MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Reżyser filmu „Śniła mi się Połonina” tworzy replikę „Chatki Puchatka” - wywiad z Robertem Żurakowskim

Dorota Mękarska
Dorota Mękarska
Robert Żurakowski półtora roku temu zamieszkał w Bieszczadach.
Robert Żurakowski półtora roku temu zamieszkał w Bieszczadach. Inka Wieczeńska
Wywiad z Robertem Żurakowskim, twórcą filmu „Śniła mi się Połonina”.

Przyzwyczaiłeś się już do życia w Bieszczadach? Jak zostałeś tu przyjęty?

Zapomniałem już o tym, bo czuję się tu jak u siebie. To co mnie najbardziej przyciągnęło do Bieszczad to ludzie, bo to są naprawdę wyjątkowe osoby. Mieszkam tu już półtora roku i na każdym kroku to odczuwam. Ludzie są fantastyczni, wspaniali, wspierający na każdym kroku i nie szukający w tym swojego interesu. To jest piękne. Ale to nie tylko ludzie, chociaż ich stawiam zawsze na pierwszym miejscu, to jest coś czego sam nie potrafię nazwać. Chyba najlepszym określeniem będzie „magia Bieszczadów”. To jest coś wyjątkowego, tym bardziej, że ja nie chodzę po górach i jest mi zawsze zimno, z czego wszyscy się śmieją. Mieszkam tam, gdzie kiedyś Zosia Komedowa mieszkała, więc sobie mówię, że to jej duch mnie tu przywołał, ale tak naprawdę to chyba starałem się uciec sam przed sobą, ale tu zrozumiałem, że przed samym sobą się nie ucieknie.

Przed 1,5 roku życia w Bieszczadach musiało dość do konfrontacji Twoich wyobrażeń z rzeczywistością. Jaki jest jej bilans? Co jest na plus, a co na minus?

Oprócz mojej sytuacji finansowej, wszystko jest na plus. Tu jest niesamowity potencjał we wszystkim, co możemy zobaczyć, dotknąć, przeżyć. Natomiast ja nie nadaję się do tzw. układów biznesowych i to jest największy mój problem. W Bieszczadach nie mam nic swojego, wszystko dzierżawią, albo wynajmuję i nie zawsze jestem w stanie na bieżąco to opłacić. I to jest jedyny problem. Inaczej to sobie wyobrażałem. Myślałem, że jeśli otworzę Bieszczadzką Osadę Filmową to będę mógł normalnie funkcjonować, ale jest pod tym względem ciężko.

Dlaczego?

Bo to jest ciężki teren.

To czego brakuje Ci w Bieszczadach. Pieniądza?

Ludzi i pomysłów. Brakuje fajnych inicjatyw, choć wszyscy są otwarci na współpracę. Tworzenie Bieszczadzkiej Osady Filmowej nie tyle, że idzie ciężko, ale potrzeba chyba czasu, by fajnie się to rozwijało. Jak powiedziała moja producentka, mi wszystko spada z nieba, ale ja nie mówię, że to ślepy los, tak jak nie ma przypadku w tym, że znalazłem się w Bieszczadach i „Chreptiowie”, który właśnie spadł mi z nieba. Z jego dyrektorką super się rozumiemy, a że ja mam pomysły i serce, które wkładam we wszystko co robię, to powiedziałem, że zrobię z tego najbardziej znane miejsce w Bieszczadach.

No, dosyć chełpliwie to brzmi.

Tak, zdaję sobie z tego sprawę, ale to, co chcę tu zrobić, to wyzwanie, któremu muszę się całkowicie poświęcić. Wiem, że będę mógł dzięki temu spełniać się filmowo, twórczo i artystycznie. No dobra, będziesz pierwszą osobą, której zdradzam tę tajemnicę, ale powstanie tu replika drewnianej „Chatki Puchatka”, nie murowanej. Edek Marszałek obiecał mi parę przepięknych eksponatów. Będą w niej zdjęcia i cała historia chatki. Jak się zejdzie kawałek na dół, do sali rycerskiej, to będzie można obejrzeć mój film „Śniła mi się Połonina”, ale będzie to cały materiał, którego nie mogłem pokazać w filmie. Będą w nim obrazy archiwalne, które dostałem już po jego zrobieniu. Mam „Chatkę Puchatka” z 1958 roku sfilmowaną przez prof. Jakubczyka, który filmował Bieszczady przez wiele lat, materiały archiwalne ze ślubu Lutka i Uli, które przekazała mi córka profesora. To wszystko będzie można tu, w „Chreptiowie” zobaczyć, a ja będę o tym opowiadał. Będzie to jedyne miejsce, gdzie turysta będzie mógł dowiedzieć się czegoś więcej o tym zapomnianym miejscu, które kiedyś było symbolem Bieszczadów.

Czy nie obawiasz się, że osoby, które bardzo mocno protestowały w związku z budową nowego schronu na Połoninie Wetlińskiej, przyjmą niechętnie zamiar stworzenia repliki „Chatki Puchatka”?

Myślę, że dla nich to będzie największe szczęście, że powstanie prawdziwa, stara „Chatka Puchatka” i że nie pójdzie ona w zapomnienie. Bardzo się cieszę, że dzięki mojemu filmowi jej historia została utrwalona i chcę to kontynuować, bo to było zbyt ważne miejsce w Bieszczadach, by o nim zapomnieć.

Chcesz przenieść ducha starej „Chatki Puchatka” w nowe miejsce?

Myślę, że to będzie ciężkie, ale chciałbym przenieść pamięć i historię, bo chatka przez długie lata była symbolem Bieszczadów. Wiele osób wędruje dzisiaj na Połoninę Wetlińską, by zobaczyć to miejsce, ale na górze nie ma już nic, co mogłoby przypomnieć o Lutku i Uli. Starsi to wspominają, ale młode pokolenie nie ma wiedzy na ten temat. To nawet nie jest jego wina, tylko nasza, bo my tej pamięci nie przekazujemy.

Robert Żurakowski półtora roku temu zamieszkał w Bieszczadach.
Robert Żurakowski półtora roku temu zamieszkał w Bieszczadach. Inka Wieczeńska

Z tego co słyszałam Twoje plany są jeszcze większe?

To tylko jeden element nowego projektu, bo chcemy w „Chreptiowie” ruszyć z nową ofertą kulturalną, ale przez duże „K”. Jesteśmy w trakcie organizowania warsztatów teatralnych, które będzie prowadziła Joanna Kasperek z teatru kieleckiego. Chcemy, by w tych warsztatach wzięło jak najwięcej ludzi z Bieszczadów, bo uważam że to im się należy, ale też pragnę do tego zaangażować ludzi miejscowych. Chcę połączyć je z warsztatami psychologiczno-relaksacyjnymi prowadzone przez Edytę Wyban z „Gwiezdnego Dolistowia”. Oprócz tego jesteśmy w trakcie przygotowywania warsztatów filmowo-fotograficznych i nosimy się z zamiarem zorganizowania warsztatów dziennikarskich dla dzieci oraz malarskich. Bardzo mi zależy, by zaangażować w te działania młodych ludzi, którzy nie mają w Bieszczadach dużej oferty kulturalnej do wyboru.

A co z nowym filmem, bo zapowiadałeś tworzenie nowego dokumentu?

24 maja rozpoczynam kolejne zdjęcia do nowego filmu o Zdzisławie Pękalskim, a 27 maja br. organizujemy w „Chreptiowie” konferencję prasową w sali rycerskiej, która będzie zamieniona w studio filmowe. Muzykę do filmu tworzy Józek Skrzek, który był w Bieszczadach podczas majówki. W przyszłym roku planuję premierę tego filmu.

Starczy Ci jeszcze czasu na organizację Bieszczadzkiego Festiwalu Filmowego „Ale czad!”?

To moje dziecko, ale głównym organizatorem jest Stowarzyszenie Inicjatyw Bieszczadzkich, w którym jestem. Czasami mam wyrzuty sumienia, że nie pracuję w nim fizycznie, bo to, co zrobiono w Dwerniku, to jest mistrzostwo świata. W tamtym roku była tam prawie pusta polana, a teraz jest wszystko: toaleta, natryski, światło, ekran, nagłośnienie. Jesteśmy więc przygotowani do festiwalu, który w tym roku będzie trochę inny. Pierwszy dzień będzie odbywał się w Ustrzykach Dolnych, w przepięknym budynku rafinerii Fanto, bo nawiązaliśmy współpracę ze starostą bieszczadzkim. Dwa dni będą na polanie w Dwerniku, a zakończenie festiwalu nastąpi w „Chreptiowie”, który też jest „filmowy”. Chciałbym nawiązać do „Pana Wołodyjowskiego, który był tutaj kręcony i pokazać trochę historii, bo tego mi brakuje. Tak naprawdę żyjemy jednak festiwalem, który obędzie się za rok, bo będzie to już prawdziwy festiwal.

Co rozumiesz pod słowem „prawdziwy”?

Będzie miał formę konkursową, regulamin i będzie festiwalem międzynarodowym. Na razie sami dobieramy filmy i program, ale od przyszłego roku to się zmienia. Już siedzimy nad regulaminem i staramy się stworzyć nową formułę. To jest masa pracy, ale takie są wyzwania i realizujemy je. To było moim największym marzeniem, kiedy przyjechałem w Bieszczady. Gdy Marcin Stański z Lutowisk pokazał mi to miejsce, od razu powiedziałem, że jest ono wymarzone na festiwal, inny niż wszystkie w Polsce. Ktoś mógłby powiedzieć, że się chwalę, ale sama byłaś rok temu i widziałaś, jaki był klimat i jak to wszystko wyglądało. A jest coraz lepiej. Mam nadzieję, że od przyszłego roku nasz festiwal będzie już oficjalnie na mapie międzynarodowych festiwali, na razie europejskich, ale potem będziemy dalej go rozwijać, bo ja muszę cały czas coś robić, cały czas musi się coś dziać. Sam bym jednak nic nie zrobił. Samemu można dużo chcieć, ale bez ludzi, których spotykam na każdym kroku, także tu w „Chreptiowie” byłoby to niemożliwe. To jest niesamowity dar, który otrzymałem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ewa Swoboda ze swoją Barbie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24