Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces w sprawie katastrofy na budowie dworca kolejowego w Poznaniu

Krzysztof M. Kaźmierczak
Przed sądem stanęli Grzegorz W., kierownik robót i Marcin J., pracownik firmy M., która jako podwykonawca prowadziła na dworcu prace montażowe zakończone wypadkiem
Przed sądem stanęli Grzegorz W., kierownik robót i Marcin J., pracownik firmy M., która jako podwykonawca prowadziła na dworcu prace montażowe zakończone wypadkiem Fot. Waldemar Wylegalski
W związku z tragedią podczas budowy dworca kolejowego w Poznaniu za załamanie zasad bezpieczeństwa pracy sądzeni są dwaj pracownicy firm budowlanych.

Do katastrofy doszło 12 grudnia 2011 roku. W wyniku upadku dźwigu na budowie dworca PKP jeden pracownik zginął, a drugi został ciężko ranny. W październiku br. prokuratura oskarżyła operatora żurawia Tadeusza M. o spowodowanie katastrofy. Stwierdzono, że w chwili tragedii był on nietrzeźwy (miał co najmniej 0,61 promila alkoholu we krwi). Przed sądem ma stanąć także Dariusz M., który poświadczył nieprawdę co do przeprowadzenia badania technicznego dźwigu.

Czytaj także:
Poznań: Wkrótce pierwszy wyrok w sprawie katastrofy dźwigu

Ostatecznie w poniedziałek przed sądem stanęli Grzegorz W., kierownik robót na budowie dworca PKP w Poznaniu i Marcin J., pracownik firmy M., która jako podwykonawca prowadziła na dworcu prace montażowe zakończone wypadkiem. Państwowa Inspekcja Pracy zarzuca im złamanie prawa pracy, którego skutkiem było zagrożenie bezpieczeństwa pracowników. Za to wykroczenie grożą pracownikom grzywny w wysokości od tysiąca do 30 tys. złotych.

Budowlańcy odpowiadają przed sądem w osobnych procesach, ale w poniedziałek na obu sprawach wyjaśnienia składali ci sami świadkowie - inspektorzy PIP. Przedstawiali oni ustalenia swojej kontroli przeprowadzonej po katastrofie w firmach prowadzących na dworcu prace. Wykazali, że złamano istotne zasady dotyczące bezpieczeństwa pracy.

Zdaniem Mirosława Leszczyńskiego z PIP, w firmie M. będącej podwykonawcą nie opracowano i nie wdrożono instrukcji bezpieczeństwa podczas prac montażowych z wykorzystaniem żurawia, wbrew przepisom pracownicy przebywali w strefie niebezpiecznej i nie byli o tym powiadomieni. Ponadto wbrew przepisom nie wykonano badań gruntu, na którym miał pracować dźwig. Tymczasem był to teren, na którym wcześniej wykonano wykop.

Inspektor zwrócił również uwagę na fakt, że złamano przepisy dotyczące odległości dźwigu od trakcji elektrycznej. Powinien on stać 39 metrów od czynnej linii wysokiego napięcia, a był oddalony zaledwie o 17 metrów.

Grzegorz W. odmówił przed sądem odpowiedzi na pytanie, czy wiedział o tym, że grunt pod dźwigiem jest grząski. Oskarżenie o popełnienie wykroczeń nie chcieli rozmawiać z mediami. Procesy odroczono do lutego 2013 roku.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski