Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Piotrem Hajdukiem, szefem Wydziału Dyscypliny WZPN: kluby traktują nałożone sankcje priorytetowo

Bartosz Kijeski
Bartosz Kijeski
Piotr Hajduk w rozmowie z nami podsumowuje poprzedni sezon w wielkopolskiej piłce nożnej
Piotr Hajduk w rozmowie z nami podsumowuje poprzedni sezon w wielkopolskiej piłce nożnej WZPN
Rozmowa z Piotrem Hajdukiem, przewodniczącym Wydziału Dyscypliny Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej. Szef wydziału w rozmowie z nami podsumowuje miniony sezon przez pryzmat nakładanych kar, a także wyjaśnia nowe zjawisko, które od kilku tygodni staję się coraz bardziej "popularne" w niższych klasach rozgrywkowych.

Czy ten sezon dla Wydziału Dyscypliny Wielkopolskiego ZPN był bardziej intensywny bądź też szczególny niż pozostałe?

Przede wszystkim cieszę się, że udało się wrócić do stanu sprzed pandemii. Rozgrywki w sezonie 2019/20 trwały tylko pół roku, kolejną kampanię udało się rozegrać w pełni, choć z komplikacjami. Teraz wszystko wróciło do normalnego stanu, także jeśli chodzi o liczbę przewinień i orzeczeń dyscyplinarnych.

Czy w tym roku doszło do tak bardzo bulwersująca sprawa, że od razu przychodzi ona panu na myśl?

Nie, nie było takich przypadków, które składowi orzekającemu szczególnie by zapadły w pamięci. Owszem, zdarzały się zdarzenia tzw. rangi wyższej. Mówimy tutaj o naruszeniu nietykalności cielesnej sędziego. Średnio takich przypadków na rundę mamy dwa-trzy i w tym sezonie było podobnie.

Jeśli mowa o dwóch-trzech takich zdarzeniach, czy mógłby pan przytoczyć, o jakie zajścia chodziło?

Jeżeli chodzi o naruszenie nietykalności cielesnej sędziego, to w listopadzie zawodnik jednej z drużyn młodszych klas rozgrywkowych uderzył sędziego w brzuch i dostał osiem miesięcy zwieszenia. Ostatnio natomiast gracz na poziomie seniorskiej V ligi otrzymał 12 miesięcy dyskwalifikacji. Jest to średnia, która nie odbiega od normy w stosunku do poprzednich sezonów. Niestety obserwujemy ostatnio zwiększoną liczbę używania środków pirotechnicznych przez kibiców klubów gości. Tutaj przepisy są jednoznaczne. Gdy sędzia nie wskaże, z jakich trybun dochodzi do odpalania rac, czy nie zidentyfikuje, którego zespołu to byli kibice, niestety musimy ukarać gospodarzy.

Czyli rosną nam na potęgę racowiska. Jak pan to tłumaczy?

Wydaję mi się, że kiedyś nie było takiej dostępności pirotechniki, dojście do tego typu środków istniało tylko w okresie świąteczno-noworocznym. Obecnie można kupić je przez internet przez cały rok, a przypomnę, że zgodnie z polskim prawem, środków pirotechnicznych można używać wyłącznie 31 grudnia. I to pod warunkami określonymi przez wójta, burmistrza lub prezydenta. Niestety obserwuję, że z tym problemem schodzimy do niższych lig, a zdarza się nawet, że już w rozgrywkach młodzieżowych ktoś rzuci petardę hukową albo świetlną.

Kary nie odstraszają kibiców i nie działają na kluby, by zapobiec niedozwolonym działaniom swoich fanów?

Tutaj mamy określony katalog kar finansowych. Grzywna nie może być niższa niż 100 złotych, w przypadku recydywy mówimy o sankcjach w wysokości od 500 złotych. Jeśli chodzi o wskazanie strony dopuszczającej się przewinienia, w 95 procentach przypadków otrzymujemy taką informację od arbitra lub osoby delegowanej przez Związek na mecz, gdyż w końcu są oni świadomi, z której strony prowadzony jest doping dla danego zespołu.

W końcówce sezonu głośno odbiła się sprawa z ARTBUD IV ligi. Mecz Unia Swarzędz - Kotwica Kórnik. Na boisku było 1:1, lecz po weryfikacji został przyznany walkower dla swarzędzan, ponieważ w drużynie gości zagrał zawodnik, który powinien pauzować. Ten mecz zdecydował, że Unia wywalczyła sobie awans do III ligi. Jak pan to skomentuje?

Dla mnie była to sprawa oczywista. Zawodnik Kotwicy zagrał mimo otrzymania w poprzednim meczu ósmej żółtej kartki i powinien pauzować. Klub popełnił bardzo prosty błąd w liczeniu napomnień, który skutkował brzemiennymi w skutkach konsekwencjami. W efekcie losy awansu zostały rozstrzygnięte orzeczeniem dyscyplinarnym, czego na pewno wszyscy woleliby uniknąć, ale Wydział Dyscypliny musiał bezwzględnie kierować się przepisami.

To częsta pomyłka, jeśli chodzi o historię?

Bardzo rzadka. Powiem szczerze, że byłem trochę zdziwiony i zszokowany, kiedy dostałem pierwszą informację, że taka sytuacja miała miejsce.

Stoi pan na czele wydziału sześć lat. Co by pan zmienił w jego funkcjonowaniu albo ogólnie w przepisach?

Jeśli chodzi o przepisy, myślę, że największa zmiana powinna zajść w zróżnicowaniu katalogu kar czy ich wysokości dla niższych klas rozgrywkowych, ponieważ aktualnie dla wszystkich rozgrywek są one jednakowe. Na przykład za naruszenie przepisów prawa związkowego, norm etyczno-moralnych obowiązujących w piłce nożnej grozi kara pieniężna nie niższa niż 5000 zł.

Co oznacza ten zapis, co temu podlega?

Gdy podczas pandemii przez pewien czas mecze piłkarskie odbywały się bez udziału kibiców, kilkukrotnie zdarzyło się, że łamano tę normę. Musieliśmy wówczas karać kluby kwotą 5000 zł za to, że wpuściły fanów na trybuny. Stosowaliśmy jednak przepis nadzwyczajnego złagodzenia kary, co oznacza, że nakładaliśmy sankcję w zawieszeniu, na przykład na okres próbny 6 czy 12 miesięcy.

Dużo jest klubów, które mają problem z uiszczaniem opłat za kary nałożone w trakcie rozgrywek?

Co do zadłużeń związanych z karami, to nie mamy takiego problemu. Kluby traktują kwestie dyscyplinarne priorytetowo, bo wiedzą, że niezapłacenie kar może skutkować dość dużymi konsekwencjami w następnych zawodach. Zupełnie inaczej sprawa wygląda, gdy kluby zalegają z innymi opłaty tzw. związkowymi. Chodzi na przykład o ryczałty sędziowskie, które kluby mogą regulować poprzez Związek, co jest dla nich ogromnym ułatwieniem zwłaszcza w kwestach formo-podatkowych. Jeśli tutaj pojawia się trudność z uiszczeniem opłaty, w pierwszej kolejności wysyłamy wezwanie do uregulowania należności. Czasami musimy zawieszać licencje i wówczas wszyscy błyskawicznie spłacają zaległości.

Szykują się istotne zmiany, o których kluby będą musiały wiedzieć?

Nie mamy takich sygnałów. Jedyną rzeczą, która może ulec zmianie za sprawą poprawki wniesionej przez PZPN, to zawieszenia za napomnienia dla osób funkcyjnych na ławkach rezerwowych. Teraz będą oni pauzowali za ich nadmiar podobnie, jak ma to miejsce w przypadku zawodników.

To nie był zbyt udany wieczór dla blisko 16 tysięcy kibiców, którzy zgromadzili się na Stadionie Miejskim w Poznaniu. Podczas finału Superpucharu Polski, który inauguruje sezon w polskiej lidze, Lech Poznań przegrał z Rakowem Częstochowa 0:2 (0:1)Zobacz zdjęcia z trybun --->

To była jedna z najwyższych frekwencji podczas Superpucharu ...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski