Wręczanie kopert księżom to od kilku lat drażliwy temat. Duszpasterze protestują, gdy wizytę po kolędzie sprowadza się jedynie do jej finansowego aspektu. A wierni, choć nie chcą, czują się zmuszeni do przygotowania datku.
- Były takie czasy, że wkładałem do koperty nawet 100 złotych - mówi poznaniak Adam Surdyk. - I nie do pomyślenia wydawało się wtedy, żeby nie przygotować ofiary dla księdza. To jednak przeszłość. Bo, choć wciąż trzymam się tego zwyczaju, to suma jest już dużo mniejsza. Parafię można przecież wspomagać na bieżąco, o każdej porze roku - dodaje.
Zgadza się z tym wielu proboszczów. Twierdzą, że nie chcą krępować wiernych konwenansami. I przymuszać do tego, by przed kolędą przygotowali kopertę.
- To indywidualna sprawa każdego parafianina - argumentuje o. Jerzy Ditrich, proboszcz Parafii pw. Chrystusa Króla w Poznaniu. - Wynika to raczej z głęboko zakorzenionej tradycji i zwyczaju. Nie podpowiadamy w tej sprawie nic naszym wiernym.
Podobnie, jak w poznańskiej, jest również w innych wielkopolskich diecezjach.
- U nas regulują to decyzje III Powojennego Synodu Archidiecezji Gnieźnieńskiej - tłumaczy ks. Zbigniew Przybylski, rzecznik prasowy archidiecezji gnieźnieńskiej. - Zgodnie z ni-mi ofiara, a także jej wysokość, są dobrowolne i zależą tylko od uznania wiernego.
Część wielkopolskich parafii w ogóle zrezygnowała jednak ze zwyczaju przygotowywania kopert. W niektórych to... ksiądz wręcza ją wiernym.
- Na kopercie wypisane jest, na jaki cel przeznaczone będą pieniądze: działalność Caritas, pomoc dla seminarium duchownego lub utrzymanie kurii - tłumaczy ks. Zbigniew Kasperski z Parafii Rzymskokatolickiej im. Św. Jana Bosko. - Do końca kwietnia parafianie mogą zdecydować o tym, na co chcą złożyć datek.
Duchowni twierdzą, że to dobre rozwiązanie. - Dzięki temu duchowny nie jest traktowany jak inkasent, który przychodzi głównie po pieniądze - twierdzi ks. Marcin Wrzos.
Te jednak przydają się. Na co są przeznaczane? Nie wszystkie proboszczowie przekazują do kurii i na cele charytatywne. Sporo kosztuje przecież utrzymanie kościoła - opłacenie rachunków, remonty, naprawy. A jeśli duszpasterz, który chodzi po kolędzie, jest zakonnikiem, to część sumy musi oddać macierzystemu zakonowi.
Podczas duszpasterskich wizyt zdarzają się jednak też nieprzewidziane sytuacje. I te przemawiać miałyby za rezygnacją z kopertowej tradycji. Księża przyznają, że wśród parafian nie brakuje żartownisiów.
- Kiedyś, po kolędzie, jeden z wiernych wręczył mi kopertę z datkiem. Kiedy otwierałem ją później, okazało się, że jest... pusta - opowiada jeden z poznańskich księży, proszący o anonimowość. - Innym razem parafianin zapytał mnie, czy może... zapłacić kartą kredytową. Nie było mi do śmiechu - dodaje.
Sprawa ma jeszcze jeden aspekt. Jak bowiem przyznają księża, odmowa przyjęcia koperty traktowana jest przez niektórych wiernych jak zniewaga. Szczególnie w małych miejscowościach. I tam, podczas kolędy, najtrudniej o rewolucyjne zmiany.
Walka z kopertami jak z wiatrakami
Jesteśmy za bardzo przyzwyczajeni do tej tradycji - sądzą etycy. - Wszystko zależy jednak od księdza. Jeśli nie jest natarczywy, nie komentuje zawartości koperty, to niech ten zwyczaj na razie pozostanie - mówi prof. Roman Kubicki, filozof i kierownik podyplomowych studiów z etyki na UAM. - Siłą rzeczy duchowni muszą się bowiem z czegoś utrzymać.
I dodaje: -Powinno się raczej pomyśleć o opodatkowaniu Kościoła. Dopóki nie wprowadzimy cywilizowanego systemu, w którym na Kościół płaci ten, kto jest katolikiem, każde rozwiązanie będzie tylko półśrodkiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?