21 czerwca w tragicznym wypadku w Kozłowicach pod Gorzowem Śląskim czołowo zderzyły się volkswagen passat i audi A3. Zginęła 43-letnia kobieta.
Ofiar wypadku byłoby więcej, gdyby nie bohaterskie zachowanie Grzegorza Lacmańskiego, 20-letniego mieszkańca Kluczborka, który otworzył drzwi płonącego auta i wyciągnął rannych.
Skontaktował się z nami również drugi ze świadków wypadku, pan Jan, który udzielał pomocy ofiarom, chroniąc ich przed śmiercią w płonącym aucie.
Obaj mówią o biernym zachowaniu innych świadków, którzy nie tylko nie ruszyli z pomocą, ale nawet nie chcieli dać gaśnic do gaszenia pożaru auta. Część ze świadków wyciągnęła za to telefony i robiła zdjęcia.
- Cały czas zastanawiam się nad tymi gaśnicami. Dlaczego tylko trzy czy cztery osoby zdecydowały się użyć swoich gaśnic? Czy tylko oni słyszeli wezwanie? Czy nie było więcej osób, które mogłyby udostępnić swoje gaśnice, które były tak potrzebne! Czy inni nie mogli włączyć się do pomocy w otwarciu drzwi, wyciąganiu pasażerów auta? - pyta pan Jan.
Tu nakładają się dwie rzeczy. Pierwsza to tzw. efekt gapia (Bystander Effect). Ludzie są bardzo zainteresowani, co się tam dzieje, co to za wypadek, a jednocześnie boją się coś zrobić, ponieważ nie chcą brać na siebie odpowiedzialności - mówi dr hab. Tomasz Grzyb, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu. - Druga rzecz to telefony komórkowe z aparatami fotograficznymi i kamerami, którymi ludzie próbują nagrywać wypadki. W Niemczech jest to karane mandatem i uważam, że w Polsce też powinniśmy to wprowadzić. Trzeba ludziom dać jasny sygnał, że nie wolno nagrywać czyjejś tragedii, żeby wrzucić to do sieci albo nawet pokazywać znajomym - uważa dr hab. Tomasz Grzyb
.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?