„Nie” dla planowanej reformy oświaty - mówi wielu rodziców. Część z nich na znak protestu nie posłała w piątek dzieci do szkoły. Akcja miała charakter ogólnopolski. Tego samego dnia strajkowali rodzice w Warszawie, Gdańsku, Łodzi, Zielonej Górze i wielu innych miastach, także w Poznaniu.
Na lekcje nie poszedł m.in. 6,5-letni Olgierd. - Cała nasza rodzina strajkuje - mówiła w piątek jego mama, Aleksandra Sołtysiak-Łuczak. - Szef pozwolił mi pracować zdalnie. Jestem więc w domu z synem. Może jest to krok ideowy. Uważam jednak, że w obecnej sytuacji w naszym kraju, liczy się każdy gest.
Jak zauważa mama chłopca, zmiany organizacyjne to jedno. Ją i męża bardzo martwią również zmiany programowe.
- Wiemy, że będziemy musieli poświęcić wiele czasu na dodatkowe lekcje dla Olgierda - by wiedział, jak wygląda świat - mówi A. Sołtysiak-Łuczak.
Na podobny krok zdecydował się Robert Ciesielski, tata gimnazjalisty. Nie on jeden. W Gimnazjum nr 58, w którym uczy się jego dziecko, na lekcje przyszło tylko 15 proc. uczniów. W tej poznańskiej szkole protest był najbardziej zauważalny.
Strajk rodziców w Polsce. „Najmłodsi nie mogą być narzędziem propagandowym”:
Źródło: Agencja Informacyjna Polska Press
- Zdecydowaliśmy się na to z kilku względów. Po pierwsze dlatego, że reforma nie była poprzedzona żadnymi realnymi konsultacjami. Rodzice zostali zlekceważeni - mówi R. Ciesielski. - Chcemy, aby nauczyciele czuli nasze wsparcie. Też zbieramy podpisy pod referendum w sprawie reformy. I najważniejsze, chcemy wyrazić głośny sprzeciw dla szkodliwych dla edukacji zmian - wylicza.
Jak mówią nauczyciele, w poznańskim Gimnazjum nr 43 pełna frekwencja była tylko w dwóch klasach. Dwie nie przyszły na lekcje w całości, w pozostałych obecnych było od kilku do kilkunastu uczniów. - Atmosfera w szkole nie jest najlepsza - przyznaje Agata Przybylak, która uczy w Gimnazjum 43. Chodzi o to, że w budynku szkoły będzie mieścić się od września liceum dwujęzyczne. - Rodzice są zdenerwowani, stąd pewnie duże zainteresowanie strajkiem - przypuszcza nauczycielka.
W pozostałych szkołach strajk rodziców był mniej zauważalny, w wielu wcale. Jak przyznaje Przemysław Foligowski z Wydziału Oświaty Urzędu Miasta Poznania, urzędnicy nie mają sygnałów, by miał on dużą skalę.
- Były klasy, w których do szkoły nie przyszła połowa uczniów. Na tle całej szkoły nie była to jednak zauważalna grupa - przyznaje Ligia Przybył, dyrektorka Gimnazjum nr 50 w Poznaniu. Podobnie było w Gimnazjum nr 56. - Nie było pustych klas. Jeśli chodzi o strajk, były to pojedyncze przypadki - mówi Sławomir Eliks, dyrektor szkoły. Przyznaje jednak, że rozumie rodziców, którzy w piątek nie posłali dzieci na lekcje. Są pełni obaw, ponieważ nie wiedzą, co czeka ich dzieci.
Rodzice już zapowiadają, że będą walczyć dalej. W planach jest demonstracja pod siedzibą MEN i pikiety w miastach wojewódzkich. - Myślimy też o kontynuowaniu protestów 10 dnia każdego miesiąca. Będziemy mieli swoją własną miesięcznicę - mówi Robert Ciesielski. Rodzice, skupieni wokół Poznańskiego Forum Rodziców i Rad Rodziców, chcą zorganizować w tym czasie zajęcia dla dzieci. - Może być to wykład na uniwersytecie lub wycieczka do muzeum - wylicza tata gimnazjalisty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?