Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces złodziei samochodów rozpoczął się... za dwudziestym podejściem! A i tak było pod górkę

Łukasz Cieśla
Dwadzieścia prób było potrzebnych, by w piątek w końcu rozpocząć proces gangu oskarżanego o kradzież samochodów na terenie Wielkopolski.
Dwadzieścia prób było potrzebnych, by w piątek w końcu rozpocząć proces gangu oskarżanego o kradzież samochodów na terenie Wielkopolski. archiwum polskapresse
Dwadzieścia prób było potrzebnych, by w piątek w końcu rozpocząć proces gangu oskarżanego o kradzież samochodów na terenie Wielkopolski.

Gang miał być bardzo "pracowity". Zdaniem poznańskiej Prokuratury Okręgowej jego członkowie kradli systematycznie. Nawet w Dzień Wszystkich Świętych czy w przeddzień świąt Bożego Narodzenia. Za okupy mieli zwracać auta. Jedenastu członkom gangu postawiono pół tysiąca zarzutów kradzieży samochodów bądź ich usiłowania. Nie przyznają się do nich.

Akt oskarżenia trafił do sądu już wiosną ubiegłego roku. Do tej pory nie udawało się rozpocząć procesu. Pojawiały się tzw. przeszkody formalne, by odczytać akt oskarżenia. Np. ktoś był chory lub po prostu nie przyszedł.

W końcu w ostatni piątek udało się rozpocząć proces. Ale nie obyło się bez kolejnych prób niedopuszczenia do odczytania aktu oskarżenia. Unaoczniło to absurdy, do których prowadzą przepisy przyzwalające na celowe opóźnianie spraw

Przepisy przyzwalają na celowe opóźnianie spraw

Piątkowa rozprawa w poznańskim Sądzie Okręgowym rozpoczęła się kilkanaście minut po godzinie 9. Kilku mecenasów się nie stawiło, pojawili się ich aplikanci. Oskarżeni, których obrońcy byli nieobecni, po kolei zgadzali się na rozpoczęcie procesu pod nieobecność ich adwokata. Ale jeden z mężczyzn stwierdził, że nie zgadza się na odczytanie aktu oskarżenia - jego zdaniem błędnego - pod nieobecność obrońcy z urzędu. Okazało się, że adwokat Krzysztofa J. właśnie wyleciał za granicę. Sąd zarządził przerwę. Po niej stawił się aplikant, który miałby bronić Krzysztofa J. Ale nie zgodził się na obronę także przez aplikanta, bo ten w ogóle nie zna sprawy. Rzeczywiście, młody prawnik przyznał, że przed 20 minutami znajoma pani aplikant poprosiła go obronę człowieka, którego sprawy w ogóle nie zna.

Sędzia Dorota Biernikowicz stwierdziła, że rozważy zawiadomienie Okręgowej Rady Adwokackiej, bo aplikant podjął się obrony, mimo że nie był do niej przygotowany. Zarządziła kolejną przerwę. Podczas niej na sądowym korytarzu żartowano, że przed następną rozprawą któryś z oskarżonych np. “nagle" zachoruje, by znowu odwlec sprawę.

Po przerwie sędzia ogłosiła, że proces jednak się rozpocznie. Tłumaczyła, że brak jednego z obrońców nie narusza prawa do obrony, bo ma dojść jedynie do odczytania aktu oskarżenia. Sędzia najpierw zapytała oskarżonych o stan majątkowych. To istotne w kontekście ewentualnych późniejszych kar finansowych. Niektórzy twierdzili, że są bezrobotni, inni że pracują, ale osiągają niewielkie dochody od kilkuset do maksymalnie 2 tys. zł. Zapewnienia o niskim statusie materialnych wywoływały wymowne uśmieszki współoskarżonych.
W końcu, po dwóch godzinach dyskusji i przerw, prokurator zaczął czytać akt oskarżenia. Mógł to robić na siedząco, bo do odczytania było mnóstwo stron, na których opisano 500 zarzutów kradzieży aut lub ich usiłowania.

Prokurator, który w piątek wcielił się w rolę lektora, zaczął od Mariusza M. Ma on najwięcej zarzutów, bo ponad 100. W ciągu godziny zdołał odczytać 30 stron zarzutów, po czym zarządzono kolejną przerwę, tym razem na toaletę. Piątkowa rozprawa skończyła się ostatecznie o 14.30. Czytanie dokończył inny prokurator, który doszedł do zarzutu o numerze 211. Opisał czyny trzech podejrzanych.

Jeden z oskarżonych został skazany za wypadek w Bugaju. Zabił dwie kobiety i ich dzieci

Jeden z nich to Przemysław B., Ma "tylko" 65 zarzutów kradzieży i ich usiłowań. Mężczyzna porusza się na wózku inwalidzkim i na co dzień przebywa w areszcie. Jest nieprawomocnie skazany na 10 lat więzienia za wypadek w Bugaju. Jadąc po pijanemu, w czerwcu tego roku zabił dwie matki i dwójkę ich dzieci. Jego ofiarą padła m.in. poznańska wykładowczyni akademicka Karolina Churska-Nowak.

Gdy przed miesiącem inny poznański sąd prowadził proces za wypadek, Przemysław B. płakał, miał spuszczoną głowę i wyrażał skruchę. W piątek był już w lepszej formie. Normalnie, a nie półsłówkami, odpowiadał na pytania sądu. Nie zwieszał głowy. Do kradzieży się nie przyznaje.

Jego proces za wypadek trwał zaledwie tydzień. Sprawa o kradzieże potrwa znacznie dłużej, ale nie tylko z powodu wielu zarzutów i oskarżonych. Podczas przerw w piątkowej rozprawie prawnicy przyznawali, że przyczyna leży także w bezsensownych przepisach. Zmuszają prokuratura do czytania aktu oskarżenia i to jeszcze przy obecności oskarżonych, jeśli tylko tego sobie zażyczą. W przypadku gangu zarzuty są opisane na 160 stronach, a ich uzasadnienie na następnych 400 kartkach. To ponad pół tysiąca stron i wiele godzin czytania.

- Tak, niektóre przepisy są bezsensowne - przyznaje Patrycja Loose, rzecznik prasowy Ministerstwa Sprawiedliwości.

Zapewnia, że mają się zmienić. Rząd przyjął projekt nowelizacja kodeksu postępowania karnego. Trafił do Sejmu. Projekt co prawda utrzymuje konieczność przedstawienia przez prokuratora aktu oskarżenia, ale wprowadza ułatwienia.
- Prokurator nie będzie już musiał czytać wszystkiego, lecz przedstawić główne tezy aktu oskarżenia - podkreśla Patrycja Loose z MS. - Poza tym obecność na rozprawie będzie prawem oskarżonego. Pod jego nieobecność będzie można rozpocząć rozprawę, chyba, że będzie chodzić o najpoważniejsze sprawy. Przed każdym procesem odbędzie się też posiedzenie przygotowawcze w celu zaplanowania sprawnego przeprowadzenia sprawy. Wszystko zmierza do tego, by usprawnić pracę sądów - dodaje.

Prokurator przez kilka godzin będzie musiał czytać to, z czym oskarżeni wcześniej sami się zapoznali.

- Projekt to krok w dobrym kierunku - komentuje adwokat Paweł Gronek, obrońca Przemysława B. - Prawo oskarżonych do obrony jest ważne, ale trzeba je pogodzić z interesem wymiaru sprawiedliwości. Przepis mówiący, że prokurator ma przeczytać akt oskarżenia prowadzi do przewlekłości, tak jak w tej sprawie. Przecież każdy oskarżony wie, co zarzuca mu prokuratora, bo zawsze akt oskarżenia doręcza się jemu oraz jego obrońcy - dodaje.

Na razie jednak prokurator dalej będzie odczytywał kolejne zarzuty dla członków gangu. W najbliższy piątek odbędzie następna rozprawa. Jeśli wszyscy się stawią, prokurator znowu przez kilka godzin będzie musiał czytać to, z czym oskarżeni wcześniej sami się zapoznali.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski