imperialiści
Do 1975 roku kontrolowano prawie wszystko. - Setki pracowników, zgodnie z instrukcjami, czytało i zwalniało (lub nie) każde słowo, które miało paść publicznie w gazecie, książce, sztuce teatralnej. Dotyczyło to także treści prywatnych wizytówek, napisów na nagrobkach i pudełkach zapałek oraz nalepek na słoikach dżemu. W dążeniu, aby nie ominąć żadnej formy przekazu, osiągnięto granice absurdu - w 1975 r. rozpoczęto kontrolę pantomimy w teatrach - opisuje Kamil Rutecki z IPN.
Przez dziesiątki lat cenzura określała, w jaki sposób można pisać na dany temat, o czym nie wolno informować, jak różnicować informacje w zależności od grup odbiorców.
W 1951 roku "Głos" donosił, że w województwie poznańskim wykryto ogniska stonki ziemniaczanej. Czytając prasę, nie można był mieć wątpliwości. "Ogniska mają charakter nalotowy, twierdzą kategorycznie fachowcy" - informowano. Społeczeństwo miało dowiedzieć się, że to ,,niesłychana zbrodnia imperialistów", bo stonkę w akcie dywersji wrogów socjalizmu zrzucały amerykańskie samoloty. Kilka dni później na pierwszej stronie dziennika pisano już, że w walce z groźnym szkodnikiem pomagają radzieckie samoloty i kolumny Wojska Polskiego.
Gdy rok później "Głos" donosił, że "każde dziecko amerykańskie, które w roku 1938 liczyło 6 lat, obejrzało do tej pory najmniej 18 tysięcy obrazków, w których zasadniczym składnikiem jest krew, nóż, rewolwer i mord", Zbigniew Błażyński po raz pierwszy witał słuchaczy polskiej sekcji Radia Wolna Europa. ,,Uwaga, uwaga! Mówią Polacy do Polaków. Przemawiamy do braci w kraju dzięki Amerykańskiemu Komitetowi Wolnej Europy. Komitet Wolnej Europy powstał w Ameryce przed trzema laty i jako organizacja społeczna głosi na Zachodzie hasło wyzwolenia Europy Środkowej i Wschodniej spod okupacji sowieckiej" - można było usłyszeć w eterze.
Rozgłośnia Polska RWE nadawała z Monachium, a jej pierwszym dyrektorem został Jan Nowak-Jeziorański, który w przemówieniu inauguracyjnym podkreślał, że słuchacze radia dowiedzą się prawdy o światowych wydarzeniach, o których sowiecki reżim milczy. "Będziemy prowadzili na falach eteru walkę z rusyfikacją i sowietyzacją polskiej kultury. Walkę z wynaradawianiem młodzieży. Będziemy walczyli z fałszowaniem naszej historii i naszych tradycji. Będziemy mówili głośno to, czego społeczeństwo polskie wypowiedzieć głośno nie może, bo ma knebel na ustach" - mówił Nowak-Jeziorański.
Prasa radziecka wiernym sojusznikiem prasy polskiej
"Prawda" (oficjalny organ prasowy Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego - przyp. ZSN) wiernym sojusznikiem prasy polskiej - informował w maju 1952 r. "Głos".
Gdy prawdę można było usłyszeć tylko w zagłuszanym Radiu Wolna Europa, dziennikarze analizowali tematykę poruszaną przez prasę radziecką i przeciwstawiali ją tej przedstawianej w ,,dziennikach burżuazyjnych". ,,Dziennikarskie kaczki, wiadomości mrożące krew w żyłach, morderstwa i gwałty, dramaty miłosne, pikantne szczególiki z życia wielkich gwiazd filmu i polityki - oto tematyka nieistniejąca w ogóle w prasie radzieckiej, a charakterystyczna dla prasy krajów, w których, jak powiedział Lenin, wolność prasy polega na wolności kupowania i fabrykowania wiadomości, urabiających opinię publiczną stosownie do interesów burżuazji" - zauważał "Głos".
- W pierwszych latach funkcjonowania aparatu kontroli słowa starano się, aby jego pracownicy podzielali powszechnie wyznawany światopogląd marksistowski. Wówczas służba nowej, "ludowej" władzy miała być swoistą misją dziejową - tłumaczy Kamil Rutecki.
O tym nie należało pisać
Dzięki Tomaszowi Strzyżewskiemu wiemy, jakie informacje przez wiele lat nie mogły znaleźć się w gazetach codziennych. "Należy eliminować informacje o licencjach nabywanych przez Polskę w krajach kapitalistycznych", "Należy bezwzględnie eliminować wszelkie dane zbiorcze dotyczące ilości wypadków drogowych, pożarów, utonięć, jak również tonować zbyt alarmistyczne publikacje na ten temat" - to tylko niektóre z zaleceń, nad realizacją których musieli czuwać cenzorzy.
Koniec cenzury
Początkiem końca cenzury instytucjonalnej w Polsce były obrady Okrągłego Stołu. To wówczas podjęto decyzję o likwidacji GUKPiW. Nowelizacja ustawy o kontroli publikacji i widowisk z 29 maja 1989 r. zmniejszyła liczbę ingerencji cenzorskich o około 70 procent. Pod koniec istnienia cenzura zatrudniała 465 osób, a planowany na jej utrzymanie budżet na 1990 rok wynosił blisko pięć miliardów ówczesnych złotych. Ostatecznie GUKPiW został zlikwidowany w kwietniu 1990 r.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?