Osoby, które opuściły stowarzyszenie My-Poznaniacy, to głównie koordynatorzy merytoryczni różnych projektów. Zajmowali się transportem, polityką przestrzenną.
Powodem wystąpienia ze stowarzyszenia było to, że - jak tłumaczą - nie udało im się rozwiązać wewnętrznych problemów. Nie potrafili się porozumieć z obecnym zarządem stowarzyszenia.
Czytaj także:
Stowarzyszenie My Poznaniacy się rozpada. Kiedy nowe władze?
My-Poznaniacy: Kulisy konfliktu w stowarzyszeniu
- Pasujemy, jesteśmy znużeni konfliktem - przyznaje Lech Mergler. - Do tej pory milczeliśmy, bo liczyliśmy, że uda się znaleźć rozwiązanie.
- Nie chcemy tracić energii, czasu i sił na wewnętrzne problemy, ale pozytywnie działać na rzecz miasta - dodaje Hanna Grzeszczuk-Brendel.
Przypomnijmy, że na począt-ku lutego pięć osób zrezygnowało z zarządu "My-Poznaniacy": Andrzej Białas, Edgar Drozdowski, Lech Mergler, Włodzimierz Nowak i Maciej Wu-darski. Wszystko po to, by doprowadzić do wyboru nowych władz.
Byli My-Poznaniacy założyli Prawo do Miasta
Jednak okazało się to niemożliwe, bo dwie osoby - Arleta Matuszewska oraz Anna Wachowska-Kucharska nie złożyły rezygnacji.
K. Pobłocki: - Nie składamy broni. Będziemy dalej działać dla Poznania
Mówiło się wtedy o podziale na skrzydło radykalne i umiarkowane. - Jedni ze wszystkim lecieliby do prokuratury, drudzy próbują rozmawiać, szukając kompromisu - tak zobrazował ówczesną sytuację jeden z działaczy. Spory dotyczyły relacji z władzami miasta, startu w wyborach, a w tle jawił się konflikt personalny. Niektórzy twierdzili, że trudno współpracuje się z A. Wachowską-Kucharską.
- Nie będziemy komentować sytuacji z punktu widzenia rozgrywek personalnych w stowarzyszeniu - podkreśla H. Grzeszczuk-Brendel.
Buntownicy liczyli, że uda się zwołać walne zgromadzenie i wybrać nowe władze. Walne zaplanowano na 20 kwietnia.
- Jednak cztery dni wcześniej zarząd powiększył swój skład o trzy osoby - mówi Maciej Wudarski. - Nie chcemy pracować w stowarzyszeniu, w którym zapadają takie decyzje. To urąga demokracji. Ponadto zarząd wyznaczył walne na luty 2014 r.
Zdaniem E. Drozdowskiego, obecny zarząd złamał w kilku punktach statut stowarzyszenia:
- Mieliśmy dwa wyjścia. Nic nie robić albo odwołać się do organu nadzoru, czyli prezydenta. Stwierdziliśmy, że gra nie jest warta świeczki.
H. Grzeszczuk-Brendel, która była członkiem komisji rewizyjnej, podkreśla, że rozstrzygnięcia komisji były podważane lub lekceważone. Właśnie brak kontroli komisji rewizyjnej nad działaniami zarządu, uniemożliwienie demokratycznych wyborów, odejście od źródeł i pierwotnych celów, a także silny wpływ niektórych partii politycznych (na co zwraca uwagę A. Białas) doprowadziły do kryzysu i i rezygnacji kilkudziesięciu osób. Tak twierdzą ci, którzy wystąpili ze stowarzyszenia.
- Dla mnie te pięć lat działania w stowarzyszeniu było fantastyczną przygodą - zaznacza A. Białas. - Żal mi, ale nie mam poczucia straconego czasu.
Kacper Pobłocki twierdzi, że przez ostatnie kilka miesięcy w stowarzyszeniu pojawiła się grupa ludzi, którzy nie są przeciwko czemuś, ale których łączy jedna, spójna wizja miasta.
- Nie składamy broni. Będziemy dalej działać dla Poznania - zapowiada K. Pobłocki. I dodaje, że wkrótce poinformują, w jakiej formie to nastąpi.
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Jacek Jaśkowiak: My-Poznaniacy muszą zdecydować, kto jest ich liderem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?