Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice zastępczy potrzebni od zaraz!

Anna Jarmuż
Do rodzin zastępczych często trafiają dzieci po przejściach. Ważne, aby się na to przygotować
Do rodzin zastępczych często trafiają dzieci po przejściach. Ważne, aby się na to przygotować 123rf
Kiedy dowiedzieli się, że Kasia potrzebuje domu, nie zastanawiali się długo. Zdecydowali się pomóc dziewczynce. Po dwóch latach okazało się, że dziecko cierpi na dystrofię. Narty i rower zastąpił wózek inwalidzki. I choć codzienne życie nie jest proste, radzą sobie i nie myślą o tym, co będzie później - pisze Anna Jarmuż.

Jak ktoś pyta, skąd mamy Kasię odpowiadam, że z gazety - żartuje Małgorzata Wawrzyniak.

A tak naprawdę, to wszystko zaczęło się 6 lat temu.

Wtedy Krzysztof i Małgorzata przeczytali artykuł "Rodzice potrzebni od zaraz", który ukazał się w "Głosie Wielkopolskim". Akcją objęte zostały dzieci z powiatu nowotomyskiego, przebywające wtedy w Pogotowiu Opiekuńczym. Wśród kilkorga podopiecznych, którzy uniknęli domu dziecka była też Kasia.

- Od razu się zdecydowaliśmy - wspomina Małgorzata Wawrzyniak. - Wraz z mężem pomyśleliśmy sobie: może spróbujemy. Od samego początku chodziło o to, aby temu dziecku pomóc.

O opiekę nad Kasią starało się kilka rodzin. Dziewczynka wybrała jednak małżeństwo z Poznania. Państwo Wawrzyniakowie stali się dla Kasi rodziną zastępczą niespokrewnioną. Do nowego domu dziewczynka trafiła 17 czerwca 2007 roku - w dniu swoich 10. urodzin. Tego dnia zyskała nie tylko zastępczych rodziców, ale też siostry. Małgorzata i Krzysztof mieli już bowiem dwie dorosłe córki.

- Ewa była w klasie maturalnej, Marlena właśnie wyszła za mąż. I pojawił się syndrom opuszczonego gniazda - mówi Małgorzata.

Początki nie były łatwe. Kasia od urodzenia wychowywała się w rodzinie, w której był problem alkoholowy. Początkowo opiekowała się nią matka alkoholiczka. Później dziewczynka trafiła pod skrzydła babci, która - jak się później okazało - także miała problemy z alkoholem. Wsparciem nie był również ojciec, który początkowo wcale nie interesował się córką. Kiedy Kasia została zabrana ze swojego dotychczasowego domu, trafiła do Pogotowia Opiekuńczego i je również musiała opuścić.

- Musieliśmy sprawić, aby Kasia poczuła się u nas bezpieczna - mówi Małgorzata Wawrzyniak. - Tymczasem ona bała się kolejnego odrzucenia. Odwiedzaliśmy psychologów. Uczestniczyliśmy w wielu kursach. Bardzo pomogła nam grupa wsparcia, która działała przy Wielkopolskim Stowarzyszeniu Rodzin Zastępczych. Ludzie, którzy mieli już podobne doświadczenia doradzili nam, gdzie mamy się udać, z kim porozmawiać i jak załatwić niezbędne formalności.

Od samego początku w opiekę nad Kasią włączyły się też starsze siostry. Dzięki temu dziewczynka mogła poczuć, że ma rodzeństwo, z którym może porozmawiać, pośmiać się i powygłupiać, ale także wyjść na spacer czy obejrzeć film. To bardzo ważne i potrzebne. Na pewno też pomógł fakt, że Ewa skończyła resocjalizację i pracuje w domu dziecka. Wykształcenie pedagogiczne ma także druga siostra. Marlena jest nauczycielką języka angielskiego.

Zaraz po przybyciu do nowego domu okazało się, że dziewczynkę dotknął FAS (Alkoholowy Zespół Płodowy, tzw. choroba poalkoholowa). To wada wrodzona (somatyczna i neurologiczna), wywołana na skutek działania alkoholu na płód. Występuje u dzieci, których matki spożywały alkohol w czasie ciąży. Alkoholowy zespół płodowy jest chorobą nieuleczalną. Jednym z jej skutków jest spowolniony rozwój fizyczny oraz opóźnienie rozwojowe.

- Wychodziliśmy z założenie, że nie każdy musi studiować. Kucharki i krawcowe również są bardzo potrzebne - tłumaczy Małgorzata Wawrzyniak. - To, że Kasia ma FAS nie stanowiło dla nas żadnego problemu. Poza tym, jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B.

Z czasem przyszło jednak znacznie gorsze. Po dwóch latach okazało się, że Kasia cierpi na dystrofię twarzowo- łopatkowo-ramienną, chorobę genetyczną, która może wywołać w przyszłości zanik mięśni twarzy, obręczy barkowej i kończyn górnych. Chorobę dziewczynka odziedziczyła po ojcu.

- To był szok. Przecież braliśmy pod opiekę zupełnie zdrową dziewczynkę. Rower i narty, które dla Kasi kupiliśmy musiały zostać odstawione. Zastąpił je wózek inwalidzki - mówi Małgorzata.

Państwo Wawrzyniakowie od razu zaczęli jednak działać. Jak mówią, spotkali w tym okresie wielu dobrych ludzi, którzy bardzo im w tym czasie pomogli. Dziś dziewczynka uczęszcza do szkoły i zachowuje się, jak normalna nastolatka. Na razie może poruszać się samodzielnie - męczą ją jednak dłuższe dystanse.

- Najtrudniej było namówić Kasię na wózek. Z czasem dała się jednak przekonać, że to przecież drugie nogi, które mają jej pomóc - wspomina Małgorzata.

Dziś Kasia ma 16 lat. Uczy się w pierwszej klasie liceum. Dziewczynka ma stwierdzony umiarkowany stopień niepełnosprawności. Ma swoje plany i marzenia. Chce skończyć policealną szkołę - kierunek informatyka.

- W domu to właśnie ona jest ekspertem od komputera. Już teraz bez problemu zakłada strony internetowe i przygotowuje mi także prezencje multimedialne. Często mnie w tym wyręcza - żartuje Małgorzata.

Z czasem dziewczynka otworzyła się na ludzi. Ma koleżanki i kolegów.

Jej zastępczy rodzice odszukali biologicznego ojca dziewczynki. Dziś Kasia ma z tatą regularny kontakt. Spędza u niego każde wakacje.

Życie dziewczynki i jej zastępczych rodziców nie jest jednak sielanką. W codziennym życiu Kasi ważne są częste ćwiczenia. Jest to trudne, ponieważ niełatwo jest nakłonić do ciężkiej i żmudnej rehabilitacji. Do tego dochodzą rozterki, które gnębią niemal każdą nastolatkę. Z tą różnicą, że Kasia trochę się od swoich rówieśników różni.

- Wiem, że Kasia chciałaby się podobać, móc iść z koleżankami na zakupy i kupić sobie fajne ubrania. To przykre, że patrząc w lustro może pomyśleć sobie, dlaczego los tak potraktował właśnie ją - mówi Małgorzata.

I choć codzienne życie nie jest proste, to Małgorzata i Roman Wawrzyniakowie ani przez moment nie żałują podjętej przed laty decyzji. Są dumni z dziewczynki i szczęśliwi. Zachęcają także innych, którzy rozważali kiedykolwiek podjęcie się opieki nad dzieckiem, do podobnego kroku.

- Nie wiemy, co będzie w przyszłości. Trudno to przewidzieć. Nauczyliśmy się jednak żyć dniem dzisiejszym i nie martwić tym, co będzie kiedyś. Bardzo chcemy, aby Kasia była z nami jak najdłużej - mówi Małgorzata Wawrzyniak.

Imiona i nazwiska bohaterów ze względu na dobro dziewczynki zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski