Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rekreacja w pięknych okolicznościach przyrody

Kamilla Placko-Wozińska
Refleksję taką baba miała, że fajnie bardzo tak co drugi dzień pracować. I że można by tak na stałe, bez świąt nawet. W systemie zamiennym, co by też korki z życia baby usunęło może.

Usłyszała baba co prawda w telewizji, że obecny tygodniowy weekend to gospodarkę 10 miliardów kosztuje, ale jakoś w dane takie trudno jej uwierzyć, zwłaszcza, że widziała oblegane przez rowerzystów i działkowców wiejskie sklepiki i sprzedawców lodów szczęśliwych bardzo. Podobnie zresztą jak tych, co kiełbasy, kaszanki i inne dobra na grilla serwują.

Dziad to jeszcze fajniej od baby miał, bo wcale nie pracował. Studenci jego wolne mieli. I się stresować nawet nie musiał, bo na jego wypoczynku to gospodarka nie cierpiała wcale. Baba aktywnie bardzo wypoczywała. Na łonie głównie, ale w hali też. Nerwów trochę przeżyła, jak poćwiczyć na orbitreku zwanym maszyną eliptyczną próbowała. Zwykle sprzęt ów na poziom obciążenia 12 ustawiała. A tu kryzys jakiś, czy co, że przy ósemce baba rady nie dawała. No to dalej zmniejszała i nadal ciężko jej jakoś było. Straszne słowa kolegi z pracy jej się przypomniały, co to je przy okazji kontuzji baby wypowiedział: Metryki nie oszukasz…

Wtedy się nie przyjęła, ale teraz, już przy poziomie cztery widziała, że coś nie tak z nią jest. Tydzień raptem wystarczył, żeby metryka aż tak w nogi jej poszła? Za nic już poziomu zmniejszać nie chciała. Siedemnasta minuta ćwiczeń minęła, to te trzy wytrzyma jakoś.

- Nowy sposób, babo znalazłaś? - koleżanka, co obok na sprzęcie takim samym lekko śmigała przy obciążeniu na poziomie szóstym spytała. - Więcej spalasz jak tak do tyłu biegasz?
Baba aż oniemiała, a i oburzenie ją naszło:

- Widzisz, że jak głupia do tyłu łażę, męczę się i nic tak długo nie mówisz?!

- Myślałam, że specjalnie. Madonna podobno na bieżni tyłem biega…

W plenerze przyjemniej było, chociaż babę przypadłość dziecka dopadła. Pyłki jakieś szkodzić jej nagle zaczęły. Nos zapchany całkiem miała, z oczu łzy ciekły i psikała z częstotliwością znaczną. Ale się nie dała, bo twarda jest, nie to co pociecha, co okna wszystkie zamyka, a i tak cierpi. Na rowerze baba ruszyła. I nagroda ją spotkała. Trochę z trasy dobrze znanej zboczyła i na miejsce urody przecudnej trafiła. Stawek malowniczy, strumyczkiem zasilany w środku lasu znalazła. Posiedziała trochę na trawie przyrodą się upajając. A jak wróciła, to dziadowi opowiedziała.

- Znam na pewno, ja tu już dawno wszystko objeździłem - oświadczył, bo zawsze lepszy być chce.

- No to co tam jeszcze jest? - podstępnie baba spytała, a ów nie wiedział, że mostek drewniany.

Dnia następnego, gdy do dziada przyjaciele przyjechali celem odbycia wędrówki całodziennej, a baba do pracy jechała, zaraz namawiać ich zaczęła, co by tam właśnie się udali.

- Dziad nie zna tego miejsca, ale piękne wyjątkowo, za Jerzykowem w las wchodzicie, dalej na Pobiedziska…, a narysuję lepiej - baba mapkę sporządziła, dumna bardzo, że na jej pomysł przystali. Wieczorem triumfem swoim przed dziadem obnosić się jeszcze zamierzała.

- I co, podobało się? - spytała.

- Podobało?! - w głosie dziada oburzenie się objawiło jakby. - Do cna babo oszalałaś, żeby nas do oczyszczalni ścieków wysłać…

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]l

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski