Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przybywa porzuconych noworodków. Święta spędzą w szpitalach

Paulina Jęczmionka
W Ginekologiczno-Położniczym Szpitalu Klinicznym w Poznaniu w ciągu trzech tygodni matki zostawiły kilkoro nowo narodzonych dzieci
W Ginekologiczno-Położniczym Szpitalu Klinicznym w Poznaniu w ciągu trzech tygodni matki zostawiły kilkoro nowo narodzonych dzieci Andrzej Szozda
Choć święta to czas radości z przyjścia na świat nowego życia, dla wielu dzieci to czas smutny i samotny. W poznańskich szpitalach wzrosła liczba porzuconych noworodków. Dla niektórych zabrakło miejsca w pogotowiach rodzinnych. W Boże Narodzenie pozostaną więc na oddziale.

W połowie grudnia w Szpitalu Wojewódzkim przy ul. Lutyckiej w Poznaniu urodziła się dziewczynka z zespołem Downa. Matka z góry zapowiedziała, że chce oddać córkę.

- Staramy się o umieszczenie jej w placówce opiekuńczej - mówi Ewa Czyżowska, oddziałowa na oddziale noworodkowym. - Otrzymaliśmy jednak informację, że pogotowia rodzinne są pełne. Udało się znaleźć miejsce w Centrum Wspierania Rodzin Swoboda (do niedawna - Domu Dziecka nr 1 - przyp. red.). Dziewczynka trafi tam pewnie za kilka dni, gdy jej stan zdrowia się polepszy.

Czytaj także:
Jak pielęgniarki z Polnej ratują noworodki
Poznań: Noworodek zostawiony w oknie życia
Tu trafiają niechciane dzieci

W podobnej sytuacji jest noworodek pozostawiony w Szpitalu Klinicznym przy ul. Polnej. Jego przyszłość także nie jest znana, szpital ustala sytuację prawną. Ale o umieszczeniu w pogotowiu nie ma mowy, dopóki dziecko nie wyzdrowieje. Święta spędzi więc w szpitalu. Więcej szczęścia miał inny maluszek, który - po kilkunastu dniach - w czwartek z Polnej trafił do rodziny zastępczej.

- Już dawno nie mieliśmy takiej sytuacji jak teraz. W ciągu ok. trzech tygodni matki pozostawiły u nas kilkoro noworodków - mówi prof. Janusz Gadzinowski, ordynator Oddziału Ciągłej Opieki Noworodka przy ul. Polnej. - Choć oddanie dziecka jest zawsze wielkim nieszczęściem, to lepiej, jeśli zostaje w szpitalu niż np. w oknie życia. My znamy tożsamość matki, możemy rozmawiać i starać się pomóc. A jeśli jednak zrzeknie się praw rodzicielskich, od razu uruchamiana jest procedura prawna.

Tak było w przypadku innego pozostawionego w ostatnich tygodniach w szpitalu noworodka. Choć matka - narkomanka zdecydowała się go oddać, znaleźli się chętni na adopcję. Ale, niestety, nie zdążyli. Urodzone w 23. tygodniu ciąży dziecko zmarło.

- Liczba porzucanych dzieci rośnie okresowo - zauważyła Beata Rejment, prowadząca z mężem od czterech lat pogotowie rodzinne w Poznaniu. - Są miesiące czy kwartały, kiedy w szpitalach nie ma ich wcale, a zdarzyły się i takie, kiedy było ich kilkanaście. Wtedy pogotowia borykały się z brakiem miejsc. Teraz też, rzeczywiście, znów mówi się o wzroście.

Bo choć formalnie w pogotowiu powinno przebywać troje dzieci , to np. Rejmentowie opiekują się obecnie pięciorgiem. Wśród przyjętych są m.in. dwa noworodki oraz 6-miesięczny maluch. Ten ostatni trafił do pogotowia właśnie ze szpitala. Jego mama zmieniła jednak zdanie (zgodnie z prawem ma na to sześć tygodni) i dziecko najprawdopodobniej do niej wróci. Do Rejmentów wróciła natomiast kilkuletnia dziewczynka. Tu zdanie zmienili kandydaci na rodziców adopcyjnych. Dziecko ma bowiem problemy zdrowotne.

- W ostatnim roku wśród pozostawianych dzieci wzrosła liczba tych, które są chore - mówi Magdalena Tomaszewska, pielęgniarka ze szpitala przy ul. Polnej. - Dzieci, które nie wymagają szpitalnej opieki, zwykle udaje się nam umieścić w pogotowiu rodzinnym i szybko znajdują dom. Ale te z poważnymi zaburzeniami, zostają u nas dłużej.

One mają też mniejsze szanse na adopcję. A w pogotowiach rodzinnych powinny przebywać tylko cztery miesiące. Zwykle zostają jednak dłużej, więc kolejnych miejsc brakuje. A obecnie w 40 pogotowiach w całej Wielkopolsce jest 114 maluchów.

- W Koninie pogotowia są trzy i jeden rodzinny dom dziecka. W ogóle nie ma za to specjalistycznych rodzin zastępczych, które mogłyby zaopiekować się chorymi dziećmi - wyjaśnia Anna Kwaśniewska, zastępca dyrektora MOPR w Koninie. - W pogotowiu przebywa obecnie malutkie, wymagające specjalistycznej opieki dziecko. To jedno z czterech, które trafiły do nas ze szpitala. Dwie matki zrzekły się praw rodzicielskich same, dwóm innym je odebrano.

Dwoje dzieci ze szpitala trafiło też niedawno do poznańskiego pogotowia prowadzonego przez Karolinę Kałkowską. Być może niebawem dołączy do nich trzecie - tu nie ma jeszcze ostatecznej decyzji rodziców. Równocześnie jednak dwa maluchy zostały oddane z pogotowia do adopcji.

- Często udaje się rozpocząć procedurę adopcyjną, gdy maluch przebywa jeszcze w szpitalu - tłumaczy Jerzy Marciniak prowadzący z żoną pogotowie rodzinne w Pile. - Dzięki tak sprawnemu działaniu, obecnie nie mamy żadnego dziecka. Ale w 2011 r. mieliśmy bardzo dużo maluchów porzuconych w szpitalu.

Marek Oziemkowski, kierownik działu opieki zastępczej w poznańskim MOPR, przyznaje, że wraz z nowym rokiem problem z objęciem opieką małych sierot może być większy. Dziś bowiem, jak w przypadku przebywającej w Szpitalu Wojewódzkim dziewczynki z zespołem Downa, gdy brakuje miejsc, noworodki są kierowane do placówek. Jednak od stycznia - przynajmniej teoretycznie - w domach dziecka będą mogły przebywać dzieci tylko od 7. roku życia. Co zatem z tymi najmniejszymi, gdy zabraknie dla nich rodzin zastępczych? Takie pytanie MOPR zadał władzom miasta, na których barkach spoczywa realizacja nowej ustawy. Odpowiedzi na razie nie ma.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski