Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radosław Majchrzak: Na Narodowym kibiców Lecha będzie widać i słychać [PUCHAR POLSKI]

Agnieszka Świderska
Radosław Majchrzak świętował Puchar Polski dla Lecha jako prezes kubu. Teraz chce to powtórzyć jako szef Stowarzyszenia  Kibiców Lecha Poznań
Radosław Majchrzak świętował Puchar Polski dla Lecha jako prezes kubu. Teraz chce to powtórzyć jako szef Stowarzyszenia Kibiców Lecha Poznań Fot. Adrian Wykrota
- Będzie święto, w co wierzę, ale tamto już się nie powtórzy. To był inny czas i inny Lech - mówi Radosław Majchrzak, były prezes Lecha Poznań, obecnie prezes Stowarzyszenia Kibiców Lecha Poznań.

Byłeś prezesem Lecha w najtrudniejszych dla niego latach. Był to jednak czas także pięknych chwil jak ta, w której sięgnął po Puchar Polski. Pamiętasz tamte gorące majowe i czerwcowe dni?
Radosław Majchrzak: W tym czasie jako zarząd żyliśmy szukaniem pieniędzy dla klubu z myślą o następnym sezonie i właściciela dla niego z myślą o dalszej przyszłości. Tymczasem jak burza przeszliśmy przez ćwierćfinały i półfinały i nagle byliśmy w finale. Zastanawialiśmy się co nas czeka? I z tym znakiem zapytania pojechaliśmy na rozmowy do PZPN. Tam zapadła decyzja, że gramy mecz i rewanż. Nikt nie chciał powtórki z Częstochowy. Żadne miasto nie chciało się zgodzić na finał Lecha z Legią u siebie. Dlatego postanowiono, że zagramy dwumecz. Pamiętam jeszcze słowa prezesa Kolatora "To przygotuję kulki i losujemy gospodarza". Razem z Radkiem Sołtysem (ówczesnym wiceprezesem) uznaliśmy losowanie za zły pomysł. Pierwszy mecz u siebie gwarantował nam pełen stadion. Z rewanżem mogło być już różnie. Nie ma co losować. Zaproponowaliśmy, że jeżeli Legia się zgodzi, to pierwszy mecz gramy w Poznaniu. Legia się zgodziła. Uzgodnienie tego zajęło może z półtora minuty.

Przed meczem pojawiły się jednak problemy. Prezydent Grobelny nie zgodził się na wpuszczenie kibiców Legii na stadion tłumacząc to względami bezpieczeństwa. Nie pomogły ani interwencje klubów, ani PZPN.
Radosław Majchrzak: Sytuację uratowali kibice Lecha, którzy kupili bilety dla legionistów i wprowadzili ich na trybuny. Była ustna umowa, że każdy dopinguje swój klub i nie obrażamy się nawzajem. Dwie bramki Piotrka Reissa, które dały nam zwycięstwo 2:0 to był szczyt marzeń. Wszyscy byliśmy w ekstazie. Pamiętam, że pojechaliśmy wtedy świętować na Rynek, ale tam stał znak, który blokował wjazd autobusu. Nieżyjący już wiceprezydent Maciej Frankiewicz obiecał, że następnego dnia tego znaku już nie będzie. I nie było.

Jak minęły dni do rewanżu?
Radosław Majchrzak: Bardzo szybko. Co najbardziej zapamiętałem z tego okresu, to tytuły w gazetach. Wszyscy pisali, że Legia nas rozszarpie. Czesiu Michniewicz zabronił nawet chłopakom czytania tych głupot. On wierzył. Wierzyli piłkarze, kibice i my jako zarząd. Jak powiedział Michniewicz, pojechaliśmy do Warszawy walczyć o honor i historię. Udało nam się. Byłem wtedy po artroskopii kolana i na Łazienkowską pojechałem o kulach. Przydały się potem po meczu do obrony przed agresywnymi autochtonami (pseudokibice Legii zaatakowali piłkarzy Lecha w trakcie ceremonii wręczania pucharu i medali - dopisek redakcji). A o samym meczu można opowiadać godzinami. Pamiętam jak serce mi stanęło w 89 minucie, kiedy Garcia z trzech metrów posłał piłkę prosto do naszej bramki. Niesamowitą, cudowną paradą popisał się wtedy Waldek Piątek i puchar był nasz. Przeżyłem jako prezes Lecha dwie najszczęśliwsze chwile w życiu. Pierwszą po wygranej z Orlenem Płock, która dała nam powrót do ekstraklasy. Drugą właśnie wtedy, gdy wbrew wszystkim i wszystkiemu zdobyliśmy Puchar Polski. Pamiętam bardzo wesoły powrót do Poznania i chociaż podróż długo trwała, bo często się zatrzymywaliśmy, to wydała mi się bardzo krótka. A feta na Rynku to najpiękniejsze zakończenie tej historii.

Ma szansę się powtórzyć teraz?
Radosław Majchrzak: Będzie święto, w co wierzę, ale tamto już się nie powtórzy. To był inny czas i inny Lech. Byliśmy wtedy zespołem ze środka tabeli, klubem z bardzo małym budżetem. Stać nas jednak było na zdobycie Pucharu Polski i to był właśnie ten najważniejszy powód do świętowania. Teraz gdy Lech jest topowym zespołem mamy wręcz prawo oczekiwać, że co roku będzie się bił o mistrzostwo i Puchar Polski.

Jak wykorzystaliście tamten sukces?
Radosław Majchrzak: Pamiętam jak w ofertach, które wysyłaliśmy do potencjalnych właścicieli dopisywaliśmy zdobywca Pucharu Polski i Superpucharu, który zdobyliśmy kilka tygodni później. Ta drużyna pokazała, że ma charakter, że Lech to jest marka, w którą warto zainwestować, a co ważniejsze, że ma ogromny potencjał, który tkwił w kibicach. To była prawdziwa wartość tego pucharu. Teraz zarząd może się tylko martwić tym jak najlepiej spić śmietankę z tego sukcesu.

Zobacz też: Łukasz Trałka: Wznieść Puchar na Narodowym to moje marzenie

Teraz jedziesz do Warszawy jako prezes Stowarzyszenia Kibiców Lecha Poznań. Co jest dla ciebie najważniejsze?
Radosław Majchrzak: Oprócz zwycięstwa to, żeby wszyscy szczęśliwie dojechali i wrócili do Poznania. To zupełnie inna perspektywa, ale aktualna tylko do pierwszego gwizdka. Bo kiedy zaczyna się mecz tracą na znaczeniu podziały na prezesów i kibiców. Wtedy wszyscy są kibicami i wszystkich łączy ta sama adrenalina. Wierzę, że zdobędziemy ten puchar i będziemy mieli co świętować na Rynku. Na Narodowym będziemy dopingować Kolejorza od pierwszej do ostatniej minuty. Będzie nas widać i słychać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski