Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice dostali po 80 tys. zł za śmierć synka

Marta Żbikowska
Na oddziale ginekologicznym szpitala w Lesznie pracował lekarz, który prowadził ciążę 22-latki. Sąd uznał,  że szpital popełnił w trakcie porodu błąd, a personel nie kontrolował kondycji płodu
Na oddziale ginekologicznym szpitala w Lesznie pracował lekarz, który prowadził ciążę 22-latki. Sąd uznał, że szpital popełnił w trakcie porodu błąd, a personel nie kontrolował kondycji płodu Daniel Andruszkiewicz
22-letnia Natalia dwa tygodnie po terminie zgłosiła się do szpitala. Tam rozegrał się dramat. Wyrok sądu nie kończy sprawy. Matka walczy o zadośćuczynienie za uszczerbek na zdrowiu.

Po 80 tysięcy złotych otrzymają rodzice dziecka, które zmarło w wyniku błędów popełnionych przez lekarzy w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Lesznie. To tutaj w lutym 2010 roku 22-letnia wówczas Natalia rodziła swoje pierwsze dziecko. Do porodu i macierzyństwa przygotowywała się starannie. Wybrała poleconego ginekologa, regularnie chodziła do niego na prywatne wizyty. Ciąża przebiegała prawidłowo.

Dwa tygodnie po wyznaczonym terminie porodu kobieta stawiła się w szpitalu w Lesznie, gdzie na oddziale położniczym pracował lekarz, który prowadził jej ciążę. Dzień, który miał być początkiem życia jej dziecka, okazał się końcem marzeń o szczęściu. Po wyczerpujących godzinach czekania na naturalny poród, lekarze wyciągnęli Bartusia za pomocą vacum (to próżniociąg stosowany w celu przyspieszenia drugiej fazy porodu). Chłopiec nie oddychał. Urodził się w zamartwicy, w skali Apgar otrzymał 0 punktów, wymagał reanimacji. Dopiero po 10 minutach

walki o życie, jego serce podjęło pracę. Natalia w tym czasie wykrwawiała się. Straciła przytomność. Lekarz podjął więc decyzję o usunięciu macicy, której krwawienia nie można było powstrzymać.

W wyniku tego zabiegu kobieta stała się bezpowrotnie bezpłodna. Natalia nie urodzi już więcej dzieci.

Bartuś został przewieziony do poznańskiego szpitala przy ul. Polnej. Tam okazało się, jak duże są uszkodzenia mózgu dziecka. Gdy już nie można mu było pomóc, wrócił do szpitala w Lesznie, a potem do domu w podleszczyńskiej miejscowości. Tu zmarł, gdy skończył 4 miesiące. Udusił się w nocy wymiocinami.

Bartuś zmarł w wieku 4 miesięcy. Dziecko udusiło się w nocy wymiocinami

Po śmierci dziecka zrozpaczeni rodzice postanowili szukać pomocy u prawnika. - Nie chcieliśmy, żeby to tak się skończyło - mówiła Natalia. - Jakby naszego maleństwa nigdy nie było, jakby nic się nie stało.

Po śmierci dziecka młodzi ludzie nie wiedzieli, jak żyć. Nie umieli sobie pomóc. Natalia szukała ratunku u lekarza psychiatry. Na próżno. Ich rodzina rozpadła się. Kobieta nie potrafiła żyć w miejscu, gdzie wszystko miało wyglądać inaczej. Wyjechała więc z Polski. - Wiedzieliśmy, że nic nie przywróci życia naszego dziecka, nic nam nie odda tego, co straciliśmy, ale chcieliśmy ukarania winnych, bo o sprawiedliwości trudno tutaj mówić - mówi Przemysław, ojciec Bartusia.

Rodzice zawiadomili prokuraturę. Śledczy z Piły, po kilku latach... umorzyli sprawę. Decyzja jest jednak nieprawomocna. Inaczej ocenił ją poznański Sąd Apelacyjny zajmujący się cywilną sprawą o zadośćuczynienie za krzywdę związaną ze stratą dziecka. Kilka dni temu, dokładnie 6 lat po tragicznych wydarzeniach, rodzice otrzymali po 80 tys. zł.

- Szpital popełnił błąd. W trakcie porodu personel nie kontrolował kondycji płodu. Gdyby tak było, lekarze mogliby wcześniej rozwiązać ciążę - wyjaśnił w uzasadnieniu wyroku sędzia Piotr Górecki. - Biegli stwierdzili, że gdyby ciążę rozwiązano szybciej, to dziecko urodziłoby się z mniejszą wadą. Albo w ogóle by jej nie było.

Sędzia Górecki tłumaczył, że kwota jest niższa od wnioskowanej, gdyż matka nieumyślnie przyczyniła się do śmierci dziecka, podając mu mleko butelką. Gdyby chłopiec karmiony był sondą, to sprawy mogłyby potoczyć się inaczej. Jednak zwrócił uwagę, że zasadniczą przyczyną śmierci był błąd szpitala.

- Wyrok Sądu Apelacyjnego nie kończy całej sprawy. W sądzie trwa jeszcze proces o odszkodowanie i zadośćuczynienie za uszczerbek na zdrowiu pani Natalii. Tutaj jeszcze czekamy na kolejną opinię biegłych - mówi mecenas Sławomir Szczęsny, pełnomocnik pokrzywdzonych. - Sąd zajmie się również zażaleniem, jakie złożyłem na decyzję prokuratury, która umorzyła postępowanie przeciwko osobom odpowiedzialnym za krzywdy moich klientów - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski