Putin gra w dwie Ukrainy

Tylko laik mógł nie przewidzieć, iż Rosja nie dopuści do sytuacji, że Ukraina nie będzie rosyjską strefą wpływów. Stąd obecne zachowania Putina, który realizuje sprawdzony przez siebie scenariusz. Mogliśmy go już poznać, przy okazji choćby kryzysu gruzińskiego.

Zachowanie Putina jest przewidywalne. Po ucieczce Janukowycza z Ukrainy można było przypuszczać, że pierwsze, jeszcze nie militarne, uderzenie pójdzie na Krym. To tam większość stanowią Rosjanie i było pewne, że, po określonych sugestiach, poproszą oni o pomoc Rosję. Jednak, co bardzo ważne, na Krymie może się nie skończyć. Potrafię sobie wyobrazić sytuację, gdzie w obwodzie donieckim, czy charkowskim pojawią się "obywatele", których bezpieczeństwo jest zagrożone. I dlatego poproszą o pomoc bratnie wojska z Rosji. A to by mogło doprowadzić do faktycznego podziału Ukrainy, na część zachodnią - dążącą do integracji z UE i wschodnią, całkowicie pod kontrolą rosyjską. I nawet prezydent tej ostatniej jest - pamiętajmy, że Janukowycz nie powiedział ostatniego słowa.

Taka koncepcja przyszłości Ukrainy nie jest niestety nowa. Wspominał o niej m. in. politolog Samuel Huntington w "Zderzeniu cywilizacji". Także analizy CIA w latach -90 potwierdzały, że podział Ukrainy na dwa państwa jest jak najbardziej realny.

Polska ma teraz do odegranie olbrzymią rolę, aby plan Putina się nie ziścił. I na razie władze, także opozycja, postępują racjonalnie. Zaangażowaliśmy NATO, mocny głos dała Unia Europejska. I to należy kontynuować, ale jednocześnie działać twardo - wprowadzić sankcje ekonomiczne. Bo rację ma premier Tusk, że jedyną drogą jest ostra presja na Rosje i nieustępliwość całej społeczności międzynarodowej.