Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rebeka: "Chcemy być tacy trochę zadziorni" [ROZMOWA]

Kamil Babacz
Duet Rebeka: Iwona Skwarek i Bartosz Szczęsny
Duet Rebeka: Iwona Skwarek i Bartosz Szczęsny Archiwum zespołu
Zagrali w piątek w klubie SQ tak, że porwali wszystkich, choć publiczność nie znała większości ich utworów - najnowszy materiał w ciągu kilku miesięcy ukaże się na płycie. Z duetem Rebeka, electro-popową wizytówką Poznania, o którym zrobiło się głośno, gdy ich utwór wydała portugalska wytwórnia Discotexas, rozmawiamy o graniu w prywatnych mieszkaniach, nadchodzącej płycie oraz ich sukcesach i porażkach.

Choć nazwa na to nie wskazuje, Rebeka jest duetem. Tworzy go Iwona Skwarek, wokalistka grupy Hellow Dog oraz Bartek Szczęsny, producent odpowiedzialny m.in. za miks płyty wrocławskiego zespołu Kamp!, który na koncerty przyciąga tłumy. Iwona i Bartek zresztą także nie mają problemu z frekwencją na swoich występach. Mieszanka nowoczesnej elektroniki i scenicznej charyzmy działa nie tylko na ich poznańskich fanów. Zdążyli już zagrać na największych polskich festiwalach, kilku koncertach za granicą, a ich singiel "Stars" wydała portugalska wytwórnia Discotexas i... planuje wydawać kolejne.

Zacznijmy od samych początków. Iwona, kiedy przestał ci wystarczać Hellow Dog?

Iwona Skwarek: To było jakoś po trzech latach funkcjonowania Hellow Dog, chyba w 2008 roku. Nie tyle przestał mi wystarczać, co odkryłam uroki tworzenia samemu. Okazało się, że te noce, które spędzałam w studio sama, to dla mnie jakaś najwyższa forma magii. Pamiętam, że przyniosłam chłopakom swoje pomysły, ale szybko zrozumiałam, że jest za dużo ludzi, którzy chcieliby w nie ingerować i zdecydowałam się zostawić je dla siebie. Po dwóch latach działania samemu stwierdziłam, że nadszedł czas, żeby zaprosić kogoś z zewnątrz, ale nie pięć osób, tylko jedną. Od tej pory z Bartkiem tworzymy duet.

Podobno zaczynałaś od grania w prywatnych mieszkaniach?

Iwona Skwarek: Faktycznie, grałam na domówkach z samym Casio. Przychodziłam z takim wielkim plecakiem ze stelażem, głośniczkami, statywem, rozkładałam się na tych imprezkach i grałam. Przynosiłam też żarówkę, która zmieniała kolory, wkręcałem ją zawsze w żyrandol i była dyskoteka.

I co, już nigdy tego nie robisz?

Iwona Skwarek: Wiesz co, nawet miałam ostatnio taką propozycję, ale miałam wtedy urodziny i swoją imprezkę. Myślę jednak o tym i chyba się kiedyś znowu na to zdecyduję, bo to jest po prostu strasznie fajne - zupełnie co innego, niż koncert.

Singiel "Stars", który wydała portugalska wytwórnia Discotexas, jest jednym z pierwszych utworów, jakie napisałaś. Po kilku latach oddałaś go Bartkowi do poprawki…

Bartek Szczęsny: Nie no, razem ją poprawialiśmy, razem walczyliśmy o to, żeby zabrzmiała tak, jak brzmi ostateczne.

Iwona Skwarek: "Stars" jest pierwszą piosenką, jaką wymyśliłam sama. To była sytuacja kompletnej improwizacji bez panowania nad tym, co się dzieje. Okazało się, że powstały wtedy bardzo fajne melodie. Na początku "Stars" funkcjonowało w mojej własnej wersji lo-fi, ale chciałam zrobić z tego przebój. Na koncertach się okazało, że to faktycznie jest hit i wtedy zrobiliśmy dopracowaną, studyjną wersję.

Najważniejsze pytanie - kiedy album?

Iwona Skwarek: Za kilka miesięcy. Na pewno przed wakacjami.

Bartek Szczęsny: O datach wolimy jeszcze nie mówić, bo nie wiemy, czy nie przewrócimy jeszcze czegoś do góry nogami. Na pewno możemy powiedzieć, że niebawem wyjdzie kolejny singiel w wytwórni Discotexas, który będzie promował płytę. Może potem będzie kolejny singiel. I teledysk. Tak wyglądają nasze plany w tym momencie.
Nie będzie tak jak z zespołem Kamp!, który na swoją płytę kazał czekać dość długo?

Iwona Skwarek: Ustaliliśmy sobie, że do końca lutego wszystko ma być skończone - bez żadnych wymówek. Zostało nam niewiele rzeczy do poprawki. Utworów jest w sumie trzynaście, w większości wszystko mi się już podoba. Mamy już koncepcję na okładkę i wszystko zamyka się powoli w całość.

Płyta będzie bardziej jak "Stars", bardziej jak "Fail", czy może zupełnie inna?

Bartek Szczęsny: Będzie totalną mieszanką wszystkiego.

Iwona Skwarek: Będzie w niej dużo mrocznych rzeczy, ale na pewno nie możemy powiedzieć, że będzie to klubowa płyta. Będzie raczej eksperymentalna, a nie lekka, piosenkowo-taneczna.

Bartek Szczęsny: Z drugiej strony będzie też bardzo dużo bardzo ładnych piosenek. Może trochę ukrytych, ale z bardzo dużą dawką emocji.

Jakoś nie chcecie się zmieścić w żadnym, pojedynczym gatunku muzycznym.

Iwona Skwarek:
Może nie tyle nie chcemy, co chyba po prostu nie umiemy.

Do tego Discotexas też tak średnio pasujecie - ta wytwórnia głównie wydaje nu-disco...

Bartek Szczęsny
. No tak. Co ciekawe, chłopaki z Discotexas nigdy nam nie marudzili z tego powodu.

Iwona Skwarek: Oni są bardzo otwarci na różne rzeczy. Są krytyczni, ale w sposób merytoryczny, niedotyczący naszego stylu. Najnowsza piosenka będzie nadal klubowa, ale będą tam już rozwiązania charakterystyczne dla naszej płyty. Ona dosyć dobrze pokazuje, jak będzie brzmieć cały album.

Iwono, czy ciebie inspiruje Maanam?

Iwona Skwarek: Nie, w ogóle. Czemu pytasz?

Przeczytałem kiedyś, że lubisz potańcówki w Baraku Kultury, gdzie leci dużo Maanamu i pomyślałem sobie, że tę nerwowość Maanamu można wyczuć w waszej muzyce.

Iwona Skwarek: To ciekawe. Nigdy nie słuchałam Maanamu, ale uwielbiam tańczyć do ich niektórych utworów, a "Lipstick On The Glass" lub "Luciola" to magiczne piosenki, jedne z najlepszych polskich utworów. Ale nie inspirowałam się nigdy Maanamem, ta nerwowość chyba wynika bardziej z mojej osobowości, niż ze świadomego wyboru.

A są w ogóle jakieś wasze świadome inspiracje?

Iwona Skwarek: Myślę, że na tej płycie będzie można usłyszeć trochę Coco Rosie. Może też Radiohead, ale bardziej chodzi mi o barwy ich muzyki, a nie konkretne brzmienie. Jakoś Austra na nas wpłynęła, Twin Shadow...

Bartek Szczęsny: Staramy się mieszać te rzeczy, które Iwona wymieniła. Przez ostatnie dwa lata oglądaliśmy różne koncerty, które nas inspirowały w różny sposób.

Czyli wyłącznie w miarę nowi artyści?

Iwona Skwarek: Faktycznie, raczej inspiruje nas ostatnie 10 lat. Inspiracje u nas polegają raczej na podpatrywaniu jakiegoś brzmienia, które w zestawieniu z innymi się miesza i nie jest takie łatwe do wychwycenia.
Wasze utwory często mają chropowatą fakturę, nie są takie gładkie i wyczyszczone. Bartek, to twoja zasługa?
Iwona Skwarek: Myślę, że raczej moja! To ja lubię przestery i chropowatość. Chcieliśmy być tacy trochę zadziorni. Nawet w tych piosenkach, które najbardziej miękko płyną, są takie momenty, w których wszystko się brudzi. Chodziło mi właśnie o połączenie elegancji i liryki z brudem.

Bartek, a co z twoją solową twórczością? Trzy lata temu wydałeś EP-kę, ale twój koncert w ubiegłym roku w Dragonie zabrzmiał zupełnie inaczej niż ta płyta.
Bartek Szczęsny: Odszedłem już trochę od tej EP-ki, bo przez trzy lata te cztery utwory zdążyły mi się ograć. Ja też nie lubię być przyczepiony do jednej stylistyki. Koncert jest momentem, podczas którego wypróbowuję nowe rzeczy. Moja solowa twórczość zeszła jednak na dalszy plan, ale to nie znaczy, że to już koniec. Mam nadzieję, że w tym roku ukaże się nowe wydawnictwo.

Iwona Skwarek: Mam wrażenie, że Bartek dosyć mocno zareagował na to, co się teraz dzieje w elektronice. W muzyce, którą mi pokazuje i którą gra na koncertach, można usłyszeć nowe trendy. Jest nieco inna od tego, co robił wcześniej.

Iwona, z kolei ty nagrałaś kilka utworów z Moullinexem, jednym z dwóch producentów, którzy założyli wytwórnię Discotexas. Jak wyglądała ta współpraca?

Iwona Skwarek:
Dostałam od niego maila z piosenkami i pytaniem, czy zaśpiewam. Posłuchałam ich, stwierdziłam, że zaimprowizuję. Nagrałam szybko jakieś wokale, które brzmiały naprawdę źle. Bartek powiedział, że nawet by tego nie wysłał, ale ja powiedziałam: "Dobra, ja nie mam czasu teraz, żeby mu nagrywać to w studio" i wysłałam, to co nagrałam. Strasznie mu się spodobały, powiedział, że musimy je dopracować i żebym przyjeżdżała do Portugalii. W Polsce temperatura wynosiła kilka stopni, więc po dwóch tygodniach już byłam w Lizbonie. Trzy intensywne dni pracy i trzy piosenki. Siedzieliśmy w studio od rana do wieczora i nawet nie zobaczyłam wtedy tej Lizbony. Współpraca była bardzo ciekawa, uwielbiam pracować z ludźmi, którzy są mądrzejsi ode mnie. Bardzo mi się tam podobało, także przez portugalskie jedzenie, o którym opowiadałam potem ludziom chyba więcej, niż o tej współpracy.

Macie dużo sukcesów na koncie jak na młody skład. A porażki?

Bartek Szczęsny: Chyba nasz krakowski koncert. Mieliśmy taką przykrą sytuację, że odwołaliśmy koncert w Warszawie po to, żeby jechać do Krakowa. Okazało się, że ten krakowski koncert został odwołany…

Iwona Skwarek: To znaczy nas odwołali i nas o tym nie poinformowali.

Ale jak to jest możliwe? Przyjeżdżacie a tu koncertu nie ma?

Bartosz Szczęsny:
Nie no, informacja dotarła do nas jakiś tydzień przed koncertem. Straciliśmy datę i było bardzo nieprzyjemnie.

Iwona Skwarek: Osoba z Warszawy się na nas też obraziła. Straciliśmy więc i fajny kontakt, i koncert. Cóż, zdarza się. Mierzymy się też z takimi dniami, kiedy wydaje się nam, że ta płyta będzie straszna, a w inne jesteśmy pewni, że będzie piękna. Gdy wracam od Bartka i coś mi się nie udało, to zmagam się z tym, żeby się nie przejmować. Natchnienie czasami przychodzi, czasami nie. Taki zawód - dla mnie dosyć stresujący.

Bartosz Szczęsny: Gdy ostatni miks poszedł do masteringu, dostaliśmy odpowiedź, że miks brzmi płasko, nieprzyjemnie i w ogóle do bani. To są trudne chwile.

Może miał brzmieć płasko?

Bartek Szczęsny: Nie, nie miał, ale czasami zastanawiam się nad takimi różnicami zdań. Przypomina mi się sytuacja chłopaków z Kampu, którym mieli pomóc jacyś super producenci i zrobili straszne rzeczy z ich utworem...

Czym wasze wykonania na żywo różnią się od nagrań studyjnych?

Bartek Szczęsny: Wychodzimy z założenia, że należy zrealizować najlepsze nagranie jakie można, wykorzystując wszystkie dostępne możliwości, a w trakcie występu na żywo skupić się po prostu na graniu. Jeśli słuchacz ma przed sobą zespół, jest bardzo głośno, są światła, to aranżacje mogą być trochę inne. Nie musimy odtworzyć każdego efektu dźwiękowego, zamiast tego lepiej skupić się na kontakcie z publicznością.

Iwona Skwarek: Staramy się tak grać koncerty, żeby wystarczały nam trzy źródła dźwięku: bas Bartka, mój syntezator i beat, który leci w tle. Do zagrania na żywo nie trzeba wcale dużo. Występy live mają być dla nas zabawą: my mamy tworzyć trzon piosenki, my mamy nią władać, a nie ona nami. Zostawiamy sobie dużo pola do improwizacji. Mamy jeden utwór, który improwizujemy od początku do końca: czasami wychodzi nam gorzej, ale czasami naprawdę fantastycznie.

Rozmawiał Kamil Babacz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski