To jedna z największych katastrof ekologicznych ostatnich lat. Do skażenia rzeki doszło w nocy 23 października zeszłego roku. Z ustaleń śledczych i pracowników Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska wynika, że celowo spuszczono nielegalnym połączeniem z Wartą toksyczne odpady, które spowodowały masowe śnięcie ryb.
- W toku śledztwa m.in. zabezpieczono martwe ryby, próbki wody, wykonano dokumentację miejsc ujawnienia martwych ryb, przesłuchano świadków, przeprowadzono eksperyment procesowy, przeprowadzono badania laboratoryjne, powołano i przesłuchano biegłego z dziedziny chemii UAM w Poznaniu, który stwierdził, że mamy do czynienia z działaniem, które spowodowało zniszczenie w świecie roślinnym i zwierzęcym - mówi Magdalena Mazur-Prus, rzecznik prasowy prokuratury.
Badania ryb w Instytucie Weterynarii w Puławach i ostatnie analizy próbek wody z Instytutu Ochrony Roślin w Białymstoku potwierdziły występowanie w wodzie m.in. transflutryny - środka owadobójczego oraz podobnych substancji mających dwie wspólne cechy - są łatwo rozpuszczalne w wodzie i działają zabójczo na ryby. Na podstawie tych informacji WIOŚ wytypował jedną z firm, wobec której prowadzi postępowanie administracyjne w celu nałożenia kary.
CZYTAJ WIĘCEJ NA TEMAT ZATRUCIA WARTY
Równolegle swoje śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa, która w marcu przejęła postępowanie od Prokuratury Rejonowej Poznań-Stare Miasto. Śledczy starali się wskazać osoby odpowiedzialne za katastrofę ekologiczną w Warcie.
- Zebrany materiał dowodowy uzasadniał przedstawienie zarzutów czterem osobom. Chodzi o popełnienie przestępstwa z artykułu, który mówi o spowodowaniu znacznych rozmiarów zniszczeń w świecie roślinnym lub zwierzęcym. Osoby te są podejrzane o zatrucie Warty szkodliwymi substancjami. Podejrzani nie przyznali się do popełnienia zarzucanego im przestępstwa - mówi prok. Mazur-Prus.
W sprawie nadal są jednak prowadzone czynności procesowe i śledztwo nie zostało zakończone. Dlatego prokuratura nie chce podać do wiadomości publicznej jakichkolwiek informacji dotyczących podejrzanych - nawet ich imion ani miejsca ich pracy. Grozi im kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.
Jednocześnie WIOŚ, jako strona w sprawie, zwrócił się do prokuratura z prośbą o przekazanie akt sprawy. - To dla nas ważne ze względu na toczące się postępowanie administracyjne - tłumaczy Hanna Kończal z WIOŚ.
Przedstawiciele firmy podejrzanej o zatrucie rzeki chcą jednak podważyć zebrane przez WIOŚ dowody. - Kwestionowali już nasze ustalenia z protokołów. Teraz przekonują, że nie wytwarzają odpadów. Ale mamy dokumentację, gdzie widać, że w magazynach firmy było 70 pustych pojemników, z których pobraliśmy próby, a nie ma kart przekazania odpadów do ich utylizacji - mówi Hanna Kończal.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?