18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemoc, demoralizacja, ośrodek wychowawczy... Czy matce Filipa uda się wygrać walkę o syna?

Marta Żbikowska
Pani Ewa nie przestanie walczyć o powrót syna do domu. Twierdzi, że potrafi zapewnić chłopcu warunki do właściwego rozwoju
Pani Ewa nie przestanie walczyć o powrót syna do domu. Twierdzi, że potrafi zapewnić chłopcu warunki do właściwego rozwoju archiwum
Kiedy pani Ewa z Poznania zaczęła mieć problemy z synem, postanowiła szukać pomocy. Pukała od drzwi do drzwi. Była u pedagoga szkolnego, psychologa, kuratora, zwróciła się o pomoc do MOPR-u. O bezsilności matki i niewydolności systemu wobec trudnych uczniów pisze Marta Żbikowska

Telefon pani Ewy z Poznania zadzwonił 18 września. Był to policjant z komisariatu Grunwald. Nie przedstawił się z imienia i nazwiska. Zapytał, czy Filip, najmłodszy z trzech synów Ewy, jest w domu.

- To niech się nigdzie nie rusza, bo będzie źle - usłyszała Ewa . Przyjechali po kilkunastu minutach. Wysokiego, drobnego, wątłego chłopca, który nie wygląda nawet na swoje 17 lat, zapakowali jak więźnia, do okratowanego samochodu. W czasie drogi zakuli go w kajdanki. Filip pojechał do Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Koźminie Wielkopolskim.

Matka chłopca była przerażona. Wiedziała o postanowieniu sądu sprzed dwóch lat, który wydał decyzję o umieszczeniu syna w ośrodku.

- Przez dwa lata od wydania tego postanowienia nic się nie działo, nie otrzymałam żadnej informacji o tym, kiedy ewentualnie Filip miałby do takiego ośrodka trafić - wspomina Ewa . - Zresztą, przez te dwa lata wiele się w naszym życiu zmieniło. Powody, dla których sąd wydał takie, a nie inne postanowienie, ustały.

Filip znalazł się w sytuacji, która go przerastała.

Problemy Filipa zaczęły się dużo wcześniej. Już w szkole podstawowej chłopiec miał kłopoty z nauką. W opinii z 2004 roku wystawionej przez Szkołę Podstawową nr 87, do której wtedy uczęszczał, czytamy: "W tym roku szkolnym zachowanie chłopca uległo znacznemu pogorszeniu. Filip bywa agresywny, zdarza się, że jest wulgarny i arogancki. Na zajęciach chłopiec pracuje niechętnie, trudno jest mu skupić uwagę. Często jest rozkojarzony".

Pedagog szkolny wystawiający opinię zwrócił także uwagę na postawę matki, która zawsze uczestniczyła w spotkaniach z wychowawcą, często kontaktowała się z pedagogiem szkolnym i innymi nauczycielami.

- Szukałam pomocy - przyznaje Ewa. - Mieliśmy wtedy ogromne problemy rodzinne. Filip znalazł się w sytuacji, która go przerastała. Prosiłam o pomoc pedagoga i psychologa szkolnego. Ale w szkołach liczą się przede wszystkim wyniki w nauce. Ja chciałam psychologicznego wsparcia, jakiejś wskazówki, jak mogłabym pomóc Filipowi, a otrzymywałam jedynie propozycje zajęć wyrównawczych.

O tym, co działo się wtedy w domu, opowiada starszy brat Filipa. Matka nie jest w stanie mówić. Wspominając tamte wydarzenia płacze.
- W naszym domu przemoc była, odkąd pamiętam - mówi Jacek, brat Filipa. - Jako dzieci byliśmy świadkami wydarzeń, w które normalnemu człowiekowi trudno byłoby nawet uwierzyć. Ojciec pił. Był agresywny, bił, poniżał, stosował szantaż, kary w postaci głodzenia nas, wyrzucał nas w piżamach na mróz. Filipa traktował bardzo źle.

Dzisiaj sąd zarzuca matce nieudolność wychowawczą.
- Ten chłopiec miał kilka spraw związanych z demoralizacją - mówi Joanna Ciesielska-Borowiec, rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu. - Matka sobie z nim kompletnie nie radziła. Poza tym, rodzina kilkakrotnie zmieniała miejsce zamieszkania, dlatego sprawy trwały dość długo.

Matka Filipa to ofiara przemocy domowej. Dwukrotnie zakładała swojemu mężowi sprawy o znęcanie się nad rodziną. Jedną sama wycofała, jak twierdzi po szantażu teściowej, druga została umorzona. W końcu kobieta podjęła decyzję o wyprowadzce.

- Walczyłam wtedy o byt, zakładałam sprawy o alimenty, z trzema synami wyprowadziłam się od męża, musiałam się utrzymać - wymienia Ewa. - Sama miałam problemy ze zdrowiem.

Matka ma z synami bardzo silną więź. Widać między nimi wzajemną troskę i wsparcie. W konflikcie rodziców starsi synowie stoją murem za matką. Najmłodszy Filip jest zagubiony. Z jednej strony ma żal do ojca, z drugiej go kocha. Potrzebuje akceptacji, męskiego wzorca, zrozumienia. Po rozstaniu rodziców chciał zostać w dotychczasowym domu z ojcem. Mieszkał tam do czasu pojawienia się nowej kobiety taty.

- Po wprowadzeniu się tej kobiety ojciec wyrzucił Filipa - wspomina jego brat Jacek.
Pierwszy konflikt z prawem Filip miał jeszcze w szkole podstawowej. Wziął wtedy udział w bójce. Sprawa trafiła do sądu. Została umorzona.

- Po tej sprawie w naszym domu pojawił się kurator. Chciał tylko załatwić formalności związane z zakończeniem tamtej sprawy - mówi Ewa. - Poprosiłam go o pomoc. I to był mój największy błąd.

Po latach Ewa doszła do wniosku, że nie warto przyznawać się do swoich słabości. Pomocy i tak nie uzyskała, a rozpętała machinę urzędniczą, która doprowadziła Filipa do ośrodka.

- Ta pierwsza pani kurator pojawiła się u nas w domu może dwa razy - wspomina Ewa. - Potem, przez wiele lat nikt się nami nie interesował.

Pani Ewa nie przestanie walczyć o powrót syna do domu. Twierdzi, że potrafi zapewnić chłopcu warunki do właściwego rozwoju

Kolejny kurator odezwał się w sierpniu tego roku. Tuż przed zabraniem Filipa do Koźmina.
- Dopiero dostałem tę sprawę, nie znałem tej rodziny - tłumaczy Andrzej Stępniak, kurator sądowy z Grunwaldu. - Chłopak miał już wtedy skierowanie do ośrodka. Nie miałem już na nie żadnego wpływu.

Postanowienie o umieszczeniu Filipa w ośrodku zostało wydane we wrześniu 2011 roku. Sprawa rozpoczęła się w kwietniu 2010 roku. Dotyczyła demoralizacji, a konkretnie nierealizowania obowiązku szkolnego.

- Demoralizacja to ogólne pojęcie - tłumaczy Joanna Ciesielska-Borowiec. - Jeżeli coś złego dzieje się z małoletnim, dopuszcza się on czynów, które nie są przestępstwem, a są naganne to nazywa się je demoralizacją właśnie. Dotyczy to na przykład palenia papierosów, picia alkoholu czy niewywiązywania się z obowiązku szkolnego.

Według sądu Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy w Koźminie to dobre miejsce dla Filipa.
- W takiej sytuacji to nie jest złe, że ktoś tego chłopca przypilnuje - mówi Joanna Ciesielska-Borowiec. - Przynajmniej ma tam szansę na skończenie gimnazjum. Największy problem w tej sytuacji ma matka Filipa, ale sąd bada nie potrzeby rodzica, ale dobro dziecka.

Filip trzy razy powtarzał pierwszą klasę gimnazjum. Przede wszystkim z powodu nieobecności. Po zmianie szkoły udało mu się otrzymać promocję do drugiej klasy.

- Była to szkoła integracyjna, gdzie Filip bardzo dobrze się czuł - mówi matka chłopca. - Niestety, ojciec, gdy dowiedział się, że zapisałam syna do takiej szkoły, wściekł się. Powtarzał Filipowi, że to nie jest miejsce dla niego. Obrażał innych uczniów, mówił, że Filip jest od nich lepszy.

Drugą klasę Filip skończył w Gimnazjum na Jeżycach. Jednocześnie uczył się zawodu mechanika. Z zakładu, w którym odbywał praktyki, otrzymał bardzo dobrą opinię.

Na Jeżycach również rozpoczął trzecią klasę. W opinii wychowawcy klasy czytamy, że Filip był lubianym uczniem, ale jego zachowanie było naganne ze względu na nieobecności.

Pedagog szkolny z placówki, do której Filip uczęszczał przez cały rok, nie pamięta tego ucznia. Ucznia z problemami, którego matka często zwracała się o pomoc.

- Pomoc psychologów i pedagogów szkolnych to fikcja - ocenia Ewa. - To samo dotyczy większości kuratorów. Im zależy tylko na pozbyciu się problemu. Najłatwiej umieścić kogoś w ośrodku, poza własnym zasięgiem, żeby mieć święty spokój.

Błędy systemu, które doprowadzają małoletnich do demoralizacji, naprawiane są w ośrodkach wychowawczych. W laboratoryjnych wręcz warunkach, odizolowani od dotychczasowego środowiska, młodzi ludzie mają uczyć się życia. Bez pokus, bez wpływu kolegów, ale też bez wsparcia rodziny i ciepła najbliższych.

Pomoc psychologów szkolnych, pedagogów, kuratorów sądowych to fikcja. Zależy im tylko na pozbyciu się problemu i świętym spokoju.

- Filip to normalny chłopak, potrzebuje tylko jasnych zasad funkcjonowania - twierdzi Paweł Rudnicki, dyrektor Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Koźminie. - Wiem, że matka Filipa bardzo przeżywa tę sytuację. My wspomagamy rodziców, służymy im pomocą, ale z perspektywy potrzeb dziecka. To Filip jest naszym wychowankiem i to jemu mamy pomóc.

W koźmińskim ośrodku przebywa 60 chłopców. Większość trafiła tu z tego samego powodu co Filip - niezrealizowanie obowiązku szkolnego. Prawie wszyscy (94 proc.) mają na koncie czyny karalne, każdy należał do grupy zagrożonej demoralizacją.

- Boję się o Filipa - mówi Ewa. - To naprawdę wrażliwy chłopak, z poczuciem krzywdy, którą wyrządził mu ojciec.
Matka Filipa złożyła w sądzie wniosek o zmianę środka wychowawczego zastosowanego wobec Filipa. Prosi również sąd o przerwanie obecnego środka do czasu rozpatrzenia jej wniosku. Rodzina czeka na rozstrzygnięcie.

- Kocham moje dzieci i chciałabym dla nich jak najlepiej, chcę, żeby moi synowie byli szczęśliwi, mieli dobre życie - mówi Ewa. - Tyle już w życiu przeszli. Zasługują na normalny dom.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski