Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent Hinc. Tragifarsa w 4 aktach

Michał Kopiński
Sławomir Hinc
Sławomir Hinc archiwum
Połowa czerwca 2009 roku. Rodzina i znajomi zastępcy prezydenta Poznania, charyzmatycznego Macieja Frankiewicza, czekają na jego wyjście ze szpitala. Maciej Frankiewicz trafił tam po upadku z konia. Wszystko miało skończyć się dobrze.

Ale happy endu nie było. Maciej Frankiewicz zmarł.
Miasto było w szoku. Tak roztrzęsionego prezydenta Ryszarda Grobelnego mieszkańcy nigdy wcześniej - i nigdy później - nie widzieli. Życie musiało się jednak toczyć dalej. Grobelny zaczął szukać nowego zastępcy.

Akt I - Ekstaza
Nazwisko Sławomira Hinca "chodziło" na dziennikarskiej giełdzie, więc jego nominacja nie była totalną niespodzianką. Młody (34 lata), bardzo ambitny (wielu twierdzi, że aż za bardzo) polityk Platformy Obywatelskiej miał tę zaletę, że zajmował się jako radny zarówno kulturą, jak i oświatą. A to właśnie te dziedziny (plus sport) podlegały śp. Maciejowi Frankiewiczowi.

Hinc miał jeszcze jedną, ogromną zaletę. Jego politycznym patronem był senator Marek Ziółkowski - osoba, z której zdaniem Ryszard Grobelny bardzo się liczy. Grobelny postawił więc na Hinca.

ZOBACZ:
Hinc nie będzie senatorem - zabrakło mu podpisów

Akt II - Konflikt
Sławomir Hinc wprowadził się do gabinetu zastępcy prezydenta. Dużo się uczył (z tym nigdy nie miał problemu, jest doktorem nauk humanistycznych), po pewnym czasie orientował się już nie tylko w sprawach kultury i edukacji, ale też w tych związanych ze sportem.

Znać się na czymś to jednak nie to samo, co umieć zarządzać. Hinc od początku nie umiał znaleźć wspólnego języka z ludźmi poznańskiej kultury. Jedna z jego rozmów - z Ewą Wójciak z Teatru Ósmego Dnia - zakończyła się skandalem, o którym mówiła cała Polska. Wiceprezydent Hinc wezwał dyrektor Wójciak na dywanik, za to, że ta wsparła Janusza Palikota. Zachowanie Hinca zostało przez wielu odebrane jako "ograniczanie swobody działania artystów".

CZYTAJ TEŻ:
Dwugłos o ósemkach - powrót cenzury?
Zespół to nie instytucja

Akt III - Reaktywacja
Mimo niezliczonych apeli o zdymisjonowanie Sławomira Hinca, prezydent Grobelny na to się nie zdecydował. A kiedy jesienią 2010 r. dla Hinca nie znalazło się miejsce na listach PO do Rady Miasta, przygarnął go na swoją listę. Hinc odwdzięczył się zdobyciem mandatu. Grobelny to docenił - Sławomir Hinc został wiceprezydentem na kolejną kadencję.

Akt IV - "Waleczne serce"
I walczył dalej. Coraz częściej leżał jednak na deskach. Do wcześniejszej klęski w walce Poznania o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury dołożył kompromitację w sprawie wyboru szefa CK Zamek, jednej z najważniejszych instytucji kultury w Poznaniu (kierowana przez Hinca komisja rekomendowała kandydata, o którym Ryszard Grobelny nie chciał słyszeć). Kiedy Grobelny nie zgodził się też z jego wizją reformy sieci szkół, o dymisji Hinca zaczęto mówić w trybie dokonanym. Ostatecznie wiceprezydent odszedł sam.

Informując o dymisji, Hinc porównał siebie do... bohatera filmu "Waleczne serce". - Kompletnie odleciał - skomentował jego wieloletni kolega z polityki.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski