Ostatni mecz turnieju mógł zadowolić nawet tenisowych koneserów, niespecjalnie zachwyconych sposobem, w jaki nasza tenisistka odprawiała z kwitkiem poprzednie rywalki. Radwańska przeszła przez turniej jak burza, tracąc w drodze do finału zaledwie 11 gemów (ani jednego seta). Najdłuższe z jej spotkań trwało 77 min. Niewiele dłużej niż trwał pierwszy set jej spotkania z Pawliuczenkową, bo tym razem spędziła na korcie prawie trzy godziny. Rosjanka okazała się niewygodną rywalką. To ona wygrała po tie-breaku pierwszego seta, broniąc przy stanie 6:5 dla Polki cztery piłki setowe.
- Oczywiście jestem szczęśliwa, trudno nie być po takim meczu - przyznała Radwańska, odbierając puchar za zwycięstwo i czek na 112,4 tys. dol. (otrzymała również 280 pkt do rankingu WTA, w którym jednak pozostanie na czwartej pozycji, bo do trzeciej Marii Szarapowej nadal traci ponad 1000 pkt). - To było bardzo wyrównane spotkanie, wszystkie sety były "na styku" - dodała zadowolona Polka, która na koniec stwierdziła jeszcze, że chętnie wróci do Seulu, bo... nie zdążyła niczego tu zwiedzić. - Przez cały tydzień świetnie się bawiłam. Miło było widzieć, że kibiców jest z dnia na dzień coraz więcej i, co ważne, wszyscy naprawdę przeżywają moje mecze. Niestety przyleciałam do Seulu trochę za późno i grałam prawie codziennie, a dziś mam zarezerwowany lot do Tokio. No ale przynajmniej mam powód, żeby wrócić tu w przyszłości i mam nadzieję, zobaczę wtedy jeszcze coś innego niż tylko korty. Mam nadzieję, że zobaczymy się w przyszłym roku - powiedziała.
Był to jej trzeci wygrany turniej w tym roku, który zaczęła od styczniowych zwycięstw w Auckland i Sydney. Trzynasty w karierze i siódmy w Azji, bo zazwyczaj radzi sobie w tej części świata bardzo dobrze. W tym tygodniu wystąpi w Tokio (turniej z pulą nagród 2,369 mln dol.), gdzie triumfowała dwa lata temu, a przed rokiem dotarła do finału. W Japonii będzie rozstawiona z numerem drugim, bo z powodu kontuzji wycofały się Szarapowa i Amerykanka Serena Williams (1. WTA).
W Tokio wystąpi również Urszula Radwańska. A raczej wystąpiła, bo młodsza siostra Agnieszki przegrała w niedzielę w pierwszej rundzie 3:6, 3:6 ze Słowaczką Dominiką Cibulkovą.