Mecz superpucharu Polski w futsalu odbył się w hali w Nysie. Dlaczego tam? Organizatorzy uznali, że to miasto jest w połowie drogi między oba miastami. Samo starcie odbyło się później niż wstępnie planowano, bo zazwyczaj mecz o to trofeum rozgrywany jest na inagurację sezonu. Tym razem zaplanowano go po 2. kolejce Statscore Futsal Ekstraklasy. Dla Red Dragons Pniewy mecz o superpuchar Polski był też nagrodą za zdobycie w zeszłym sezonie Pucharu Polski. To było pierwsze trofeum w historii klubu, które dało przepustkę walki o kolejne.
Czytaj też: Red Dragons Pniewy powalczą o Superpuchar Polski z Rekordem Bielsko-Biała. Jakie mają szanse?
Do meczu ekipa Łukasza Frajtaga przystąpiła jeszcze bez zwycięstwa w lidze (porażka z Gredarem Brzeg 5:6 i remis z GI Malepszy Futsal Leszno 3:3) oraz osłabieni brakiem kontuzjowanego reprezentanta Polski - Patryka Hołego.
W pierwszej połowie obie drużyny nie forsowały tempa. Nie oglądaliśmy wielu sytuacji bramkowych, ale trzeba też dodać, że w obu bramkach stali reprezentacyjni golkiperzy - Łukasz Błaszczyk w barwach Red Dragons Pniewy i Bartłomiej Nawrat w Rekordzie Bielsko-Biała. Do przerwy wygrała opcja uważnej gry, choć Rekord miał przewagę w grze pozycyjnej i potwierdził to w 15. minucie, kiedy zdołał pokonać pniewską obronę. Błąd Gracjana Miałkasa wykorzystał Artur Popławski. Rekordziści mieli przed zmianą stron więcej z gry, ale zapewne spodziewali się wyższego prowadzenia na tym etapie spotkania.
Po straconej bramce nieco inaczej zaczęli grać zawodnicy Red Dragons Pniewy, którzy dużo żwawiej wyszli na drugie 20 minut, a trener Łukasz Frajtag mógł być zadowolony z poprawy gry swojego zespołu. Dodatkowo świetnie bronił Łukasz Błaszczyk. Już kilka pierwszych minut drugiej części było ciekawsze, niż cała pierwsza. Smoki próbowały atakować śmielej, ale w 29. minucie mogło być 2:0 dla Rekordu. Na szczęście dla pniewian tego dnia nie miał dobrze nastawionego celownika reprezentant Polski - Sebastian Leszczak. Kilka razy wcześniej przegrał pojedynek z Błaszczykiem, a w tej konkretnej akcji zatrzymał go słupek.
Smoki grały uważnie i doprowadziły do wyrównania w 33. minucie. Błąd przy wyprowadzeniu piłki popełnił Paweł Budniak, który wykorzystał Adrian Skrzypek. Red Dragons nie stwarzały zbyt wielu okazji do zdobycia bramki, ale ta jedna okazała się być tą kluczową. W postawie ekipy Frajtaga dominowała duża ofiarność i poświęcenie. Tym Smoki nadrabiały braki jakościowe na tle Rekordu, który u bukmacherów był absolutnym faworytem tego starcia.
W regulaminowym czasie gry wynik nie uległ już zmianie, co można uznać za spore zaskoczenie. W dogrywce Łukasz Frajtag zdecydował się grać z wycofanym bramkarzem, co już nie raz ogromnie pomogło ekipie Smoków. Celem takiego zagrania była też kradzież czasu, bo przy futsalówce w początkowej fazie dogrywki był Red Dragons, a nie Rekord.
Smokom udało się dotrzymać wynik 1:1, który oznaczał rzuty karne, co już można było uznać za duży sukces. Jako pierwsi strzelali pniewianie i nie pomylił się Mateusz Kostecki. Wyrównał reprezentacyjny strzelec rzutów karnych - Sebastian Leszczak. Na 2:1 trafił Piotr Błaszyk, a do remisu znowu doprowadził Pedro Pereira. Smoki znowu prowadziły po trzecim karnym Mykyty Storożuka. Ostatni w serii strzelali mistrzowie Polski. Do decydującego uderzenia podszedł Artur Popławski, ale trafił w Łukasza Błaszczyka, który potwierdził swój dobry mecz. W ten sposób drugie trofeum w historii trafiło do Pniew.
Rekord Bielsko-Biała - Red Dragons Pniewy 1:1 (1:1, 1:0), karne 2:3
Bramki: Popławski (15) - Skrzypek (33)
Follow https://twitter.com/dobraszd?ref_src=twsrc%5EtfwWspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?