Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces motorniczego: Zeznawali pierwsi poszkodowani [FILM]

Alicja Lehmann
Oskarżony przyjechał do sądu na wózku inwalidzkim.
Oskarżony przyjechał do sądu na wózku inwalidzkim. Kuba Błoszyk
W środę rano w poznańskim sądzie rozpoczął się proces motorniczego, który w czerwcu ubiegłego roku najechał prowadzoną przez siebie ósemką na tył innego tramwaju. Oskarżony przyjechał do sądu na wózku inwalidzkim. W wypadku miał zmiażdżoną stopę i do dziś leczy się u ortopedy. Jest również w trakcie leczenia powypadkowej depresji. Przed sądem nie przyznał się do winy. Twierdzi, że nie miał żadnych szans, aby zatrzymać się przed stojącą na szynach 17.

- Jechałam w tramwaju nr 17 - opowiadała jedna z poszkodowanych. - Pamiętam, że motorniczy zahamował, bo ktoś kosił trawę na torach. Sprawdził czy wszystko z tym mężczyzną w porządku i wsiadł z powrotem. Wtedy poczułam uderzenie, w wyniku którego upadłam i najechał na mnie wózek z dzieckiem. Ktoś pomógł mi wstać i wysiąść z tramwaju.

Motorniczy spowodował kolizje tramwaju. Początek procesu
Zarzuty dla motorniczego
Ranni w wypadku tramwajów

To jedna z relacji. Sąd przez cały dzień przesłuchiwał świadków. Jedna z kobiet, która jechała tramwajem prowadzonym przez oskarżonego, powiedziała, że zwróciła uwagę na dużą prędkość.

- Jeżdżę tą trasa regularnie, ale motorniczy, który jechał z taką prędkością zdarzył mi się pierwszy raz - mówiła kobieta.

Prokuratura oskarżyła Grzegorza K. o spowodowanie katastrofy lądowej. Według śledczych motorniczy jechał z niedozwoloną prędkością 60 km/h i nieumiejętnie przeprowadził proces awaryjnego hamowania.

- Nie miałem żadnej szansy - - bronił się Grzegorz K. - Na torach były prowadzone roboty, a my o niczym nie wiedzieliśmy. Kiedy wyjechałem zza zakrętu zobaczyłem tramwaj. Nie miał włączonych świateł. Włączyłem hamulce, ale one nie zadziałały. Być może poślizg spowodowany był tym, że na szynach leżała skoszona wcześniej, mokra trawa.

Mężczyzna utrzymuje również, że nie jechał z wyliczoną przez biegłych po wypadku prędkością.
- Nie wiem ile było na liczniku, ale na pewno nie tyle - mówił.

Motorniczy twierdzi, że gdyby tramwaj nr 17 miał włączone światła, wówczas mógłby dostrzec go wcześniej i wcześniej rozpocząć hamowanie. Ponadto w sądzie zwrócił uwagę, że służby, odpowiedzialne za prace przy torach, powinny postawić w tym miejscu znaki ostrzegawcze lub chociaż powiadomić motorniczych na zajezdniach. W trakcie śledztwa prokuratura wyłączyła ten wątek do odrębnego postępowania.

Przypomnijmy: do wypadku doszło w czerwcu 2011 roku na torowisku przy zbiegu ulic Małe Garbary i Wroniecka w Poznaniu. Tramwaj linii nr 8 najechał na tył 17. Ta zatrzymała się, aby nie potrącić mężczyzny, który kosił trawę. W wypadku rannych zostało 47 pasażerów oraz motorniczy ósemki. Mężczyzna przebywał później na długotrwałym zwolnieniu lekarskim. Dziś już nie pracuje w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym. Został zwolniony, ale jak udało się nam dowiedzieć, nie było to zwolnienie dyscyplinarne. MPK nie pomogło mu i nie zapewniło opieki psychologa, bo jak tłumaczy Iwona Cieślik z biura prasowego, nie było do tego zobowiązane. Do zakończenia procesu przedsiębiorstwo nie chce dalej komentować sprawy.

Tuż po wypadku wszyscy poszkodowani otrzymali po 2 tys. zł zaliczki na poczet odszkodowania. - A później sprawę dalszych roszczeń przejął już ubezpieczyciel - wyjaśnia Cieślik.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski