Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Rzeź" Romana Polańskiego [RECENZJA]

Jacek Sobczyński
Czwórka aktorów, jedno pomieszczenie, 70 minut. Starczy na zrobienie dobrego komediodramatu? Roman Polański udowadnia, że tak.
Czwórka aktorów, jedno pomieszczenie, 70 minut. Starczy na zrobienie dobrego komediodramatu? Roman Polański udowadnia, że tak. Fot. KINO ŚWIAT
Czwórka aktorów, jedno pomieszczenie, 70 minut. Starczy na zrobienie dobrego komediodramatu? Roman Polański udowadnia, że tak.

Roman Polański nie patyczkuje się. Jego obecna od piątku na polskich ekranach "Rzeź" jest mocnym policzkiem, wymierzonym współczesnemu mieszczaństwu. Reżyser świadomie rezygnuje z swojej ulubionej figury, postaci zamkniętej w niezrozumiałej dlań matni by rozszerzyć optykę na bohatera zbiorowego, uwięzionego jednak w równym stopniu - tyle, że w sieci masek, gestów i konwenansów.

W warstwie scenariuszowej "Rzeź" przywołuje nakręcony pół wieku temu "Nóż w wodzie", pełnometrażowy debiut Romana Polańskiego. Tam ufundowaną na sztucznej relacji dwójki osób letnią sielankę rozsadziło pojawienie się w ich mikroświecie chłopaka, który zdecydowanie do niego nie pasował.

W "Rzezi" fasadową egzystencję dwóch rodzin z nowojorskiej inteligencji burzy kłótnia ich nastoletnich synów. Jeden z nich, rozżalony wykluczeniem przez drugiego z szkolnej bandy uderza go kijem w twarz. Ich rodzice starają się załagodzić sprawę, spisując wspólne oświadczenie w mieszkaniu jednej z par. I tu zaczyna się zabawa. "Zachary był uzbrojony w kij... Zaraz, czy nie mogliby państwo napisać: trzymał kij?".

Słowna szermierka bohaterów "Rzezi" trwa przez cały film. Kilka razy wydaje się, że w końcu wszystko się skończy, że jedna z par w końcu wsiądzie do windy i opuści kamienicę oponentów. Ale właśnie wtedy ktoś przypadkowo powie o jedno słowo za dużo i kłótnia ponownie goreje. Miotające się małżeństwa przypominają nieco grupę zamkniętych w pomieszczeniu z otwartymi drzwiami mieszczuchów z "Anioła zagłady" Luisa Bunuela. Oni też mogą przerwać kłótnię i wyjść bez słowa, ale coś im nie pozwala.

Emocjonalnej sile psychodramy Polańskiego balastu pozornie odejmuje stężenie dowcipu. Tyle, że żarty w "Rzezi" mają podwójne dno. Gdy przepita colą bohaterka, grana przez Kate Winslet wymiotuje na stół, gospodyni (Jodie Foster) lamentuje nad wymiocinami, które zniszczyły jej piękne albumy. Maska eleganckiej pani domu zmienia się w wykrzywioną, paskudną gębę mściwej sekutnicy. Może jeszcze napije się pani coli?

Konkluzja "Rzezi" jest wyjątkowo nieskomplikowana. Bo przecież to, że pod wpływem emocji ludzie stają się zwierzętami wiemy nie od dziś. Ale Polański dochodzi do tego prostego sensu sprawy za pomocą bardzo wyrafinowanych metod.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski