Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rust - historia niezwykłego zespołu [GALERIA ZDJĘĆ]

Marcin Kostaszuk
Marcin Kostaszuk
Rust na festiwalu w Jarocinie
Rust na festiwalu w Jarocinie Grzegorz Dembiński
Zdobyli Jarocin, zobaczył ich Woodstock, zapamiętali fani rocka z całego kraju - po 12 latach szamotania się z polską rzeczywistością poznański zespół Rust wreszcie ma szansę naprawdę zaistnieć. Przeczytaj o ich niezwykłej historii!

- To najlepszy okres dla Rust i jeden z trudniejszych w moim życiu - mówi normalny chłopak, z długimi blond włosami spiętymi w kucyk. Rozpuszcza je przeważnie na scenie, dlatego na zdjęciach z Jarocina i Przystanku Woodstock Michał "Michu" Przybylski wygląda jak szaleniec w swoim żywiole.

"Zwyciężymy wszystko" - mówi, gdy pytam z jakim założeniem 12 lat temu zakładał zespół z Szymonem "Sajmonem" Szymkowiakiem. Na dobrej drodze do realizacji są dopiero teraz: w przeciągu ostatnich dwóch tygodniu wygrali konkurs dla młodych zespołów w Jarocinie i wykorzystali szansę pokazania się na Przystanku Woodstock. Grają muzykę, która święciła triumfy, gdy nie było ich jeszcze na świecie: hard rocka, będącego wypadkową miłości do takich zespołów jak: Led Zeppelin, Black Sabbath i Iron Maiden. Nie byłoby jednak sukcesów, gdyby nie niesłychana widowiskowość Rustów na żywo.

- Nigdy się tego nie uczyłem. Kiedyś byłem pobudliwym, nerwowym człowiekiem, nie miałem problemu, by powiedzieć w oczy komuś co o nim myślę. To kwestia, w jakim otoczeniu dojrzewasz. A teraz? Scena, mikrofon w ręce i gitara Sajmona - to wszystko, czego mi potrzeba do życia - mówi Przybylski.

Brzmi pięknie, ale żeby mieć za co - jak sam mówi - "zapalić światło", polskie drogi poznał nie z tras koncertowych, ale jako przedstawiciel handlowy producenta farb i materiałów wykończeniowych. Podobało mu się, ale o przedsiębiorcach nie ma dobrego zdania.

- Mogłem sobie jeździć setki kilometrów, byle muza w radiu leciała na full. Ale nienawidzę nierównego traktowania ludzi i w pewnym momencie musiałem się temu przeciwstawić - opowiada.

Znalazł pracę po drugiej stronie sceny - za konsoletą akustyka, czyli człowieka od którego zależy czy na koncercie słyszymy muzykę, czy bezkształtną ścianę dźwięku. Pierwszym zespołem, który nagłośnił, były mało rock'n'rollowe Łzy, ale potem przeszedł szkołę życia w klubie Reset, gdzie przez jeden wieczór przewija się przez scenę kilka kapel, a każda gra inaczej. Rok temu wygrał konkurs na posadę akustyka poznańskiej Malty.

- W nagłośnieniu koncertu chodzi o to, żeby było słychać tak jak na płycie, głęboko, tak żebyś mógł skupić się na gitarze, bębnach i każdym poszczególnym instrumencie. No i wokalu. Trzeba pogłębić muzykę, a nie budować ścianę, która cię przywali.
Jak na 26-latka bilans życiowy całkiem niezły. I tylko ukochany zespół jakoś powoli łapie wiatr w żagle.

Pierwszy koncert dali w 2001 roku w XXIV LO na Łokietka, potem zjeździli wszelkie przeglądy, konkursy, festiwale. Większość wygrywali - z jednych przywozili wymyślne nagrody, na innych - i to tych wydawałoby się najbardziej kultowych - zabrakło nie tylko dyplomu, ale nawet uścisku dłoni na scenie. Pokazali się też w telewizyjnym show "Must Be The Music" i gdy wydawało się, że przyszedł czas na zaistnienie, filar zespołu, gitarzysta Sajmon... złamał rękę.

- Popłakałem się o 2 w nocy, gdy o tym usłyszałem. Wiedziałem, że bez niego to nie będzie miało sensu. Jestem dobrym wokalistą, wiem o tym, a przy Sajmonie cały czas się rozwijam - mówi kandydat na poznańskiego Micka Jaggera o kandydacie na Keitha Richardsa.

Momentów zwątpienia było więcej. Na tyle, że dwa lata temu zgłosił się do konkursu na wokalistę Heaven's Basement - brytyjskiego zespołu, który "oldskulowy" rock gra na największych festiwalach świata, łącznie z Donington.

- Gdy Heaven's Basement ogłosili, że szukają wokalisty, pojechałem do studia nagraniowego i poprosiłem realizatora, żeby wyciął wokal z ich piosenki. W trzy godziny nagrałem swoją wersję i wysłałem ją e-mailem. Podobało im się, ale w pierwszym rzędzie chcieli Brytyjczyka. Trudno - mówi Przybylski, któremu myśl o emigracji nie wywietrzała z głowy.

- Czuję się ograniczony tym, że w Polsce głównie stawia się na zarobek indywidualny, a rzadko na promocję młodego artysty, który ma z reguły większy potencjał niż stara gwardia. Gramy wiele koncertów, wypruwamy z siebie flaki, wygrywamy festiwale, ale co za tym idzie? Coraz większa presja, bo musisz z tym pogodzić normalną pracę. W Stanach czy Anglii na tym etapie nie musielibyśmy już codziennie wstawać o 7 rano do roboty - mówi Michał.

Z etykietką zwycięzcy Jarocina i woodstockowego debiutanta powinno być łatwiej. Na razie Michał i cały Rust skupiają się na nowym materiale. I znalezieniu odpowiedniego studia, by zarejestrować swój pierwszy profesjonalny album.

- Muzyka to ucieczka od szarości, od nieszczęść. Możesz się w niej zatracić i poukładać rzeczywistość - komentuje Michał.

Jak sam mówi, nie zawiodła go jedynie muzyka, którą w swoim życiu stawia na pierwszym miejscu. Może właśnie dlatego nie okazuje samozachwytu, w związku z ostatnimi sukcesami. Woli się skupić na pracy, by móc dawać ludziom przychodzącym na koncerty Rust jeszcze więcej pozytywnej energii.

- Jedyne co mogę zaplanować w Rust, to żebyśmy kopali się jeszcze mocniej w d... Tylko ciężką pracą i mnóstwem prób, będziemy w stanie zbliżyć się do szczytu tej rock'n'rollowej góry.

Zespół Rust powstał w 2000 roku. Obecnie tworzą go Michał Przybylski (wokalista), gitarzyści Szymon Szymkowiak i Piotr Trybusz, basista Paweł Malinowski oraz perkusista Łukasz Czechyra. Najbliższe koncerty w Poznaniu: 25 sierpnia, Maltańska Scena Muzyczna, 7 września, klub Reset

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski