Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemeblowanie trybunału to wstęp do przeorania życia publicznego

Łukasz Kłos
PiS chce, by wyroki trybunału zapadały większością dwóch trzecich głosów składu sędziów
PiS chce, by wyroki trybunału zapadały większością dwóch trzecich głosów składu sędziów Grzegorz Jakubowski
Politycy PiS obawiają się, że Trybunał Konstytucyjny zablokuje ich reformatorskie plany. Tymczasem partia rządząca powoli wykłada karty na stół i prezentuje pierwsze projekty nowych ustaw.

Prawo i Sprawiedliwość nie ustaje w próbach „restrukturyzacji” Trybunału Konstytucyjnego. Kolejne podejście rozpoczęło się w nocy z wtorku na środę. Wtedy na stronie sejmowej upubliczniono projekt ustawy o TK autorstwa posłów Prawa i Sprawiedliwości. Pierwsze czytanie zaplanowano na dziś, na pół godziny przed południem. Sprawozdawcą i tym razem zostanie poseł Stanisław Piotrowicz z pezetpeerowsko-prokuratorską przeszłością.

Rewolucja na Szucha

Projekt PiS zakłada wiele nowych rozwiązań, w tym... przeprowadzkę siedziby Trybunału Konstytucyjnego. PiS nie kryje, że chce, by sędziowie - dosłownie - wyprowadzili się ze stolicy. Zamiast pałacyku w alei Szucha, wskazuje się lokalizację w którymś z miast Polski wschodniej. Szef parlamentarnego klubu PiS Ryszard Terlecki idzie o krok dalej i proponuje konkretnie Przemyśl. Politycy prawicy twierdzą, że dzięki temu utrudni się wywieranie politycznych nacisków na sędziów TK.

Co znamienne, przedstawiony projekt zawiera „łagodniejsze” rozwiązania niż wskazywały wcześniejsze, nieoficjalne sygnały. Nie ma w nim już słowa o wymuszanej ustawą wymianie prezesa trybunału. Wbrew wcześniejszym doniesieniom nie pojawił się też - przynajmniej na tym etapie - zapis wprowadzający zasadę „blokującego zdania odrębnego” któregoś z członków składu orzekającego. Istotny jest też zaproponowany termin wejścia w życie nowych przepisów - w projekcie ustalony na 30 dni. Wcześniejsze komentarze ekspertów wskazywały, że teoretycznie parlament mógłby zrezygnować z tzw. vacatio legis - odroczenia wejścia w życie przepisów - a nowe zasady zaczęłyby obowiązywać z dniem ogłoszenia w Dzienniku Ustaw. W ten sposób ewentualna skarga na niekonstytucyjność przepisów musiałaby być rozpatrywana w trybie przewidzianym... zaskarżanymi przepisami. Tego, przynajmniej na razie, nie będzie.

Za to przedstawiony przez PiS projekt przede wszystkim zawiera nową definicję tzw. pełnego składu, który teraz miałby liczyć co najmniej 13 sędziów (z 15 tworzących TK). Posłowie idą o krok dalej i chcą, by wszystkie sprawy będące dotąd w toku były rozpatrywane w powiększonych składach sędziowskich. Dalej chcą też, by sędziowie uchwalali orzeczenia większością nie zwykłą, a dwóch trzecich głosów. Profesor Maciej Gutowski twierdzi, że nie sposób rozstrzygać sporów konstytucyjnych większością inną niż zwykłą. A to dlatego, że - jak dowodzi naukowiec i dziekan wielkopolskiej palestry - wyrok musi uwzględniać wiele szczegółowych kwestii prowadzących do końcowego rozstrzygnięcia.

- Ktoś, kto to przygotował, nie dostrzegł, że tak nigdzie na świecie wyroki nie zapadają i że tak się nie da procedować - twierdzi profesor.

Faktyczny paraliż TK wskazywany jest jako jeden z motywów działań PiS. Sama partia rządząca odżegnuje się od takich insynuacji i z uporem przekonuje, że działania mają „naprawczy” charakter.

- W warunkach normalnych można by rozmawiać nad proponowanymi rozwiązaniami - komentuje dr Przemysław Kierończyk, konstytucjonalista z Uniwersytetu Gdańskiego. - Ale mamy sytuację kryzysu konstytucyjnego, a intencje partii rządzącej nie są jasne. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie, czy partia PiS gra na wyłączenie Trybunału Konstytucyjnego, czy zamierza efektywnie działać w kierunku rozwiązania patowej sytuacji. To drugie, niestety, stoi pod znakiem zapytania w obliczu nadal pojawiających się opinii, że wyrok z 3 grudnia nie musi być realizowany, co jest ewidentną nieprawdą.

Tymczasem PiS systematycznie odsłania karty. Na oficjalnych stronach rządowych i sejmowych pojawiają się kolejne projekty aktów prawnych, z których wyłania się wizja państwa według PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego po „restrukturyzacji” Trybunału Konstytucyjnego przechodzi do kolejnych działań zwiększających zakres bezpośredniej władzy. A tam, gdzie realizację zamierzeń utrudniają obowiązujące zasady, dąży do zmiany przepisów.

Służba cywilna na krótkim pasku
Na liście spraw do załatwienia „od zaraz” znalazł się projekt ustawy wprowadzającej systemową czystkę w urzędach administracji państwowej. Nowelizacja ustawy o służbie cywilnej w kształcie przedstawionym przez PiS z mocy prawa rozwiązałaby stosunki pracy z kadrą kierowniczą wszystkich urzędów państwowych, w tym ministerialnych departamentów i urzędów wojewódzkich. Od wejścia w życie dyrektorzy i kierownicy dostaliby 30 dni na wyprowadzkę z gabinetów - a dni mogą już zacząć odliczać, bo dziś w Sejmie odbędzie się pierwsze czytanie projektu. Znikłby też wymóg doświadczenia w administracji na kierowniczym stanowisku dla samego szefa służby cywilnej, podobnie jak wymóg, by nie należał do partii politycznej.

Według autorów projektu PiS obsada wysokich stanowisk w służbie cywilnej powinna odbywać się „w sposób elastyczny i mniej sformalizowany”. Zlikwidowana zostałaby Rada Służby Cywilnej, która dotąd opiniowała wybór służby. Do lamusa odeszłyby otwarte konkursy. Zamiast tego dyrektorzy, kierownicy i ich zastępcy zatrudniani mieliby być na podstawie powołania. To pozwoliłoby politycznym szefom instytucji swobodnie dobierać swoich współpracowników.

Czy Trybunał Konstytucyjny w jakimś zakresie zablokowałby tę reformę? Czy mógłby, na przykład, zakwestionować przepis o zwolnieniu z mocy prawa wszystkich dyrektorów, kierowników i ich zastępców? Zdania są podzielone, bo choć opozycja grzmi o zamachu na apolityczną służbę cywilną, to już niektórzy eksperci wskazują, że podobne rozwiązania były już w przeszłości stosowane z powodzeniem. Ani w 1990 roku, ani osiem lat później Trybunał Konstytucyjny nie zakwestionował podobnego mechanizmu zastosowanego przy reformach samorządowych. Jak orzekłby tym razem, nie sposób przewidzieć.

„Rewizja nadzwyczajna” w mediach publicznych

Poważne wątpliwości co do konstytucyjności wzbudza natomiast inna propozycja Prawa i Sprawiedliwości. Wedle wskazań polityków PiS odnowa państwa opierać ma się nie tylko na wymianie urzędników, ale przebudowie sfery medialnej. PiS chce, by media publiczne stały się narodowymi, a TVP, Polskie Radio i PAP - przestały być komercyjnymi spółkami Skarbu Państwa. To samo w sobie jeszcze nie wzbudza konstytucyjnych kontrowersji.

Ale już koncepcja, by równolegle do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji powołać Radę Mediów Narodowych już tak. To właśnie do kompetencji RMN miałoby należeć wskazywanie szefów „odnowionych” mediów publicznych. Radę ma powoływać Sejm, Senat i prezydent, a nadzór nad nią ma sprawować Sejm. I choć KRRiT ma pozostać, to jej kompetencje mają być okrojone - czego sami autorzy przygotowywanego projektu nie kryją. Szkopuł w tym, że KRRiT jest organem konstytucyjnym. Na mocy art. 213 Konstytucji RP to ta rada ma stać na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji.

Na razie szczegóły założeń są jednak nieznane. Pełnomocnik premier ds. reformy mediów Krzysztof Czabański przedstawia jedynie ogólniki. Niewiele więcej wnoszą wypowiedzi współautorów samych przepisów: Barbary Bubuli, Elżbiety Kruk, Joanny Lichockiej czy Jarosława Sellina. Wedle zapowiedzi wicepremiera Piotra Glińskiego projekt ustawy ma powstać do końca roku.

Trybunał

Obawy co do postawy TK wobec projektów rządowych wyrażają sami politycy PiS. Rzeczniczka rządu Elżbieta Witek wprost twierdzi, że Trybunał Konstytucyjny mógłby posłużyć do blokowania ustaw Prawa i Sprawiedliwości: - Trybunał ostatnim bastionem, który mógłby wesprzeć partię, która odchodziła od władzy.

Wedle sugestii Witek trybunał mógłby posłużyć do blokowania takich projektów, jak ustawa 500 zł na dziecko. Zaznaczyła, że nie wie, czy ustawy byłyby blokowane, ale „z pewnością było to ostatnie ogniwo” oporu.

Tymczasem nieoczekiwanie głos zabrał w tym tygodniu wiceprezes TK prof. Stanisław Biernat. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” szeroko odniósł się do zarzutów stawianych pod adresem obecnego składu trybunału, w tym wskazujących na rzekome sprzyjanie Platformie Obywatelskiej.

- Trybunał zakwestionował choćby automatyczne cięcia w administracji o 10 proc., kontrolę operacyjną prowadzoną przez służby specjalne, uznał kwotę wolną od podatku za zbyt niską, uznał za niekonstytucyjne ograniczenia w prawie o zgromadzeniach zaproponowanym przez prezydenta Komorowskiego, zakwestionował nierówności w przyznawaniu prawa do różnych świadczeń socjalnych - wyliczał prof. Biernat w wywiadzie.

Zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego zaczęło się w czerwcu bieżącego roku

Wtedy to Sejm przegłosował nowelizację ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. PiS ten akt zaskarżyło do TK. Trybunał nie rozpoznał jednak skargi przed 8 października, kiedy to większość sejmowa PO-PSL wybrała pięciu nowych sędziów. Po wygranych wyborach PiS wycofało swoją skargę, ale tę podjęła znowu Platforma. W tym czasie PiS, dysponując większością w Sejmie, podjęło uchwały „anulujące” wybory dokonane głosami PO-PSL i kilka dni później wskazało kolejną piątkę sędziów. Prezydent jeszcze nocą odebrał od nich przysięgę. 3 grudnia TK orzekł, że wybór trzech z pięciu sędziów był zgodny z konstytucją. Rząd opublikował orzeczenie dopiero wczoraj.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Przemeblowanie trybunału to wstęp do przeorania życia publicznego - Dziennik Bałtycki

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski