Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa. John Foot, autor „Calcio - historia włoskiego futbolu” o aferze korupcyjnej we Włoszech i tradycji piłkarskiej w kraju pizzy

Filip Bares
Filip Bares
Jonathan Moscrop/Imago Sport and News/East News
Rozmowa. John Foot jest znawcą historii włoskiej piłki. W swojej książce odkrywa kulisy największych skandali Serie A

Jest Pan Anglikiem zajmującym się włoskim futbolem. Jakie są największe różnice między piłką nożną na wyspach, a we Włoszech?
Podejście się diametralnie różni. Kiedy pierwszy raz odwiedziłem Włochy, to nie mogłem uwierzyć, że mają pięciogodzinne programy dedykowane piłce nożnej, które trwały nawet do pierwszej w nocy. Ludzie krzyczeli w telewizji, kłócili się. Włosi mają obsesję na punkcie sędziego, są taktycznie wyedukowani i potrafią na ten temat rozmawiać. Na trybunach też jest bardziej żywiołowo. Dużą rolę odgrywa również polityka.

Pierluigi Colina jest chyba najpopularniejszym sędzią w historii.
Był tak dobry, że wybił się ponad wszystkich. Był znienawidzony przez kibiców Juventusu, ale postrzegany jako najlepszy sędzia świata. Miał spokój i kontrolę nad meczem, przez co w ogóle nie musiał się wdawać w kłótnie. Włosi byli z niego dumni na arenie międzynarodowej, ale na krajowym podwórku zawsze go krytykowano, bo oczekiwano czegoś więcej.

Pisząc książkę musiał Pan zrobić niemały „research” o historii włoskiej piłki. Jakie momenty uważa Pan za najważniejsze? Pomijając te oczywiste.
Faszyzm w latach 20. uświadomił wszystkim, że futbol jest wielkim motywatorem ludzi - zbudowano stadiony itp. Teraz zdają sobie z tego sprawę w Turcji. Benito Mussolini wiedział co robi i zbudowano drużynę mistrzów świata. Zapomniany jest powojenny zespół Torino, który był niesamowity i niestety zginął w katastrofie lotniczej. W latach 90. wszyscy myśleli, że Włochy są krok za konkurencją, gdy tak naprawdę byli krok przed. Teraz mówimy o Juergenie Kloppie i Pepie Guardioli, że ich zespoły grają ofensywnie i korzystają z Gegenpressing, a przecież zapoczątkował to Milan Arrigo Sacchiego. Marco van Basten wywierał wtedy presję na bramkarzu.

Włoska piłka jest jednak kojarzona głównie z Catenaccio.
Tak było przez lata i zrobiono z tego sztukę. Kiedyś słynny trener Nereo Rocco na stwierdzenie „niech wygra lepszy”, odpowiedział „mam nadzieję, że nie”. Wtedy kryto indywidualnie, co dzisiaj jest nie do pomyślenia Możesz być gorszy, ale wyjdziesz jedną akcją i wygrasz mecz. Teraz to jednak stereotyp i od czasów Sacchiego to się zmieniło.

Było o największych momentach, to teraz może o największych postaciach we włoskim futbolu.
Sacchiego już omówiliśmy. Silvio Berlusconi prawdopodobnie był najpotężniejszą osobą we włoskiej piłce jako właściciel Milanu i jednocześnie premier Włoch. Dla niego futbol był produktem telewizyjnym i tworzył zespół jako atrakcję dla widzów. Zawsze powtarzał, że chce grać ofensywny futbol i to robił. Zamiast mówić „nie chcę przegrać”, mówił „chcę wygrać”. Jako właściciel i polityk łączył dwa światy, które dla niego się komplementowały. Berlusconi zatwierdził ustawę, dzięki której kluby piłkarskie mogą płacić swój podatek przez lata, a przecież każdy z nas musi płacić swoje od razu. Dużo jego postępowań kwalifikuje się do szarej strefy, bo wszystko było dla niego konfliktem interesów.

A piłkarze?
Roberto Baggio, który niestety zawsze będzie pamiętany za spudłowanego karnego w finale mistrzostw świata i Gianni Rivera. Obaj grali w Serie A, ale byli globalnymi gwiazdami. We Włoszech ważna jest tradycja gazet sportowych, która jest taka jak nigdzie indziej. Dziennikarze są bardzo szanowani i są legendy takie jak Gianni Brera. „La Gazzetta dello Sport” jest światową potęgą. Dla nich pisanie artykułów jest niczym literatura.

Mówił Pan wcześniej, że wszyscy myślą, że włoski futbol jest krok do tyłu, podczas gdy jest krok do przodu. To jak jest teraz? Włosi nie awansowali na zeszłoroczny mundial po raz pierwszy od wielu, wielu lat.
Tak, ostatnie 10 lat nie pasuje do moich słów, ale wcześniej tak było. Składa się na to kilka czynników i trzeba zacząć od góry i złego zarządzania. Zaimplementowany we Włoszech system nie sprzedaje się tak dobrze na świecie jak angielska Premier League czy hiszpańska La Liga. Bundesliga też jest na ten moment bardziej ekscytująca. W Polsce możecie patrzeć na to inaczej, bo wielu waszych piłkarzy gra w Serie A. Po drugie jest znudzenie materiałem, bo Juventus cały czas wygrywa ligę. Po powrocie z Serie B i stabilizacji wygrali ligę osiem razy z rzędu i w większości przypadków nie mieli nawet większej konkurencji. Roma i Napoli były blisko. W tym roku mam nadzieję, że Inter im zagrozi, bo zrobili dobre transfery, a klub przejął Antonio Conte. Też jestem ich fanem, ale to zostawmy na kiedy indziej [śmiech].

Teraz w Juventusie nastąpi mała zmiana, po czasach Conte i Massimiliano Allegriego. Maurizio Sarri zachwycał w Napoli, ale nie wypalił w Chelsea.
„Sarriball” jest jedną z najbardziej interesujących rzeczy ostatnich lat. To jest coś nowego w światowym futbolu, ale nie był w stanie tego przenieść do Anglii. Juventus też nie wygląda jakby miał w 100 proc. przyjąć ten styl. Możliwe, że Sarri miał albo wielką kontrolę i szacunek w Napoli, gdzie go słuchano, albo miał do tego idealnych piłkarzy. Szkoda, że nie udało im się wtedy zepchnąć Juventusu, bo to by pomogło Serie A.

Rozmawiając o włoskiej piłce i to w szczególności z Panem, ciężko jest nie poruszyć tematu Calciopoli. Jak Włochy na to zareagowały?
Patrząc z perspektywy czasu, jest to bardzo interesujące. Pierwszą reakcją był wstyd. Luciano Moggi, dyrektor sportowy Juventusu, miał praktycznie sam wybierać sędziów na kolejne mecze Starej Damy. Dzwonił do komitetu sędziowskiego i potrafił powiedzieć, że „ten i ten i mi się nie podoba” i od razu przyznawano Juve nowego sędziego. Moggi nigdy nie dał łapówki sędziom ani nic podobnego - miał po prostu taką władzę, że arbitrzy instynktownie gwizdali pod jego zespół. Z czasem kibice Juventusu zaczęli to uważać za teorię spiskową i do dzisiaj uważają, że należą im się te dwa odebrane tytuły mistrzowskie i świętowali ostatnio 37, a nie 35. Wszyscy słyszeli taśmy, jak Moggi krzyczał na ludzi, czy nawet zatrzasnął sędziego w toalecie. Dla kibiców innych drużyn było to potwierdzenie, że Juventus potrafi tylko kupować mecze.

Ale nie tylko oni byli zamieszani w Calciopoli. Milan, Lazio, Fiorentina, czy Reggina też mają swoje za uszami.
Wszystko jest połączone ze sobą. Początkowo nagrywano kryminalistów i członków mafii i na jednej z 700 taśm pojawił się głos Moggiego, więc postanowiono i jego podsłuchiwać, a właściwie jeden z jego siedmiu telefonów [śmiech]. Moggi miał fantastycznych prawników, dostał cztery lata więzienia, ale nigdy nie musiał tam iść. Dożywotnio został również zdyskwalifikowany w życiu piłkarskim. Przez lata był uważany za guru transferów, ale prawda jest taka, że był powiązany z największą we Włoszech agencją i na dobrą sprawę blokował niektóre ruchy swoich rywali. Juventus oczywiście został zdegradowany do Serie B, ale część zawodników została. Gianluigi Buffon, Alessandro Del Piero czy Pavel Nedved pomogli im wrócić do Serie A.

Juventus dostał największą karę, ale to Fiorentina była klubem, któremu udowodniono kupowanie meczów.
Na dobrą sprawę Fiorentina zrobiła to bezczelnie i wszystko jest nagrane. Zapłacić nie zapłacili, ale robili sędziom „przysługi”. Moggi nigdy jawnie nie powiedział przez telefon o co mu chodzi i zawsze tylko sugerował niektóre ruchy, ale dzięki jego władzy one się spełniały. Fiorentina dostała mniejszą karę, bo była ofiarą systemu Moggiego i taka była nawet ich linia obrony. Nie bronili się mówiąc, że nic złego nie zrobili, bo na taśmach jasno słyszymy rozmowę na zasadzie: „Chcemy żebyś sędziował pod nas, czy interesuje cię jakaś przysługa?”. Co więcej, dla Fiorentiny wszystko to było opłacalne, bo dzięki tym meczom awansowali do europejskich pucharów, a kosztowało ich to tylko kilka punktów minusowych w następnym sezonie. Milan kilka razy dzwonił też do sędziów, ale kosztowało ich to tylko jedno miejsce w tabeli i wciąż mieli szansę na Ligę Mistrzów, tylko musieli przejść kwalifikacje. W efekcie Inter wygrał kilka mistrzostw z rzędu, w tym dwa przyznane im przez federację. Moggi sugerował, że oni też byli w to zamieszani, ale nie ma na to dowodów.

Rozmawiał Filip Bares

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rozmowa. John Foot, autor „Calcio - historia włoskiego futbolu” o aferze korupcyjnej we Włoszech i tradycji piłkarskiej w kraju pizzy - Portal i.pl

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski