– Stoję nie w tym miejscu, w którym powinienem, bo to ja jestem pokrzywdzony w tej sprawie. To ja straciłem psa – mówił na wtorkowej rozprawie.
Łukasz S. przekonywał, że ze śmiercią zwierzęcia nie ma nic wspólnego a całe zdarzenie było nieszczęśliwym wypadkiem. Jak opowiadał, tego dnia z rana spotkał się ze swoim kolegą Michałem, a następnie wraz z nim oraz Kasią, współlokatorką, poszli z psem na spacer. Później mieli odprowadzić psa do domu.
Zobacz też: Piła: 2,5 roku więzienia za znęcanie się nad psem
– Zostawiłem otwarte okno w swoim pokoju. Zawsze tak robiłem jak było ciepło – tłumaczył przed sądem. Następnie wraz ze znajomymi miał pojechać do Przeźmierowa. Kiedy wrócił do Poznania przed blokiem zobaczył radiowozy i policjantów.
– Kasia poszła do domu, a ja z Michałem pojechaliśmy jeszcze dalej. Dopiero od niej dowiedziałem się, że pies wypadł z okna – wyjaśniał Łukasz S. I podkreślał, że kiedy adoptował psa ze schroniska, był on w bardzo złym stanie. – Doprowadziłem go do porządku. Wtedy on odżył – opowiadał.
W taką wersję wydarzeń nie wierzą przedstawiciele Fundacji Głosem Zwierząt, która występuje w tej sprawie jako oskarżyciel posiłkowy.
– Wątpię, by pies sam wskoczył na parapet. Trudno przyjąć hipotezę, że pies wspiął się na meble, a później na parapet. Moim zdaniem usytuowanie mebli względem okna na to nie pozwala. To będzie jednak trudna sprawa, bo wszelkie wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść oskarżonego – przyznaje Zbigniew Kruger, pełnomocnik fundacji.
Z kolei Mateusz Łątkowski, pełnomocnik Fundacji na Rzecz Ochrony Zwierząt Mondo Cane dodaje: – Będę bardzo zadowolony, jeśli oskarżonego w ogóle uda się skazać.
Podczas rozprawy sąd przesłuchał również troje świadków, w tym wspomnianego już wyżej Michała, kolegę Łukasza S., z którym oskarżony przebywał feralnego dnia w marcu zeszłego roku.
– Łukasz tego nie zrobił, bo w tym czasie, kiedy to się stało, byliśmy razem. Poza tym nie po to brał tego psa, żeby wystawiać go na parapet. Kiedy dowiedział się, co się stało by w szoku i nie mógł w to uwierzyć. Łukasz dbał o tego psa – opowiadał kolega oskarżonego.
Zobacz też: Zabił psa prądem bez okrucieństwa?
Z kolei jeden z ówczesnych współlokatorów Łukasza S. zeznawał, że pies był spokojny i nikomu w domu nie przeszkadzał. – Nigdy nie słyszałem żeby szczekał. Nie chodził także po domu, tylko siedział w pokoju Łukasza. Pies wyglądał dobrze. Był zadbany – mówił były współlokator Łukasza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?