Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z kajakarką Posnanii, Karoliną Nają. "Jakąś historię napisałam, ale jej nie skończyłam, bo jestem w drodze do Paryża".

Radosław Patroniak
Radosław Patroniak
Karolina Naja (druga z lewej) z trenerem kadry, Tomaszem Krykiem i koleżanki ze złotej czwórki na MŚ i ME
Karolina Naja (druga z lewej) z trenerem kadry, Tomaszem Krykiem i koleżanki ze złotej czwórki na MŚ i ME Polski Związek Kajakowy
W ciągu dwóch tygodni została podwójną mistrzynią świata i Europy. Od dawna jest już też multimedalistką olimpijską. Mowa o Karolinie Nai, 32-letniej kajakarce Posnanii.

Po MŚ w Halifax i ME w Monachium obwieszczono również, że została pani najbardziej utytułowaną polską kajakarką w historii. Za chwilę ktoś wpadnie na pomysł, żeby pani postawić pomnik, ale jak już zdążyłem zauważyć, to raczej odporna jest pani na komplementy i statystyczne wyliczanki?
Statystyki zawsze o czymś świadczą, ale nie ukrywam, że na tym etapie sportowej kariery nie mają one dla mnie większego znaczenia. Kiedyś może przyjdzie czas na podsumowanie i podliczenie pucharów czy medali. Teraz jednak jestem czynną zawodniczką i koncentruję się na pływaniu i treningu. Oczywiście, jakąś historię napisałam swoim nazwiskiem i czuję, że mam większy autorytet w drużynie, zwłaszcza wśród młodszych koleżanek. Wydaje mi się, że one dziś mają większe możliwości, by wejść na wysoki poziom niż ja w momencie wkraczania w wiek seniorski. Myślę, że wiąże się to z tym, że mamy jeszcze bardziej profesjonalny sztab niż kiedyś. Trener kadry Tomasz Kryk zawsze szukał nowości i optymalnych rozwiązań, ale też cała kadra nie miała w przeszłości tak dobrych warunków finansowych jak obecnie. Wracając więc do wątku podsumowań i liczenia moich tytułów, to wolę robić wszystko, by w dobrej formie dopłynąć za dwa lata do igrzysk olimpijskich w Paryżu niż popadać w megalomanię i samouwielbienie.

Z podium wielkich imprez jest pani już obyta od wielu lat, ale takiej serii, czterech bezapelacyjnych zwycięstw na MŚ i ME w konkurencjach olimpijskich, jeszcze pani nie miała. Może było więc małe zaskoczenie, że tak gładko poszło?
Zbyt pewne siebie to my nigdy nie jesteśmy, ale też nie będę opowiadać, że tymi złotymi medalami jestem kompletnie zaskoczona. Już rok temu w Tokio byłyśmy blisko szczytu. Czułam, że w kolejnym sezonie możemy mieć jeszcze lepszą formę. Stąd też moja osobista decyzja, żeby kontynuować karierę. W podjęciu jej pomogła pandemia, bo skrócił się cykl olimpijski z czterech do trzech lat. To chyba zresztą jedyny plus pandemii. Zaskoczeniem było jedynie dla mnie to, że za każdym razem wygrywałyśmy z rywalkami dość wyraźnie, przynajmniej o pół łodzi. To mnie nawet trochę zmartwiło, bo wiem, że to zawsze mobilizuje jeszcze bardziej inne osady do wytężonej pracy pod kątem kolejnego sezonu.

Z wiadomych względów nie lubicie odsłaniać tajemnicy swoich sukcesów, ale coraz częściej przewija się w rozważaniach na temat sukcesów kajakarek temat specjalnego odżywiania.
Dietetyka i zindywidualizowany sposób odżywania to jeden z elementów, które przyczyniają się do sukcesu. Nie lekceważę go, ale też nie przeceniam, bo w naszej ekipie jest dużo takich czynników, które mogą mieć wpływ na końcowy wynik. Trener ma wszystko w małym paluszku. Zdobył w kadrze przez 13 lat takie doświadczenie, że bardzo rzadko się myli. Szuka nowych bodźców, a jednocześnie dba o powtarzalność. Ja osobiście cenię sobie jego nowinki pod hasłem „wychodzenia ze strefy komfortu”. Sama zresztą dużo czytam o reakcjach oddechowych. Zimne kąpiele w ekstremalnych warunkach to dla mnie taki dreszczyk emocji. W takich momentach człowiek może więcej dowiedzieć się o sobie i w większym stopniu poznać możliwości swojego organizmu.

Sam pisałem o tym, że prezes Posnanii zrobił transfer dekady, ściągając panią do klubu ze Słowiańskiej. Minęły już ponad dwa lata od momentu zmiany barw klubowych. Może więc pani ocenić, czy była to słuszna czy pochopna decyzja?
To była dobra decyzja, bo w tamtym momencie potrzebowałam nowego otwarcia, impulsu i zmiany. Nie mam tak lukratywnego kontraktu jak piłkarze Lecha, ale z pewnością stałam się bardziej rozpoznawalna i kojarzona z Poznaniem. W tym czasie pozyskałam wsparcie od dwóch poznańskich firm, czyli Grupy Cichy-Zasada oraz od Poznańskiego Banku Spółdzielczego. Za sprawą tego ostatniego mój wizerunek pojawił się na billboardzie przy rondzie Rataje, niedaleko siedziby banku. Przeprowadzka do klubu ze stolicy Wielkopolski w dużym stopniu spełniła więc moje oczekiwania, choć już wcześniej Poznań też był bliski mojemu sercu, choćby z tego powodu, że w tym mieście urodziłam syna Mieczysława.

Wspomniała pani o Lechu, który jest bardzo popularny w całym regionie. Pani mieszka w Wałczu, który kiedyś należał do Wielkopolski, więc może ktoś czasami próbuje sprowadzić rozmowę na tematy piłkarskie.
Z wynikami drużyny jestem na bieżąco, bo mam sąsiada, który zna je wszystkie na pamięć i często dzieli się ze mną wiedzą na ten temat. Dwa razy w życiu byłam na meczu ligowym na stadionie przy Bułgarskiej, ale powiedzieć, że interesuję się piłką, to chyba spore nadużycie. Bardziej interesuję się na pewno lekką atletyką, a co za tym idzie sukcesami polskiej królowej sportu. Natomiast największym wzorem wśród sportowców była zawsze dla mnie Justyna Kowalczyk. Często inspirowała mnie do wytężonej pracy i do pokonywania kolejnych przeszkód w drodze do celu.

A co robi Karolina Naja w domu, kiedy nie musi się szykować do kolejnego wyjazdu na zgrupowanie?
Wtedy zazwyczaj staram się uporządkować dom, bo po miesiącu nieobecności nie wszystko jest na swoim miejscu. Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo ja nie lubię narzekać. Wiadomo, że rozłąka z partnerem i tęsknota za dzieckiem to nie są wymarzone odczucia, ale takie jest właśnie życie wyczynowego sportowca. Czasami razem jedziemy na obóz, ale tylko wtedy, gdy są takie możliwości.

Na Enea Balu Sportowca, organizowanym przez naszą redakcję, za zwycięstwo w plebiscycie w Wielkopolsce otrzymała pani główną nagrodę od Biura Podróży Itaka. Będzie pani miała szansę zrobić z niej użytek?
Już zrobiłam, bo trzy miesiące temu zarezerwowałam wyjazd na wczasy w Turcji, co w moim przypadku było czymś kompletnie nowym. Zdecydowałam się na taki ruch przed najważniejszymi imprezami sezonu. Wiedziałam już wtedy, że będę chciała poświęcić czas rodzinie i będą chciała odciąć się od wszystkiego, co związane z tym, co robię na co dzień.

Boisko do piłki nożnej z trybuną, boisko do koszykówki i korty tenisowe – o taki sportowy kompleks już niedługo wzbogaci się Koninko.

W gminie Kórnik pod Poznaniem powstanie kompleks sportowy. T...

Na golęcińskim torze nie brakowało w niedzielę walki i jazdy na granicy ryzyka. Takie mecze kibice lubią najbardziej

Żużel: Poznańskie Skorpiony wjechały do finału II ligi, ale ...

Valerio Aboian zaprezentował w niedzielnym finale świetną dyspozycję serwisową

Argentyńczyk zwycięzcą turnieju tensiowego Talex Open na kor...

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski