Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ruszył proces Gawronika ws. Ziętary. Były senator nie przyznaje się do winy

Łukasz Cieśla
Ruszył proces Gawronika ws. Ziętary
Ruszył proces Gawronika ws. Ziętary Łukasz Gdak
Proces Aleksandra Gawronika, oskarżonego ws. podżegania do zabicia dziennikarza Jarosława Ziętary, rozpoczął się dzisiaj w poznańskim Sądzie Okręgowym. Były senator złożył krótkie wyjaśnienia oraz odniósł się do kilku dokumentów. Zaprzeczył stawianemu zarzutowi, a twierdzenia śledczych z aktu oskarżenia nazwał kompletnym absurdem.

- Nie przyznaję się do winy, nie mam nic wspólnego z zaginięciem Jarosława Ziętary. Moje wyjaśnienia zamykają się w tym jednym zdaniu. To, że dzisiaj zasiadam na ławie oskarżonych, jest kompletnym absurdem. To wszystko, co mam do powiedzenia - stwierdził w sądzie Aleksander Gawronik.

Dzisiejsza rozprawa była drugą próbą, tym razem skuteczną, rozpoczęcia procesu. W grudniu na rozprawę nie stawiło się dwóch krakowskich obrońców Gawronika. W ostatniej chwili wypowiedzieli mu pełnomocnictwo. Powodem miały być kwestie finansowe. Były najbogatszy Polak poprosił więc o obrońcę z urzędu. Sąd wyznaczył adwokat Krzysztofa Urbańczaka, byłego poznańskiego prokuratora. Urbańczak przyszedł dzisiaj do sądu, dzięki czemu proces w końcu się rozpoczął. Jego zdaniem nie ma żadnych dowodów, by Gawronik podżegał do zabójstwa.

Podczas dzisiejszej rozprawy głos zabrał najpierw krakowski prokurator Piotr Kosmaty. Odczytał zarzut stawiany Gawronikowi. W 1992 roku biznesmen miał namawiać ustalone osoby do skutecznej likwidacji dziennikarza Jarosława Ziętary. Dopytywany przez sąd prokurator Kosmaty wskazał, że Aleksander Gawronik namawiał cztery osoby związane z ochroną firmy Elektromis: "Wiatraka", "Lewego", "Baryłę" oraz Marka Z. Dwaj pierwsi nie żyją.

Dziennikarz "Gazety Poznańskiej" zniknął 1 września 1992 roku. Do dzisiaj nie odnaleziono jego zwłok. Krakowscy śledczy uznają, że zgromadzone dowody wskazują, że Ziętara został zamordowany. Powodem były jego artykuły i zainteresowanie tzw. poznańską szarą strefą. W tym m.in. interesami Gawronika.

Po prokuratorze głos zabrał oskarżony ekssenator. Złożył krótkie wyjaśnienia. Stwierdził, że na razie nie będzie odpowiadał na pytania. Po czym odniósł się do kilku dokumentów, które złożyła w sądzie prokuratura. Gawronik odniósł się do analizy z listopada 2012 roku, którą sporządził policjant z krakowskiego Archiwum X. Analiza potwierdzała tezę śledczych, że Ziętara interesował się Gawronikiem oraz że były senator mógł poczuć się zagrożony na tyle, by wydać polecenie zabicia dziennikarza. Tymczasem, jak zaznaczył Gawronik, w analizie powołano się na artykuł z lutego 1993 roku pod tytułem "Gawronik wykłada". Opublikował go "Głos Wielkopolski" kilka miesięcy miesięcy po zniknięciu Ziętary. Był podpisany skrótem "jar" (prawdopodobnie autorem był nieżyjący już redaktor Jarosław Piotrowski). Jak się okazało, wcześniej błędnie uznano, że autorem tego tekstu był Ziętara.

- Na podstawie takiego błędnego założenia wysnuto błędne wnioski, że dziennikarz się mną interesował i miałem interes, by zniknął. Akt oskarżenia pełen jest takich pomyłek - przekonywał Aleksander Gawronik.
Z kolei prokurator Piotr Kosmaty, już po zakończeniu dzisiejszej rozprawy, tłumaczył, że rzeczywiście popełniono błąd. - Ale to wszystko zostało już wyjaśnione. Poza tym z innych artykułów i dowodów wynika, że dziennikarz interesował się oskarżonym. Wystarczy dokładnie przeczytać akt oskarżenia. Dowody przedstawię podczas procesu - podkreślał prokurator Kosmaty.

Gawronik zaprzeczył także w sądzie, by prowadził interesy z Elektromisem i Mariuszem Światalskim. Z wyjątkiem wydzierżawienia na pewien czas tygodnika "Poznaniak". Odniósł się także do swojej znajomości z Wiesławem Prusieckim, kolejnym biznesmenem, którym miał się interesować Ziętara. Przekonywał, że Prusieckiego poznał dopiero kilka lat temu, bo chciał od niego kupić mieszkanie. Było jednak za drogie. Gawronik zaprzeczył też, by po swoim zatrzymaniu mówił policjantowi z Krakowa, że jego zdaniem związek z zaginięciem Ziętary może mieć Mariusz Świtalski i "ten jego policjant Krystian Cz." Co na to prokuratura?

- Mnie nie było przy tej rozmowie. Ale powołam na świadka policjanta, który miał słyszeć te słowa i napisał o tym notatkę - tłumaczy prokurator Kosmaty.

Aleksander Gawronik w sądzie poruszył jeszcze jeden wątek. Chodzi o jego zapowiedź, że powoła własną grupę, która miałaby wyjaśnić losy dziennikarza. Kto miałby znaleźć się w tej grupie? Gawronik opowiedział nam o tym na sądowym korytarzu.
- To byli policjanci z Poznania. Podobnie jak ja są zainteresowani wyjaśnieniem sprawy. Działaliby za darmo - mówił nam oskarżony.

Co stoi na przeszkodzie by grupa zaczęła działać? Gawronik stwierdził, że sytuacja na zewnątrz jest nieciekawa. Chodziło mu o sytuację polityczną w kraju i niechęć do funkcjonariuszy dawnych służb.

- Oskarżony ma prawo do prowadzenia obrony. To jego święte prawo - tak dzisiejsze oświadczenia Gawronika skomentował prokurator Piotr Kosmaty.

Jutro ciąg dalszy procesu. Zostaną przesłuchani pierwsi świadkowie, w tym Mariusz Świtalski, twórca firmy Elektromisu. Właśnie na terenie Elektromisu, zdaniem śledczych, doszło do spotkania, na którym Gawronik podżegał do zabicia dziennikarza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski