Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przychodnia została zamknięta, a razem z nią dokumenty pacjentów

Joanna Labuda
Kiedy przychodnia na Strzeszynie została zamknięta, pan Adam Grabowski ciężko chorował. Jak mówi, po wyjściu ze szpitala trudno mu było zdobyć od innego lekarza receptę na podstawowe leki
Kiedy przychodnia na Strzeszynie została zamknięta, pan Adam Grabowski ciężko chorował. Jak mówi, po wyjściu ze szpitala trudno mu było zdobyć od innego lekarza receptę na podstawowe leki Waldemar Wylegalski
Przychodnia Artefar działała na poznańskim Strzeszynie około dziesięciu lat. Kiedy z dnia na dzień została zamknięta, ponad półtora tysiąca pacjentów utraciło dostęp do swoich dokumentów medycznych. NFZ i Wojewoda tłumaczą, że mają związane ręce, bo wydanie kartotek zależy tylko i wyłącznie od dobrej woli podmiotu leczniczego. Z tym, jak się okazuje, nie ma kontaktu już od roku.

Również od roku o udostępnienie dokumentów medycznych walczą pacjenci.

- Nikt się tego nie spodziewał. Tak się cieszyliśmy, że mamy blisko lekarza. Był pediatra, stomatolog, lekarz ogólny - wylicza Adam Grabowski, były pacjent przychodni. - Z dnia na dzień musieliśmy przepisać się do innych placówek, do lekarzy, którzy nas nie znali, a na dodatek nie mieli możliwości wglądu do historii chorób.

"Z dnia na dzień", bo o tym, że żaden lekarz z przychodni przy ulicy Rzeszowskiej nie przyjmie chorych, pacjenci dowiedzieli się z kartki, która zawisła na drzwiach placówki.

Przez długi cierpią pacjenci
Jak się okazuje, przyczyną całego zamieszania były długi, bo zarząd spółki Artefar nie płacił czynszu. Tym samym z powodu zadłużenia, placówka utraciła prawo do lokalu.

- Właścicielowi wypowiedziano umowę najmu i nie miał miejsca na dalsze udzielanie świadczeń zdrowotnych - potwierdza w rozmowie z "Głosem" Małgorzata Lipko z wielkopolskiego oddziału NFZ. Jak mówi, problemu już jednak nie ma, bo pacjenci przepisali się do innych placówek medycznych.

Zdania NFZ-u nie podzielają pacjenci. W kartotekach znajdowały się bowiem wrażliwe dane, które powinny być objęte szczególną ochroną. Dokumentacja zawierała między innymi: wyniki badań, historie chorób, informacje o nałogach, zdjęcia rentgenowskie i książeczki szczepień dzieci.

- Ucierpiał każdy pacjent, każdy chory. Przychodnia zostawiła nas na lodzie. Jak można powiedzieć, że problemu nie ma? - pyta Adam Grabowski, który usiłuje odzyskać dokumenty.

Pod okiem prokuratora
Przychodnia Artefar nadal widnieje w rejestrze Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu. Dlatego jeszcze 3 i 9 lipca 2014 roku do siedziby spółki wysłano pouczenia, by zarząd złożył wniosek o wykreślenie go z listy podmiotów wykonujących działalność leczniczą oraz udzielił pełnej informacji o miejscu przechowywania dokumentacji medycznej. Ze względu na brak odpowiedzi:

- 16 lipca 2014 roku przeprowadzono kontrolę doraźną, jednak placówka była zamknięta i kontrolerzy nie mogli wejść do środka. Z kolei 11 września o sprawie zawiadomiono Prokuraturę Rejonową w Poznaniu - wyjaśnia Anna Czuchra z Biura Prasowego Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu. Do chwili obecnej prowadzone jest postępowanie przygotowawcze.

- Do tej pory w ramach przedmiotowego postępowania uzyskaliśmy informacje o miejscu zamieszkania prezesa zarządu. Wysłana na ten adres korespondencja nie została jednak przez niego odebrana - dodaje Anna Czuchra. Jak mówi, w związku z tym nie można określić, kiedy problem zostanie rozwiązany, a wydanie kartotek zależy tylko i wyłącznie od dobrej woli podmiotu leczniczego.

Lekarze czekają na zmiany
O tym, że pacjenci zostali postawieni w trudnej sytuacji, przekonani są również lekarze. Ich zdaniem, takie sytuacje są niedopuszczalne:

- W momencie, kiedy podmiot leczniczy przestaje działać, pacjenci powinni mieć prawo skserować swoje kartoteki, a przynajmniej ostatnie pięć lat - przekonuje Bożena Janicka, lekarz ogólny. - Bardzo ważne jest zapewnienie chorym ciągłości leczenia.

Kiedy przychodnia na Strzeszynie została zamknięta, Adam Grabowski (pacjent) ciężko chorował.

- Po wyjściu ze szpitala trudno mi było zdobyć od innego lekarza receptę na podstawowe leki - ubolewa mężczyzna.

Jak mówi doktor Janicka, pacjent powinien mieć czas na wybór nowego medyka. - Chorym z przychodni na Strzeszynie to prawo odebrano - przekonuje.

Zawarte w kartotekach informacje o stanie zdrowia pacjentów podlegają zaostrzonemu rygorowi ochrony prawnej oraz tajemnicy zawodowej. Mimo to, tak naprawdę nie wiadomo, kto w momencie nagłego zamknięcia placówki powinien "zaopiekować się" dokumentami. - Na ustawę, która wyprostuje przepisy dotyczące archiwizowania i zabezpieczenia dokumentacji medycznej czekam od 2009 roku - przyznaje Bożena Janicka. - Najwyższy czas to jasno określić - dodaje.

Mimo licznych prób z prezesem zarządu spółki Artefar nie udało nam się skontaktować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski