Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przywileje podatkowe dla rodzin z dziećmi, nie dla gejów

Wojciech Kręglewski
Wojciech Kręglewski
Wojciech Kręglewski
Polityka prorodzinna w Polsce nie istnieje. Mimo, że od początku transformacji minęło już prawie 24 lata żaden rząd do tej pory nie sformułował rozwiązań, które moglibyśmy określić takim mianem. Wszystkie minione rządy, ale również obecny, chociaż ten być może w najmniejszym stopniu, swoimi decyzjami lub brakiem decyzji, ponoszą, solidarnie winę, za taki stan rzeczy.

Skutki zaniechania stają się coraz bardziej widoczne. A przecież, wieszczona od dłuższego czasu przez demografów, katastrofa demograficzna, powinna uzmysłowić rządzącym powagę sytuacji. Dzisiaj widzimy już wszyscy, że zegar w tej bombie tyka coraz szybciej a czasu na skuteczne kroki, które są w stanie zatrzymać ten proces, jest coraz mniej.
A tymczasem niewiele w tej sprawie się dzieje. Chociaż…

Premier z tabletu przedstawia pomysł

Co chwilę w przestrzeni publicznej pojawiają się pomysły, które albo zmierzają do jeszcze większego skomplikowania sytuacji albo są tak nierealne, że aż trudno uwierzyć, że formułowane są przez ludzi z naukowymi cenzusami. Przykładem takiego, mówiąc kolokwialnie "totalnego odlotu", jest propozycja miesięcznego stypendium wypłacanego rodzicom na każde dziecko przez skarb państwa w wysokości 1000 zł. Gdyby twórcą tego projektu nie był ekonomista z profesorskim tytułem i były członek Rady Polityki Pieniężnej, a tylko jakiś cyniczny albo niedouczony polityk, chcący zaistnieć medialnie, można by to było zbyć żartem. Niestety. To naprawdę urodziło się w profesorskiej głowie.

"Ministerstwo głupich kroków"… podatkowych

W okresie 23 lat transformacji podobnych "prorodzinnych" pomysłów mieliśmy wiele, co gorsza niektóre z nich zostały zrealizowane. Przypomnę te, które zaistniały w systemie podatkowym, w końcu lat dziewięćdziesiątych. Kto pamięta odpisy podatkowe z tytułu stypendiów dla dzieci? Były takie. Ci którzy nie pamiętają, powiedzą, świetny pomysł . Tylko chciałbym przypomnieć. Będąc ojcem pięciorga dzieci, mogłem to uczynić wyłącznie na dziecko cudze, nie swoje. Albo odpisy podatkowe na ufundowanie prywatnej emerytury. Tak mogliśmy, ale nie w celu pomocy swoim rodzicom, tylko by wesprzeć obcego emeryta. Czy osławione ulgi na finansowanie budowy mieszkań pod wynajem z wyłączeniem możliwości ich wynajęcia…własnym dzieciom.
Wszystkie te rozwiązania miały wspólny mianownik, nie były stworzone by stanowić wsparcie dla rodzin, ale po to by osobom, raczej mało rodzinnym, ale o bardzo dużych dochodach umożliwić znaczną redukcję podatkowych zobowiązań. Rozwiązania te miały jeszcze jedną, wspólną cechę, były wprowadzane dyskretnie bez rozgłosu, a likwidowane natychmiast gdy okazywało się, że zbyt wielu podatników nauczyło się z nich korzystać.

Kaczyński kocha dzieci. Czyli jak PiS zafundował bogatym bezdzietnym małżeństwom wakacje na Bermudach

Mieliśmy niebywałą okazję na wprowadzenie skutecznych mechanizmów prorodzinnych w okresie koniunktury 2005-2007. Okazja ta została jednak zmarnowana przez rządzący wówczas PiS.
Zamiast wprowadzić prorodzinne rozwiązania podatkowe, uzależniające obciążenia podatkowe od ilości dzieci w rodzinie, PiS zdecydował się na kosztowne dla budżetu Państwa i samorządów gminnych podniesienie progów podatkowych i redukcję skali podatkowej do dwóch poziomów 18% i 32%. Nie powiem. Wszyscy na tym trochę zyskali. Jednak największymi beneficjentami tych rozwiązań były bardzo zamożne osoby stanu wolnego oraz bardzo zamożne małżeństwa bez dzieci, które dodatkowo zyskały na zsumowaniu znacznie wyższych progów przy wspólnym opodatkowaniu, konsumując to wyłącznie na swoje osobiste potrzeby, choćby na długie wakacje na Bermudach.
Prawo i Sprawiedliwość przedstawia tą reformę jako największy sukces swojej kadencji, natomiast obiektywnie, był to regres we wprowadzaniu nowoczesnych rozwiązań wspierających prokreację. Większość rodzin niewiele zyskała, a prezydenci dużych miast do dzisiaj nie mogą zbilansować ubytku przychodów z tytuły PIT.

Jak nie dzieciom to może gejom?

Od pewnego czasu "modernistyczne elity" posługując się hasłem równych praw dla wszystkich zabiegają o to by związki partnerskie, również jednopłciowe, mogły korzystać tak jak małżonkowie z możliwości wspólnego opodatkowania. Tym, którzy występują przeciw tym pomysłom zarzucają homofobię a w najlepszym przypadku przynależność do "ciemnogrodu".
Ja zadam jednak pytanie. Kto powinien korzystać z przywilejów podatkowych? Czy przywilej podatkowy powinien być bonusem za posiadanie partnera seksualnego?
Moim zdaniem, przywileje podatkowe powinny dotyczyć rodzin w których są dzieci. Powinny premiować trud wychowania i przygotowania do życia nowego pokolenia. Koszt wychowania i wykształcenia jednego dziecka jest szacowany na ok. 250 tyś. zł i jest to inwestycja ponoszona przez rodziców z ich osobistych dochodów, dla całego społeczeństwa. Wszyscy, którzy tego trudu nie podejmują, w tym, z obiektywnych powodów, zdecydowana większość homoseksualistów, muszą przyznać, że gdy osiągną wiek emerytalny będą korzystali z pracy dzieci tych swoich współobywateli, którzy na własny koszt ten trud podjęli.

Może jednak pomyślmy o dzieciach

Uzależnienie poziomu obciążeń podatkowych obywateli od ilości wychowywanych przez nich dzieci jest warunkiem koniecznym i niezbędnym by polityka prorodzinna była skuteczna i przynosiła owoce.
Osobiście uważam, że najlepszym rozwiązaniem jest sytuacja, w której dzieci wychowują się w pełnej rodzinie, z matką i ojcem żyjącymi w związku małżeńskim. Niemniej jeżeli za podmiot prorodzinnych rozwiązań fiskalnych uznamy dziecko, to system przywilejów podatkowych, z automatu, obejmie matki i ojców samotnie wychowujących własne dzieci jak i pary heteroseksualne wychowujące własne dzieci ale żyjące w wolnym związku.

Kochanie będziemy mieli dziecko. Musimy się rozwieść

Instytucja "wspólnego opodatkowania małżonków" jako instrument polityki podatkowej jest w swoich konsekwencjach antyprokreacyjny i antyrodzinny, albowiem zapewnia znaczący przywilej podatkowy wyłącznie za fakt posiadania małżonka. Podatek co do bezwzględnej wartości pobierany od rodziny z pięciorgiem dzieci jest dokładnie taki sam jak od małżeństwa bezdzietnego. Fakt, że ze wspólnego opodatkowania mogą korzystać wyłącznie małżonkowie pozostający we wspólnocie majątkowej, oraz samotny rodzic ze swoim dzieckiem, powoduje, że w praktyce dochodzi do krzywdzących rodziny rozstrzygnięć podatkowych. Weźmy sytuację małżeństwa wychowującą gromadkę dzieci, która nie posiada wspólnoty majątkowej. Sytuacja dość częsta, gdy któryś z małżonków prowadzi działalność gospodarczą. Między małżonkami jest duża dysproporcja dochodów, z uwagi na to, że matka jest skoncentrowana na wychowywaniu dzieci. Małżonkowie, w tym wypadku, nie mogą połączyć swoich dochodów do wspólnego opodatkowania, bo ustawa tego nie przewiduje. Również sam ojciec nie może opodatkować się wspólnie z dzieckiem bo żyje w formalnym związku małżeńskim. Miałby tę możliwość gdyby się rozwiódł. Jest w gorszej sytuacji od kobiety, czy mężczyzny samotnie wychowujących swoje dziecko, którzy mogą podwoić wysokość progu podatkowego od którego zaczną płacić wyższą stawkę podatkową. Jest to jedna z przyczyn dla których wiele par woli żyć w wolnych związkach niż je formalizować. Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden paradoks. Ustawa podatkowa nie różnicuje podatnika pod względem orientacji seksualnej, byłoby to zresztą niezgodne zarówno z Konstytucją jak i elementarnymi prawami człowieka. W praktyce stosowania ustawy, występują więc przypadki, w których osoba homoseksualna, jeżeli wychowuje własne dziecko, posiada przywilej wspólnego opodatkowania, natomiast wielu heteroseksualnych małżonków z gromadką dzieci nie, bo mają nieszczęście funkcjonować w rozdzielności majątkowej. Aby być dobrze zrozumianym. Nie przytaczam tego przykładu by kwestionować prawa homoseksualistów, ale by pokazać jak polski system podatkowy dyskryminuje i krzywdzi rodzinę.

Krok w dobrym kierunku

Rząd Donalda Tuska wprowadził odpisy podatkowe od posiadanych dzieci. Jest to, jak na razie jedyne rozwiązanie, które, wprawdzie ułomnie, ale jednak, pełni rolę instrumentu prorodzinnego w obecnym systemie podatkowym. Również rozwiązanie zasygnalizowane przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego by kwotę wolną od podatku uzależnić od ilości posiadanych dzieci jest krokiem we właściwym kierunku. Ale żadne z tych rozwiązań nie jest propozycją nowoczesnego prorodzinnego systemu fiskalnego, co najwyżej jego elementem. Gdzie szukać nowoczesnych i sprawdzonych rozwiązań?

A może "ściągnąć" od mądrzejszych?

Sądzę, że nie należy tutaj "wymyślać prochu" w wielu państwach europejskich istnieją znakomite i skuteczne systemy prorodzinne i wystarczy je tylko zaadoptować do naszych możliwości i potrzeb. Posłużę się przykładem Francji, która jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia borykała się z kryzysem demograficznym dzisiaj jest europejskim liderem w prokreacji. W 2011 wskaźnik dzietności wyniósł we Francji 2,1 gdy tymczasem w Polsce tylko 1,3.
Francja posiada od wielu lat nowoczesny a przede wszystkim skuteczny, prorodzinny system podatkowy i to on, w głównej mierze, zmienił jej perspektywy demograficzne

Najwyższy czas na rodzinę… podatkową

Co zatem powinniśmy zrobić by sukces Francji stał się również naszym udziałem ?
Po pierwsze powinniśmy zlikwidować instytucję wspólnego opodatkowania małżonków i prawo samotnych rodziców do wspólnego opodatkowania się z dzieckiem wprowadzając w to miejsce instytucję " rodziny podatkowej".

Co to jest "rodzina podatkowa?

Są to rodzice, dzieci oraz dziadkowie w wieku emerytalnym żyjący we wspólnym gospodarstwie domowym. W tej definicji mieszczą się rodziny niepełne, jak również rodziny w których dziadkowie wypełniają z przyczyn losowych obowiązki rodzicielskie wobec swoich wnucząt, jak również wszelkie formy rodzicielstwa zastępczego potwierdzone decyzjami sądów rodzinnych.

Jak to działa?

Wszystkie dochody członków "rodziny podatkowej", po odliczeniu obciążeń na ubezpieczenie społeczne, są sumowane w jeden dochód, który stanowi podstawę opodatkowania podatkiem dochodowym. Podstawa opodatkowania jest dzielona na tyle części ile zakłada przyjęty system podatkowy.
Proponuję następujące dzielniki. Są one nieco zmienione w porównaniu z tymi obowiązującymi we Francji ale sądzę, że bardziej przystają do naszych potrzeb.
-osoba samotna: dzielnik 1.
-małżeństwo bezdzietne: dzielnik 1,5
-osoba samotna z dzieckiem: dzielnik 1,5
-osoba samotna z dwójką dzieci; dzielnik 2,5
-małżeństwo z jednym dzieckiem: dzielnik 2
-małżeństwo z dwojgiem dzieci: dzielnik 3
-za każde następne dziecko: dodatkowo 1
-za osobę niepełnosprawną w rodzinie: dodatkowo 1
-za dziadka lub babcię w wieku emerytalnym na wspólnym gospodarstwie domowym dodatkowo 1.
W przypadku rodziny z trójką dzieci postawę opodatkowania dzielimy na cztery części. Każdą z tych części przykładamy do skali podatkowej i zgodnie z nią obliczamy podatek należny.
Wszystkie części mają kwotę wolną od podatku. Zatem łączna wysokość kwoty wolnej od podatku w sytuacji rodziny pięcioosobowej jest czterokrotnie wyższa niż w przypadku osoby samotnej.

Czy budżet to wytrzyma?

W momencie startu całego systemu, należałoby przyjąć nową skalę podatkową i nowe progi podatkowe, tak je bilansując, by w przypadku małżeństwa z jednym dzieckiem uzyskać efekt neutralny tzn. przykładając dochód tej rodziny do nowego i obecnie istniejącego systemu podatkowego wyliczony podatek byłby taki sam.
System ten jest bardzo elastyczny i można go zbilansować, zabezpieczając dochody podatkowe Państwa na poziomie podobnym do założonego przy obecnie obowiązujących rozwiązaniach. Z czasem, w miarę poprawy sytuacji budżetowej Państwa można by uzupełnić system o ulgi związane z edukacją dzieci, podnieść poziomy kwoty wolnej od podatku lub podnieść progi podatkowe.

Jaka jest alternatywa?

Jeżeli nie wdrożymy skutecznej polityki prorodzinnej, którego głównym instrumentem będzie nowoczesny system podatkowy czeka nas nieuchronnie:
-dalsze pogłębianie niekorzystnych zjawisk demograficznych,
-starzenie się społeczeństwa,
- problemy z bilansowaniem systemu emerytalnego, którego konsekwencją będzie dalsze podnoszenie wieku emerytalnego albo wzrost długu publicznego,
-przenoszenie aktywności młodych polaków do innych krajów europejskich,
-wyludnianie się Polski i brak rąk do pracy.

Jednak polskie matki rodzą

W Wielkiej Brytanii w młodych rodzinach polskich emigrantów mamy "baby boom". Stąd wniosek, że to nie niechęć do posiadania dzieci u młodego pokolenia, ale brak wyobraźni u polityków, którzy przez blisko ćwierć wieku wolnej Polski nie wypracowali i nie wdrożyli nowoczesnej polityki prorodzinnej jest przyczyną demograficznej katastrofy.

A zegar tyka

Wojciech Kręglewski
radny Miasta Poznania,
przedsiębiorca

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski