Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes PAK: Chcemy rozmawiać z mieszkańcami. Obalić wszystkie mity na temat kopalni [ROZMOWA]

Marta Danielewicz
Zbigniew Bryja
Zbigniew Bryja archiwum spółki
- To nie tak, że nagle znikną wszystkie wsie. Czas eksploatacji trwa 60 lat - mówi Zbigniew Bryja, prezes zarządu spółki PAK Górnictwo. Jego firma jest zainteresowana wydobyciem węgla brunatnego z gmin Krobia i Miejska Górka. Jak mówi, złoże jest ogromne!

Czytaj reportaż: Stop kopalni! Życie oddamy, a ziemi nie oddamy

Co skłoniło spółkę PAK Górnictwo, że zainteresowała się południową częścią Wielkopolski?
Zbigniew Bryja: Obecnie eksploatowane złoża węgla brunatnego w perspektywie najbliższych 10-20 lat ulegną wyczerpaniu. Dlatego też chcąc zapewnić paliwo dla elektrowni należących do grupy ZE „PAK” SA lub stworzyć miejsce dla nowej inwestycji paliwowo-energetycznej rozpoczęliśmy poszukiwania nowych zasobów, gdzie mogłaby powstać również elektrownia. Wystąpiliśmy do Ministra Środowiska o koncesję na poszukiwanie złoża Złoczew. W tym samym czasie PGE podjęła również starania o to samo złoże. Koncesję otrzymała PGE, a my rozpoczęliśmy poszukiwania odpowiedniego złoża gdzie indziej.

I trafiło na Oczkowice?
Udaliśmy się do Państwowego Instytutu Geologicznego w Warszawie, który dysponuje pełną wiedzą na temat złóż w Polsce i dowiedzieliśmy się, że spośród dużych złóż, które mogłyby być dla nas interesujące są te zlokalizowane na południe od tak zwanego „rowu poznańskiego”. Złoża tzw. „rowu poznańskiego”, tj. Krzywiń-Czempiń-Gostyń, decyzjami władz centralnych w połowie lat osiemdziesiątych zostały wyłączone z przyszłej eksploatacji ze względu na bardzo skomplikowaną budowę geologiczną tego regionu. Natomiast, zdaniem Państwowego Instytutu Geologicznego, nic nie stoi na przeszkodzie, aby poddać badaniom złoża zlokalizowane na południe od rowu, tj. Poniec-Krobia-Oczkowice. Po takim wskazaniu na początku 2010 r. udaliśmy się na wstępne rozmowy z włodarzami gmin Krobia i Miejska Górka celem rozpoznania ich stanowiska w tej kwestii.

Wydali zgodę na badanie tych terenów?
Tak, zaopiniowali pozytywnie nasz wniosek koncesyjny na odwierty badawcze, aczkolwiek opatrzony licznymi komentarzami. W maju 2011 roku minister wydał nam koncesję na poszukiwanie i rozpoznawanie złoża, które prowadziliśmy przez okres około 3,5 roku. W 2014 r. zakończyliśmy ten etap. Nie kontynuowaliśmy procesu badawczego, ponieważ geolodzy nadzorujący wiercenia stwierdzili, że wiedza na temat tego złoża jest już wystarczająca do projektowania i przeprowadzenia analiz techniczno ekonomicznych. Koncesja jest nadal ważna i możliwe jest wykonanie kolejnych odwiertów, gdyby zaistniała taka potrzeba.

Złoże jest spore?
Olbrzymie. Prawie miliard ton węgla brunatnego. W Polsce dla porównania, od II wojny światowej we wszystkich kopalniach wydobyto łącznie niespełna 3 miliardy ton węgla brunatnego, w samej Wielkopolsce, 800 mln. 17 grudnia 2014 Minister Środowiska zaakceptował przedłożoną przez nas dokumentację geologiczną złoża nadając jej nazwę dodatku nr 1 do dokumentacji istniejącego już złoża Oczkowice. Kiedy otrzymaliśmy dokumentację geologiczną, rozpoczęliśmy proces analityczny. Wiemy, jakie to złoże, jaki węgiel, w jakich warunkach zalega. Aktualnie wyłoniliśmy wykonawcę założeń techniczno-ekonomicznych (tzw. ZTE) i w tej chwili od półtorej roku może nawet do dwóch lat będzie trwała analiza wielowariantowa rożnych modeli eksploatacji tego złoża. Dzięki tym pracom dowiemy się, czy wydobycie w tym miejscu jest w ogóle opłacalne.

Od tego czasu rozpoczęli też państwo rozmowy z mieszkańcami? Czy na konsultacje przyszedł dopiero teraz czas?
Rozmowy z mieszkańcami rozpoczęliśmy już na samym początku, tj. w 2010 r. Odbyły się spotkania z przedstawicielami obu gmin, także z rolnikami. Udostępnialiśmy materiały informacyjne oraz informowaliśmy o naszych pracach w lokalnej prasie. Otworzyliśmy nawet biuro w Miejskiej Górce, gdzie udzielamy odpowiedzi na pytania wszystkich zainteresowanych naszą działalnością. Dzisiaj jest czas na kontynuowanie tej polityki i rozpoczęcie dialogu opartego o dyskusję merytoryczną na podstawie uzyskanych już informacji. Nie mierzyliśmy skali akceptacji, ale to nie jest tak, że wszyscy są przeciw. Bardzo wiele osób czeka na nas. Oczywiście trzeba rozmawiać z tymi ludźmi, którzy są sceptycznie nastawieni do naszych prac. Ich obawy są zrozumiałe. Trzeba jednak o nich dyskutować, gdyż część z nich można rozwiać od razu. Odpowiadanie na nadzieje i obawy mieszkańców oraz dialog z różnymi grupami interesu jest nieodłącznym elementem każdego większego projektu infrastrukturalnego. Czy zna Pani inwestycje w kraju, które miałyby pełne poparcie? Naturalnie, jako osoba związana z górnictwem od ponad 30 lat będę przekonywał, że eksploatacja złoża przyniesie w łącznym rachunku korzyści mieszkańcom, przedsiębiorcom, a także władzom lokalnym.

Czy faktycznie z powierzchni ziemi znikną 22 miejscowości?
Decyzja o budowie kopalni jeszcze nie zapadła, stąd są to jedynie rozważania teoretyczne. 72 km kw. ma samo złoże. Jednak jego wielkości nie należy utożsamiać z wielkością odkrywki. Nie jest też tak, że na całym tym obszarze jednocześnie powstanie kopalnia. To nie jest wydarzenie jednodniowe. Okres eksploatacji trwa minimum 60 lat. Nie ma takiej możliwości, aby całe złoże było jednocześnie eksploatowane. To jest proces, który trwa w czasie i przestrzeni. Nawet jeśli na terenie złoża jest kilkanaście wsi, to one wszystkie nie znikną tak od razu. Niektóre obszary złoża omija się z różnych względów. Możliwych sytuacji jest tutaj bardzo wiele łącznie z ewentualnymi znacznie wcześniejszymi wykupami od właścicieli, którzy posiadają rozproszone ziemie zlokalizowane w kilku rejonach złoża.

Węgiel będzie wożony do elektrowni w Koninie?
Nie, to zbyt daleko. W pobliżu powstanie nowa elektrownia. Trudno jednak wskazać już teraz gdzie konkretnie. Na pewno zastosowana technologia będzie oparta o obowiązujące standardy unijne. Węgiel brunatny to surowiec, który zużywa się na miejscu. Około 50 procent jego składu stanowi woda, stąd transport na duże odległości jest nieopłacalny. Na razie czekamy na wynik analiz techniczno-ekonomicznych. Dopiero wtedy dowiemy się, jaki model kopalni byłby najlepszy. Obecnie nasze złoże znajduje się na terenie dwóch gmin: Miejska Górka i Krobia, ale przecież obszar kopalni, rozumianej jako cały zakład, hipotetycznie mógłby być większy. Przecież zdarza się, że infrastruktura produkcyjna znajduję się nawet na terenie trzech, czterech gmin. Ale dowiemy się o tym dopiero, kiedy powstanie model kopalni i całego zaplecza. Podkreślam jednak, że mówimy o tym warunkowo.

Warunkowo? Nie ma pewności, że wejdą państwo w ten interes?
Analizy wykażą. Rachunek ekonomiczny da podstawę do decyzji właścicielskich co do kontynuacji tego projektu. Jeżeli będzie decyzja na tak, to występujemy do Ministerstwa Środowiska o koncesję na wydobycie węgla brunatnego. Wcześniej oczywiście jeszcze musimy przygotować raport o oddziaływaniu na środowisko i wiele innych dokumentów. Ministerstwo ostatecznie wydaje decyzję na wydobycie węgla brunatnego. To jest bardzo długi proces wymagający wielu starań i konsultacji od szczebla gmin począwszy.

Przecież już zainwestowaliście, chociażby w wykonanie odwiertów. Trudno uwierzyć, że nagle się wycofacie.
Kiedy wykonywano odwierty do rozpoznawania złóż gazu łupkowatego, każdy z nich kosztował ok. 15-20 milionów dolarów. My wykonaliśmy 110 odwiertów, ale cenowo nie ma porównania z wierceniami mającymi na celu zbadanie zasobów gazu z łupków. Koszt samej kopalni i elektrowni to miliardy. I niestety, by wiedzieć, czy warto inwestować takie środki, najpierw trzeba wydać miliony na proces badawczy.

Nawet jeśli kopalnia nie powstanie, to rolnicy wciąż mają liczne obawy związane z ochroną tych złóż.
W czerwcu 2014 roku rząd przyjął strategię „Bezpieczeństwo energetyczne i środowisko – perspektywa 2020”, która m.in. mówi: „Do priorytetów w zakresie energetyki należy zidentyfikowanie strategicznych złóż surowców energetycznych i objęcie ich ochroną przed zabudową infrastrukturalną”. Tak więc niezależnie od tego, czy złoże będzie eksploatowane dziś czy w przyszłości, należy je chronić.

To znaczy „nie zabudowywać”?
Nastąpiły pewne błędy w przeszłości. Nie istniały takie przepisy prawne, które by znane złoża jak to w Oczkowicach chroniły. I teraz mamy złoża, przez które przebiegają autostrady, linie kolejowe, rurociągi, np. rurociąg Przyjaźń”. Tak podzielone i zabudowane złoża stały się nieopłacalne. A przecież od razu można było to uwzględnić wcześniej. Jednak te problemy dotyczą inwestycji o charakterze bardziej trwałym a nie modernizacji istniejących gospodarstw rolnych. Rolnicy nie powinni mieć więc obaw przed inwestowaniem w swój dobytek.

Nawet jeśli będzie tam kopalnia?
Jeśli zdecydujemy się inwestować w to złoże, to jesteśmy w stanie zaplanować kierunek jego eksploatacji, gdzie będziemy za 5, 10, 20 lat. Rolnicy mogą więc także zaplanować swoją przyszłość w związku z tym. Dowiedzieć się, gdzie i jak im się opłaca inwestować. To jest perspektywa wyobrażalna. Ochrona złoża i perspektywa kopalni nie powinny rolników zniechęcać do inwestowania w swoje gospodarstwa. Z kolei jeśli dojdzie do wykupu ziemi na potrzeby przyszłej eksploatacji, to zgodnie z prawem właściciel musi otrzymać należne odszkodowanie, które odpowiada wartości jego nieruchomości oraz pozwala odtworzyć jego majątek w innym miejscu. W sytuacji, w której farmy wiatrowe, przedsięwzięcia biznesowe mają określony czas eksploatacji, można się porozumieć z ich właścicielami dobierając miejsce lokalizacji do kierunku eksploatacji złoża.

Czy w planach zagospodarowania tych terenów jest już miejsce na kopalnie?
Na razie jest studium, ale jego zapisy są bardzo ogólnikowe. Wspominają tylko, że jest tam węgiel brunatny. Gminy, tak samo jak samorządy wojewódzkie, są zobowiązane do wpisania tego złoża w plan zagospodarowania przestrzennego. Ale jednocześnie ta ochrona złoża nie blokuje rozbudowy gospodarstw, a rolnictwo nie koliduje z ewentualną eksploatacją.

Wydobycie węgla brunatnego jest w ogóle potrzebne? Komisja UE mówi o zmniejszeniu zużycia co2 a tu powstać ma kolejna elektrownia.
Mamy niestabilną sytuację na Bliskim Wschodzie i za naszą wschodnią granicą. Osoby odpowiadające za bezpieczeństwo energetyczne kraju muszą mieć na uwadze, że po wyczerpaniu się obecnych złóż może nastąpić krach energetyczny. Będziemy wtedy skazani na import i uzależnienie się od producentów energii w innych krajach. Jesteśmy jednym z nielicznych krajów Europy, jeśli nie ostatnim, którego bezpieczeństwo energetyczne w dużej mierze opiera się na własnej bazie zasobowej surowców energetycznych. Rezygnowanie z tej samodzielności i tego bezpieczeństwa jest zwyczajnie nierozsądne. Pojawiają sie pretensje o dwutlenek węgla. Ale on wydziela się w wyniku spalania a nie wydobycia węgla. Dlatego przed naukowcami stoi wyzwanie, by stworzyć takie technologie, które pozwolą, by proces spalania węgla i produkcji prądu był bardziej sprawny i wydajny. Produkcja prądu z węgla jest tematem głównym, jeśli chodzi o emisję CO2, a przecież energetyka wytwarza jedynie 40% dwutlenku węgla w całości bilansu jego emisji. Dlaczego nie dyskutuje się na temat wytwarzania CO 2 przez cementownie czy transport?. Niestety, oczy wszystkich są skoncentrowane na węglu. Ale to, mam wrażenie, wynik lobbingu niektórych firm. Niestety mimo zaawansowanych technologii nie da się zapewnić stabilnego zasilenia z samych solarów i wiatraków, bo nadal są zbyt mało efektywne i niestabilne ani też nas po prostu na to nie stać.

Czy możliwa będzie rekultywacja tych terenów?
Kierunki rekultywacji mogą być różne: rekreacyjny, leśny, rolny. O tym, jaki kierunek zostanie przyjęty, decyduje starostwo już na etapie koncepcji powstania kopalni. I tak robiliśmy już w dotychczasowych kopalniach. Na przykład w okolicach kopalni Konin w Kleczewie obok rekultywacji w kierunku rolnym czy leśnym powstają zbiorniki wodne, lotnisko, a nawet bezpośrednio przy mieście park rekreacyjny z plażą, parkiem linowym i trasami rowerowymi. To zresztą nie koniec rekultywacji tych terenów, bo kopalnia ciągle pracuje, a gospodarzom terenu nie brakuje pomysłów. To nie jest też tak, że okres rekultywacji trwa sto lat, bo przecież odkrywka się przesuwa. I tam gdzie jeszcze 20 lat temu była kopania, jest teraz las, jezioro, gdzie indziej kontynuowane są uprawy rolne lub powstają osiedla.

Mówi się o tym, że nastąpi migracja, wzrośnie bezrobocie, a ludzie po prostu stracą pracę i dorobek. To przecież ogromne zagrożenie.
Nikt nie bierze pod uwagę tego, że jeśli ten przemysł ruszy, to dopiero wtedy trzeba będzie budować szkoły, przedszkola, sklepy, służbę zdrowia i tak dalej. Nastąpi tu ruch ludności. Lokalni przedsiębiorcy mogą zyskać. Pojawią się również szanse dla nowych firm. W tej chwili na terenach rolniczych jest ograniczona liczba ofert pracy, a ludzie często zatrudniani są na tzw. „umowach śmieciowych”. Jeśli będzie kopalnia, będzie umowa o pracę i stabilna praca. Zmieni się diametralnie sytuacja osób na rynku.

Jednak rolnicy górnikami nie są.
Słyszymy takie głosy, że przywieziemy swoich ze sobą. Więcej by nas kosztowała budowa osiedla dla osób spoza tego terenu, niż budowa szkoły górniczej. Na pewno szczególnie w pierwszym okresie kopalnię będą uruchamiały osoby z odpowiednimi uprawnieniami górniczymi, które tu przyjadą. Nie wszyscy chcą zostać w rolnictwie, znajdą się i tacy, którzy po zdobyciu odpowiednich kwalifikacji zastąpią pionierów. Zresztą jak rozwinie się przemysł, to nie jest tak, że nie będzie rolnictwa w ogóle.

Pojawiły się już jakieś konkretne propozycje dla rolników, sumy za wykup ziemi?
Za wcześnie jeszcze, by mówić, ile zapłacimy. Są pewne zasady wypłat i odszkodowań, za ziemię ceny rynkowe, a za nieruchomości ceny odtworzeniowe.

Jakie są więc realne zagrożenia dla rolników?
Rozumiem obawy związane z zajmowaniem terenu. Troska o dorobek, często przekazywanyz pokolenia na pokolenie. Trzeba będzie także zlikwidować negatywne skutki związane z wpływem eksploatacji na środowisko, w tym np. minimalizowanie tzw. leja depresji czy możliwość zasilenia upraw rolniczych wodami pozyskanymi z odwadniania kopalni. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że tam, gdzie pobiera się duże ilości wody, powstają leje depresji, a więc także we wszystkich dużych miastach. Czy zdajemy sobie z tego sprawę chodząc alejami parkowymi czy uprawiając ogródki działkowe? Znane są technologie stosowane w kraju i za granicą, np. w Niemczech ograniczające wpływ tego zjawiska. Inna kwestia to niechęć przed zmianą. Nadzieje i obawy się cały czas powtarzają. Podczas spotkania u Marszałka Województwa mogliśmy się po raz pierwszy do części z nich odnieść. Chcemy zidentyfikować jak najwięcej ryzyk i obaw, ale też korzyści. Następnie usiąść wspólnie i zastanowić się nad rozwiązaniami. Przedstawić nasze argumenty. Każdy naukowiec także ma swój pogląd na sprawę i liczymy, że wymiana ich wiedzy i doświadczeń wiele tu wniesie. Od lat sytuacja była bardzo napięta. Dziś spotykamy się u Marszałka. Jesteśmy optymistami, ta dyskusja idzie w dobrym, bo merytorycznym kierunku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski