Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Recenzja z "Evity" w Teatrze Muzycznym w Poznaniu: Evita wykrzyczała swoje życie

Stefan Drajewski
Janusz Kruciński (Che) w poznańskiej realizacji "Evity"
Janusz Kruciński (Che) w poznańskiej realizacji "Evity" Radosław Lak
Musical „Evita” zrealizowany w poznańskim Teatrze Muzycznym ma szansę na sukces pod warunkiem, że wszyscy nauczą się korzystać z nagłośnienia

Poznań odrabia zaległości musicalowe. Kolejnym krokiem jest „Evita” Andrewa Lloyda Webbera (muzyka) i Tima Ricea (libretto). Poznańska realizacja ma wiele zalet i jedną - za to kardynalną - wadę: nagłośnienie. Widza nie interesują warunki akustyczne sali, jakość sprzętu i umiejętności akustyków, kiedy zaczyna odczuwać ból głowy zamiast przyjemności słuchania. I był to pierwszy temat do rozmowy podczas przerwy i po spektaklu.

Nie podejrzewam, że współczesnego widza zainteresuje polityczna strona musicalu, nawet jeśli za kilka tygodni czekają nas wybory. Sebastian Gonciarz (reżyser) nie poszedł tym tropem w swojej minimalistycznej inscenizacji (świetna scenografia Mariusza Napierały). Skupił się na Evicie jako losie kolejnego Kopciuszka. Poznajemy ją z gazet, z radia, z wiadomości, które docierają do nas za pośrednictwem Che (Janusz Kruciński). Che (w domyśle Che Guevara) nie jest jednak tylko opowiadaczem historii, jest również komentatorem a momentami ukrytym rezonerem głównej bohaterki (świetna scena z lustrem). Che - dzięki kreacji Janusza Krucińskiego - stał się głównym bohaterem tego spektaklu. Dawno nie widziałem na muzycznej scenie artysty, który potrafi być naturalny, prawdziwy i - co najważniejsze - panuje nad stroną techniczną.

Drugim bohaterem wieczoru był Przemysław Rezner, odtwórca roli Perona. Jego ciepły i lekki baryton idealnie pasował do postaci podporządkowanego najpierw kochance potem żonie polityka.
Niestety, Nie porwała mnie Evita w wykonaniu Marty Wiejak. Aktorka nie ma charyzmy, jaka potrzebna jest, by w pełni oddać charakter Evity Duarte-Peron, porywającej tłumy Argentyńczyków. W pierwszym akcie miałem wrażenie, że to wina nagłośnienia, ale w drugim było podobnie. Marta Wiejak ostro atakowała dźwięki, niemalże na krzyku, zamiast głosem cieniować i niuansować charakter swojej bohaterki. Momentami artystka miała problemy z dykcją (w szybkich tempach).

Wielkie brawa należą się Piotrowi Deptuchowi, który wydobył z partytury wszystkie smaczki poukrywane przez kompozytora. Jeszcze większe brawa należą się Paulinie Andrzejewskiej, która choreografią - podobnie jak Mariusz Napierała scenografią - rozciąga scenę Teatru Muzycznego w Poznaniu i pozwala tancerzom wytańczyć się. Ale nie tylko taniec jest tu ważny. Choreografka znalazła dla każdej postaci idiom ruchowy, który komponuje się w interesująca całość.

Bilety na „Evitę” są już prawie wyprzedane. Czekam na kolejne odtwórczynie tytułowej roli.

Evita
Teatr Muzyczny: Andrew Lloyd Webber, „Evita”, kierownictwo muzyczne Piotr Deptuch, reżyseria, Sebastian Gonciarz, scenografia Mariusz Napierała, kostiumy Agata Uchman, choreografia Paulina Andrzejewska
Premiera 26 września 2015 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski