- Od wiosny ubiegłego roku domagam się, aby sąd zobowiązał biegłego do przedstawienia oryginałów wydruków z poligrafu oraz tzw. badań przedtestowych, które biegły musiał wykonać przed przystąpieniem do badania - mówi adw. Patrycja Leśkiewicz, obrońca Aleksandra Gawronika. - Jako obrona mamy dostęp do ekspertów, którzy potrafią zinterpretować wyniki badań. Jednak do tej pory biegły tych materiałów nie przekazał, co świadczy, moim zdaniem, o jego rzetelności. Dlatego złożyłam wniosek o zdjęcie terminu rozprawy z wokandy. Przed przesłuchaniem biegłego konieczne jest zapoznanie się przez obronę z żądanymi dokumentami, by móc przygotować się do przesłuchania biegłego.
Biegłym, który badał Aleksandra Gawronika, jest Jacek Bieńkuński. To emerytowany wojskowy. Od lat wypowiada się jako ekspert w różnych sprawach karnych. Jak komentuje zastrzeżenia pani adwokat?
- Od lat mam styczność ze sprawami kryminalnymi i jestem przyzwyczajony do różnych zachowań adwokatów. Rolą obrony jest szukanie dziury w całym – uważa Jacek Bieńkuński. - Wcześniej poznański sąd zwrócił się do mnie o nadesłanie oryginalnej rolki z badań oskarżonego wraz z moimi notatkami. Przesłałem już te materiały, bo jestem dokumentalistą i wszystko zachowuję. Jednak niedawno w telefonicznej rozmowie z pracownikiem sądu usłyszałem, że rozprawa na wniosek obrony nie odbędzie się. To już kolejny raz, gdy mój przyjazd do Poznania zostaje odwołany. Zobowiązano mnie teraz do przesłania oryginalnych rolek z badań pozostałych osób występujących w tej sprawie. A badanych było łącznie około 20 osób. Muszę odszukać te rolki i niebawem przekażę je sądowi.
Kolejną rozprawę wyznaczono na 12 maja. Wówczas biegły od wariografu ma zostać przesłuchany. - Z uzyskanych przez mnie informacji nie wynika, aby ociągał się z nadesłaniem dokumentów. Od sędzi prowadzącej sprawę usłyszałem, że ten ekspert ma dużo innych opinii do wykonania i dlatego musimy poczekać na dostarczenie przez niego kolejnych materiałów - mówi sędzia Aleksander Brzozowski, rzecznik poznańskiego Sądu Okregowego.
Jaki był wynik badań Aleksandra Gawronika? - Wszystko, co mam do powiedzenia, zeznam w sądzie – odpowiada Jacek Bieńkuński. - Odnośnie procedur mogę wskazać, że zawsze jest tak, że to badany musi wyrazić pisemną zgodę na badanie. Najpierw odbywa się próbny test, które ma ocenić czy jest zdolny do udziału w badaniu. Często, już po skończeniu całej procedury, badani pytają mnie, jak wyszło? Wówczas odpowiadam, że wyszło tak, jak jest to zapisane w pamięci badanego.
Jacek Bieńkuński nie jest związany z żadnym ośrodkiem badawczym. W rozmowie z „Głosem Wielkopolski” wskazywał, że od lat jego opinie są istotnym dowodem w wielu sprawach karnych. Cytował orzeczenie jednego z sądów, który uznał jego opinię za bardzo pomocną. Powiedział również, że przed laty zajmował się m.in. badaniem byłego sędziego z Konina, który w głośnej sprawie zniknięcia Olka Ruminkiewicza został skazany za zabójstwo.
- Przed przystąpieniem do tamtym badań, były tylko różne hipotezy. A ten człowiek chciał wziąć udział w badaniu, bo sądził, że jest tak sprytny, że oszuka wariograf. Tak ułożyłem pytania, że po badaniach wyszło, że nie tylko uprowadził, ale także zabił tego chłopca i ukrył zwłoki w innej miejscowości.
W procesie przeciwko A. Gawronikowi przesłuchano już wielu świadków. Były senator nie przyznaje się do stawianych zarzutów. Ciała dziennikarza Jarosława Ziętary, po jego zniknięciu w 1992 roku, do dzisiaj nie odnaleziono.
"Masa" obciąża w procesie Aleksandra Gawronika
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?