RPO uznał, że nie ma przesłanek do zakwestionowania ustaleń poznańskich sądów. A te przed kilku latu stwierdziły, że dziewczyna została zamordowana przez poznaniaka Sebastiana Sobalę. Tamte wyroki były swoistym precedensem. Bo do dziś nie odnaleziono ciała ofiary, a proces miał charakter poszlakowy. Mało tego, dziewczyna nadal jest poszukiwana przez Itakę, a jej matka wierzy w cudowne odnalezienie córki.
Sebastian Sobala widzi sprawę tak: skoro nie ma ciała, nie można mówić o zbrodni zabójstwa. Wraz z reprezentującym go adwokatem Andrzejem Reicheltem podnosili także inne kwestie. Początkowe przyznanie się Sobali do mordu miało być wymuszone pobiciem przez policję. Skopany miał być także kolega Sobali, który pomagał mu w porwaniu i w ukryciu zwłok. Ten drugi miał nawet świadka, który potwierdził to w sądzie. A biegli powołani przez prokuraturę nie przesądzili, że krew znaleziona w budynku, w którym miała zostać zabita Małgorzata, była jej.
Jeden z ekspertów zeznał w sądzie, że zbadany przez niego ślad krwi może pochodzić od Małgorzaty. W podobnym tonie wypowiadali się inni biegli. Znaleźli w warsztacie Sobali ślady krwi ludzkiej, ale nie byli pewni czyjej.
- Opinie biegłych wyrażają ich pogląd na daną sprawę i zazwyczaj są oparte na pewnym przypuszczeniu, na przyjęciu prawdopodobieństwa wystąpienia zdarzenia - mówi prokurator Roman Szymanowski, prowadzący śledztwo w sprawie zabójstwa. - Nie mam żadnych wątpliwości, że Sobala zabił. To człowiek bezwzględny, który był zdolny do popełnienia takiego czynu - dodaje.
W podobnym tonie wypowiada się jeden z policjantów, który pracował przy sprawie Sobali. - Zatrzymaliśmy go, bo otrzymaliśmy bardzo wiarygodne informacje wskazujące, że jest mordercą. On udawał niewiniątko, ale szybko przyznał się do winy. Nic nie wiem o tym, by miał być bity.
W podobnym tonie wypowiada się jeden z policjantów, który pracował przy sprawie Sobali. - Zatrzymaliśmy go, bo otrzymaliśmy bardzo wiarygodne informacje wskazujące, że jest mordercą. On udawał niewiniątko, ale szybko przyznał się do winy. Nic nie wiem o tym, by miał być bity. Potem odwołał swoje wyjaśnienia. Z kolei jego wspólnik, Ryszard J., szybko się rozkleił. I to nie wskutek bicia. Po prostu przestraszył się konsekwencji za współudział w morderstwie. Ostatecznie Ryszard J. dostał tylko sześć lat odsiadki - relacjonuje funkcjonariusz.
Sebastian Sobala podnosi jeszcze jeden argument mający świadczyć o tym, że nie zabił Małgorzaty. Nurkowie, którzy sprawdzali Wartę, do której morderca miał wrzucić zwłoki, nie znaleźli ciała.
Przeszukali znaczny odcinek rzeki. Szef ekipy nurków, Paweł Sowisło, wskazywał w sądzie, że ciało nie mogło przemieścić się poza obszar poszukiwań. Inny scenariusz przedstawił jednak prof. Adam Choiński z poznańskiego UAM. Jego zdaniem zwłoki po wrzuceniu do Warty mogły popłynąć poza obszar sprawdzany przez nurków. Przyczyną byłby wysoki stan rzeki oraz jej zwiększona siła transportowa w okresie zaginięcia Małgorzaty.
Losy dziewczyny byłyby znane, gdyby Sobala poszedł na pełną współpracę z organami ścigania. Bo mężczyzna przyznaje, że porwał swoją znajomą. Powód? Wśród motywów wymieniało się niechęć Sebastiana do Gosi, która spędzała rzekomo zbyt wiele czasu z jego dziewczyną. W 200o roku obie planowały wspólny wyjazd na sylwestra. Nowy Rok miały przywitać w Barcelonie, podczas spotkania wspólnoty z Taizé. Sebastian miał zostać w Poznaniu.
Sobala podaje zupełnie inny powód. - Działałem na zlecenie osób, które wywoziły dziewczyny z Polski do zagranicznych domów publicznych. To właśnie im przekazałem Gosię. Nie wiem, co się z nią potem stało - zapewnia.
Tej wersji nikt inny jednak nie potwierdza. A sam Sobala nie chce powiedzieć, jak nazywają się jego rzekomi zleceniodawcy. Przekonuje, że po podaniu ich nazwisk jego rodzina byłaby w niebezpieczeństwie.
Matka Małgorzaty Stankowskiej wierzy, że jej córka nie została zamordowana
Choć Sobala został skazany za morderstwo, jego ofiara nie ma grobu w rodzinnym Stęszewie.
- A dlaczego mielibyśmy wyprawić Gosi pogrzeb? Nie ma przecież jej ciała, a ja wciąż mam nadzieję, że ona żyje - tłumaczy jej matka Teresa. Dziewczyna przez dziesięć lat nie dała jednak żadnego znaku życia. Mimo to w rejestrach fundacji Itaki, zajmującej się poszukiwaniem osób, nadal figuruje jako zaginiona. Tak będzie zapewne do ostatecznego wyjaśnienia, co stało się z jej ciałem. Teresa Stankowska w rozmowie z "Polską Głosem Wielkopolskim" powiedziała, że chciała finansowej rekompensaty od sprawców porwania jej córki. - Dwa lata temu próbowałam uzyskać od nich odszkodowanie. Byłam w tej sprawie u jednego adwokata, ale nie dostałam od niego spodziewanej pomocy. A ja od wielu lat jestem wdową, syn już dawno założył rodzinę. Od czasu zniknięcia córki przeżywam poważne kłopoty materialne - ubolewa Teresa Stankowska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?